Czyli nasze opowiadania XD
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Rejestracja Zaloguj

Dzieje Allena Walkera i jego ptaszka
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum zUo Strona Główna -> Nasze Historie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Nie 20:19, 31 Sie 2008 
Temat postu:

Lavi jest szczery...

Poszli razem na stołówkę. Spotkali tam Laviego i Risę, ale nie przysiadli się do nich. Siedzieli dokładnie tam, gdzie zwykle- gdzieś z tyłu, tak aby nikt im nie przeszkadzał. Yuu nie był już zaczepiany przez inne egzorcystki. Od czasu, kiedy zobaczyły że Fil jest z nim codziennie i nie rozstaja się na krok.
Dzisiejszy posiłek zamierzali spędzić na nauce. Nie takiej zwykłej...
- No przecież zwijam i zwijam i jak mam to do ust wsadzić!!
- Bierzesz za koniec i wsadzasz jak łyżkę...
- Ciągle mi spada ten makaron!- wbiła pałeczki w jedzenie i odwróciła się do niego plecami. Poklepał ją i wsadził jej makaron do ust.
- Hej, nie obrażaj się na mnie tylko na pałeczki!- odwróciła się z powrotem i czekała, aż Kanda znowu jej poda jedzenie. Po następnym razie, uśmiechnęła się do niego i wyjęła z kieszeni widelec.
- Ja naprawdę inaczej nie umiem...- Yuu wyrwał jej sztućce z ręki i zaczął nimi przed nią machać.
- Jak się będziesz tak szybko poddawać, to nigdy się tego nie nauczysz.- próbowała po nie sięgnąć, ale chłopak miał dłuższe ręce od niej. Popatrzyła na niego swoimi smutnymi oczami.
- Ale ja głodna jestem, Yuu- chan!!

***

- Powiedziała do niego Yuu-chan i nie dostała w głowę!!!- wrzasnął Lavi, który słyszał po prostu wszystko.
- Ej, jesz czy się interesujesz nimi?
- O żeszty w mordę...p-patrz co oni robią!!- Risa odwróciła się w kierunku który rudzielec pokazywał z przerażeniem. Nagle wybuchnęła śmiechem.
- Po misji sam-na-sam to chyba jest normalne...Hej, żarcie ci się wylewa!
Zabrzmiało to dość normalnie. Gdyby lało się z miski... Lavi otworzył tak szeroko usta, że cała ich zawartość spłynęła po koszuli.
- P-przecież...o-oni się nienawidzili!!- wstał i zaczął wrzeszczeć na cały regulator- Kanda przestaaaań!!!!!! Fil on cię zaraz zgwałci!!! Uciekaaaj!! Ja go znaaam!!!

***

Po drugiej stronie wyglądało to trochę inaczej.
Gdy Fil nachyliła się nad Yuu ze swoimi ślicznymi oczkami, chłopak po prostu nie mógł wytrzymać. Zaczęli się całować. Na stołówce, wszyscy ich widzieli. Reakcja dziewczyny była trochę nieodpowiednia dla takiej okazji.
- Yuu- chan...mieliśmy...nie...mówić...nikomu...
- Przecież ja nic nie mówię...- uśmiechnął się głupkowato i wrócił do swojego zajęcie. Dziewczyna odwróciła głowę, więc czarnowłosy zajął się jej szyją.
- O... popatrz. Lavi się patrzy.- dziewczyna zarumieniła się jeszcze mocniej. Chłopak usłyszał jego wrzaski. Wyjął Mugena i zaczął za nim gonić. Fil podeszła do Risy i usiadła obok niej.
- Czyż oni nie są dziecinni?
- Oj, są...i to jeszcze jak...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:05, 01 Wrz 2008 
Temat postu:

- Boli, boli!
Lavi błędnie sądził, że Kanda tylko żartował, grożąc mu Mugenem. W rezultacie miał kilka ran ciętych na nodze i rękach.
- Nieźle się urządziłeś - zaśmiała się Risa. Bandażowała mu ranne miejsca. Miała przy tym niezły ubaw z Laviego, który jęczał z bólu jak dziecko.
- Ałć! Może trochę delikatniej? - jęknął.
- Spokojnie, już kończę - odparła dziewczyna, ucinając ostatni kawałek bandaża.
- No, to teraz mogę się zająć tobą - powiedział i ją objął.
- Tylko ostrożnie, nie uszkodź opatrunku!
- Będę uważał - odparł z głupim uśmieszkiem i zaczął ją całować jeszcze namiętniej niż Yuu Filippę na stołówce. Byli w jego pokoju, więc czuli się swobodnie. Kiedy Lavi zaczął rozpinać Risie bluzkę, usłyszeli pukanie do drzwi.
- No nie, akurat teraz! - mruknął i wstał otworzyć. W drzwiach zobaczył Amy.
- Tylko nie ty! - wrzasnął i próbował zamknąć jej drzwi przed nosem, lecz mała nie poddawała się. Zaczęła się mocować z Lavim. Po chwili chłopak miał już tego dość. Sięgnął po młotek.
- Oodzu...
Przeszkodziła mu Risa, wyciągawszy Innocence z jego ręki. Pochyliła się nad małą.
- O co chodzi, Amy?
Dziewczynka spuściła głowę.
- Chciałam was przeprosić za moje zachowanie na Hawajach. Ja... po prostu jestem przyzwyczajona do bogactwa i życia w luksusach. Wiem, że to mnie nie usprawiedliwia, ale... Proszę, spróbujcie mnie zrozumieć - Amy zaczęła płakać. Risa popatrzyła na nią ze współczuciem i przytuliła.
- Nie przejmuj się, wszystko jest w porządku - powiedziała. Lavi dalej stał z założonymi rękami, wściekły, że mu przeszkodzono.
- Dzisiaj jest ognisko powitalne na twoją cześć - wtrąciła nagle Risa. - Mam nadzieję, że przyjdziesz?
Mała się rozpromieniła.
- Jasne, że przyjdę! Nie mogę się doczekać! - krzyknęła. - Tylko że wcześniej... - urwała.
- Co takiego?
- Muszę iść do jakiejś Hebulaski, a potem do Komui'ego, którzy zajmą się moim Innocence. Pójdziecie ze mną? - popatrzyła na nich z nadzieją.
- Jasne - odparła Risa. Popatrzyła pytająco na Laviego. Tylko przewrócił oczami.
- To świetnie, dzięki! - krzyknęła uszczęśliwiona Amy. - Teraz już muszę iść wybrać jakieś ciuchy na to ognisko. Przyjdę za pół godziny! - krzyknęła i wybiegła z pokoju.
Risa zamknęła drzwi i zarzuciła Laviemu ręce na szyi.
- To jak, kontynuujemy? - przybliżyła usta do jego twarzy.
- Jasne- odparł bez entuzjazmu Lavi. Nie był usatysfakcjonowany nową rolą niańki.

***

Zaczęło się ognisko. Odbywało się na trawniczku za budynkiem Zakonu. Przyszli wszyscy aktualnie przebywający w Zakonie, w tym także dwie szczęśliwe pary. Co do jednej z nich, to byli zadowoleni, że mieli za sobą opiekę nad małą. Jej wskaźnik synchronizacji wynosił 62%, a Komui uznał, że jej mikrofonu nie trzeba przekuwać w inną broń. Całe szczęście mała zaczęła się zachowywać mniej przemądrzale. Ognisko trwało.
- Dobrze, że nie ma Allena, bo by zjadł całe jedzenie - zażartował Lavi. Risa przytaknęła. Z niepokojem obserwowała Amy. Oczekiwała, że podejdzie do wszystkich i z nimi porozmawia, ale ona przyczepiła się tylko do Kandy. Mimo iż wyraźnie chciał być sam na sam z Fil, ona go cały czas zaczepiała. Oby nie wynikły z tego żadne kłopoty...
- Risa - rozmyślania przerwał jej głos Laviego. - Ja skoczę za potrzebą. Zaraz wracam - powiedział i poszedł w kierunku lasu. Dziwnym trafem Kandzie zachciało się w tym samym czasie...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yo-chan dnia Wto 15:20, 02 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Wto 16:37, 02 Wrz 2008 
Temat postu:

Stanęli przy jednym drzewie, obok siebie. Faceci nie mają za grosz wstydu.
- Co tam u ciebie, Kanda?- nie zamierzał mówić do niego po imieniu. Jeszcze by mu odciął, coś, co nie powinno być odcięte.
- Jakiś bachor się do mnie przykleił. Nawet chciał tutaj za mną przyjść... A ty z Risą, to na serio?
- No...
- Nie wierzę.- wymamrotał, zapinając rozporek. Popatrzył się na postępy rudowłosego. Chłopak nie zdołał nawet rozpiąć spodni.
- Ej, co jest?- wymamrotał pod nosem szarpiąc się na wszystkie strony.- Nie mogę rozpiąć... ale masakra... pewnie się zaciął kiedy...
- Nic już nie mów... wtedy rzeczywiście szybko trzeba reagować...- podszedł i zaczął ciągnąć w dół.- No nie pójdzie za chiny...a może spróbuję Mugenem?
- Nie, tylko nie Mugenem!!- Wrzasnął, zakrywając rękami krocze.
- No to w takim przypadku, muszę kogoś zawołać...
Wrócił po kilku minutach z Fil i głupim małym bachorem, który jak go zobaczył, uwiesił się mu na szyi. Filippa też miała tego dość. Najchętniej udusiłaby ta małą różową świnkę, jej własnymi, różowiutkimi włosami. Kanda już dawno to zauważył, jednak nie miał szansy się do niej odezwać.
- Co się stało, Yuu?- wrzasnęła mała, wisząc na jego szyi.
- Odczep się ode mnie smarkulo i nie nazywaj mnie tak! Fil, mogłabyś pomóc Laviemu rozpiąć... No... to rozpiąć...- pokazał palcem.
- Ależ oczywiście! Potrzebowaliście kobiecej ręki, co?- uklęknęła, wsadziła lizaka do buzi i wzięła się do pracy. Po kilku chwilach powiedziała niewyraźnie:
- Potrzebuję trzeciej kobiecej ręki... zawołaj mi tu Risę.
Przyszła po kilku minutach, lekko zdezorientowana. Zobaczyła Fil w pozycji z Lavim... dość dziwnej pozycji.
- Co tu porabiacie?
Lavi cały czerwony, Kanda próbuje się oderwać od głupiej dziewczynki, a Fil żuje lizaka.
- Dlaczego masz to w ustach?- wymamrotała czarnowłosa.
- Bo lubię trzymać w ustach coś podłużnego.- powiedziała to z tak wesołym uśmiechem, że Yuu szybko odciągnął ją od Laviego, który już za chwilę miał eksplodować. Na szczęście, Risa bardzo dobrze znała mechanizm jego zamka. Fil popatrzyła na Kandę i po chwili kapneła się o co mu chodzi. Wybuchnęła gromkim śmiechem. Aby ją odciągnąć, dość mocno odepchnął dziewczynkę.
- A teraz stąd uciekajcie, bo zaraz nie wytrzymam!!
Zostawili rudzielca samego w lesie. Na szczęście, Amy odczepiła się na chwilę od Kandy.
- Przyjdź dzisiaj do mnie. Mam ci coś do powiedzenia...- tyle zdążył jej zakomunikować, ponieważ różowa landrynka, już zawisła na jego szyi. Kiedy wrócili na miejsce, Komui od razu do nich podbiegł.
- Gdzie byliście tak długo?- usiadł obok Yuu, ratując mu życie przed Amy, która w takim wypadku musiała cisnąć się między Filippą a chłopakiem. Nic z tego! Nie dam się tak łatwo!
- No bo wiesz...- Fil, zaczęła pierwsza, ale krzyk Laviego przeszkodził jej w opowieści.- Coś go ugryzło?- zobaczyła go po chwili za sobą.
- Nic mu nie mów!
- Zrobi od razu aferę...- czarnowłosy wziął się za wcinanie kiełbaski.(Upaprany ketchupem...Fil ledwo wytrzymała.)
- Może udoskonalić strój egzorcysty, dając nowy zamek...ups... powiedziałam.
- A po co miałbym dawać nowy zamek?- Nie domyślił się o co chodzi. Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
- Ja już muszę iść...- tak, Kanda już zjadł! W takich sprawach jest niesamowicie szybki. Popatrzył się przez chwilę na dziewczynę. Od razu wiedziała o co mu chodzi.

***

Po kilkunastu minutach, gdy udało jej się pozbyć małej Amy, już pukała do jego drzwi. Otworzyła bez zgody i usiadła na łóżku, obok niego.
- O co chodzi, Yuu-chan?
- Komui wysłał mnie... na samodzielną misję...- wiedziała, że Komui jest głupi, ale żeby aż tak?- Jutro wyjeżdżam i na pewno wrócę...
- Będziesz miał przynajmniej wolne ode mnie i od tej tam świrniętej różowowłosej.
- nie chcę od ciebie odpoczywać.- chwycił ją za podbródek i przybliżył jej usta do swoich.- Nigdy...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aqua dnia Wto 20:19, 02 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:06, 05 Wrz 2008 
Temat postu:

- Udało się to ognisko, prawda Lavi? - powiedziała Risa, przytulając się do Laviego.
- Tak, nie licząc przygody z moim rozporkiem - powiedział. Jak tylko pomyślał o tym wydarzeniu, od razu się zawstydził. Szczególnie krępująca dla niego była pomoc Fil. Śliczna dziewczyna, klęcząca przed nim i grzebiąca mu w...
- Idziemy do mnie? - rozmyślania w odpowiednim momencie przerwała mu Risa.
- Głupie pytanie, ślicznotko - odparł Lavi i pocałował ją.

***

Tymczasem Fil siedziała sama w swoim pokoju. Nie mogła zbyt długo żegnać się z Kandą, gdyż jutro z samego rana wyjeżdżał na misję. Pocieszała się jednak, że przecież niedługo znowu go zobaczy. Przecież nie zawsze będą mogli razem wyjeżdżać na misje...
Przebrała się w koszulkę nocną i już miała się położyć, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Powiedziała "Proszę?" i drzwi się otworzyły. Zobaczyła w nich osobę, która dzisiaj wyjątkowo ją wkurzyła.
- Amy...
Mała weszła bez słowa do pokoju. Znudzonym wzrokiem rozejrzała się wokół, a po chwili podniosła wzrok na Fil. Patrzyły chwilę na siebie bez słowa. W końcu Fil nie wytrzymała:
- Czego chcesz? Jestem już zmęczona i chciałabym się położyć...
Mała popatrzyła na nią dziwnie. Podeszła do niej wolno. Kiedy była tuż przed nią, podniosła się na palcach (normalnie dosięgała jej do ramion) i wykrzyczała jej prosto w twarz:
- Zostaw Kandę w spokoju, jasne?! On jest mój, słyszysz?! - i zanim Fil zdążyła zareagować, dostała w twarz. Mała jest ta Amy, ale silna! Złapała się za palący policzek i próbowała coś powiedzieć, ale mała nie dała jej dojść do słowa:
- Jeśli nie dasz mu spokoju, nie zawaham się użyć swojego Innocence na tobie - syknęła, obróciła się na pięcie i wybiegła z pokoju. Fil nie zdążyła nic powiedzieć. Nie docierało do niej to, jak bezczelnie zachowała się ta mała diablica. Jedno wiedziała na pewno - nie zostawi Kandy. Nigdy. Nawet jeśli niezbyt rozgarnięty bachor grozi jej swoim Innocence. Obmyła piekącą twarz zimną wodą i położyła się spać.

***

Risa obudziła się. Lavi jeszcze spał. Wstała cicho, by go nie obudzić, przebrała się w strój Egzorcysty i zeszła na dół. Po drodze spotkała Fil. Była jakoś dziwnie zamyślona. Nie zauważyła jej i szła dalej. Risa dotknęła jej ramienia.
- Coś się stało, Fil? Jesteś jakaś dziwna. To dlatego, że Kanda wyjechał? Nie martw się, szybko wróci. Jestem pewna - powiedziała Risa i uśmiechnęła się. Fil także lekko się uśmiechnęła i odparła:
- Nie, to nie przez to. Po prostu... głowa mnie boli. - Znowu się niewyraźnie uśmiechnęła. Risa widziała, że kłamie, ale widocznie nie miała ochoty na zwierzenia.
- Spoko. To na razie - powiedziała i poszła w kierunku jadalni. Fil stanęła i oparła się o ścianę.
"Czym ja się tak przejmuję? Przecież to tylko dziecko" - pomyślała i zbeształa siebie w myśli. Westchnęła i poszła na stołówkę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yo-chan dnia Sob 11:56, 06 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Nie 18:14, 07 Wrz 2008 
Temat postu:

Nagle dziewczyna wpadła na genialny pomysł. Postanowiła wykorzystać Amy, aby sprawdzić prawdomówność i wytrzymałość Kandy. nie może przecież z nim być, jeżeli jednego dnia z dzieckiem nie wytrzyma, prawda? Znów ruszyła maszyna zaprogramowana przez jej tatę. Na razie trzeba było przetrwać jeden dzień. Na stołówce spotkała jakiegoś wysokiego mężczyznę. Podał się za kolegę Laviego Kandy i Allena.
- Mów do mnie Crowley.- uśmiechnął się i pokazał całe swoje uzębienie.
- Ło jaaa... tam masz innocence czy jak? Wyglądasz jak wampirek.- wsadziła sobie dwa paluszki do ust i zaczęła go udawać.
- Zgadłaś.- podeszła do nich jakaś dziewczyna, która wyglądała na dość smutną.- A to jest Miranda. Jej innocence to...
- To co ma na ręce, prawda?
Pokiwała głową i usiadła obok nich. Wampir od razu zrozumiał, że oczy Filippy nie są tylko jej innocence. Mają też podobne działanie co oczy Allena. Tylko, że one wykrywają i akumy i innocence.

Nie spotkała się z Risą, nawet nie widziała Laviego. Mała Amy ciągle wrzeszczała na nią, a ona miała to głęboko w nosie. W końcu Yuu wrócił z misji. Zawieziono go od razu do szpitala. nie dowiedziała się niczego, dopóki nie wyszedł z sali. Na początku wydawał się nieuszkodzony. Oprócz kilku rys na policzku, według niej, nic mu nie dolegało. Nie mogła się do niego przytulić, nawet do niego podejść. Była z nią mała różowowłosa dziewczynka. Odepchnęła ją i poskoczyła do Kandy. Nawet nie zdołała zawisnąć mu na szyi.
- Mam złamaną rękę...- mruknął pod nosem podchodząc do szatynki.
- A co mnie to obchodzi? Przecież nie jestem twoją dziewczyną.- Odwróciła głowę udając obrażoną.
- Co ty opowiadasz?
- Amy jest twoja dziewczyną!- popatrzył na nią z nienawiścią. On tylko uśmiechnęła się i chwyciła go za zdrową rękę.- Mogę mu coś powiedzieć na ucho?
Dziewczynka zgodziła się. Była zajęta liczeniem palców(czego to dzieci nie wymyślą, żeby zdobyć idealnego partnera...).- Jeżeli wytrzymasz jeden dzień...będę do twojej dyspozycji...- mrugnęła do niego dość jednoznacznie, po czym obróciła się na pięcie i bez odwracania, pomachała im na pożegnanie.

Gdybyście widzieli co wyprawiał Yuu aby tylko wytrzymać jeden dzień... Przeżyjcie śniadanie obiad i kolację z wrednym bachorem liczącym wam wszystko co macie w zasięgu ręki. powodzenia. Jeżeli nie wykonacie jego rozkazu, załatwi was swoją bronią. Ale nie z Kandą te numery. Nawrzeszczał kilka razy na biedną Amy, po czym popłakała się i oczywiście z nim zerwała, mówiąc, że woli Laviego, bo on ma fajny kolor włosów. Kolacje jadł już sam. Z męskiego myślenia wyszło na to, że dziewczyna z niego zrezygnowała, więc spełnił swój obowiązek. Dlatego też po kolacji, gdzie nie zauważył Filippy, odwiedził ją w pokoju. Przy wejściu od razu powiedział:
- Niestety, nie wykonałem zada...- popatrzył na nią. Rozczochrane włosy, padające na śnieżnobiałą poduszkę, Zmięta koszula sięgająca do uda i ocieplone skarpetki, które najczęściej kupuje się na zimą. Czytała jakąś książkę, której tytuł nie za bardzo go obchodził. Popatrzyła na niego sennym wzrokiem. Położyła książkę na stolik nocny, z pozycji leżącej przeszła do klęczącej, i rozciągnęła się. wynikiem tego, koszulka podwinęła jej się o kilkanaście centymetrów, co jeszcze bardziej zainteresowało chłopaka. -...nia...
Podszedł i usiadł przed nią.
- No i co teraz?- uśmiechnęła się dziewczyna. Chłopak pociągnął ją za stopy, które położył na swoich ramionach.- C-co ty robisz?- ściągnął jej skarpetki i rozłożył nogi. Ona wyrwała mu się i usiadła przed nim. Dotknęła jego policzka. Był gorący. W tym samym czasie on próbował rozpiąć jej koszulę. Po trzecim nieudanym razie, zaklął cicho.
- Pomożesz mi?- wymamrotał po chwili, patrząc w jej oczy. Zdenerwował się na samego siebie.
- Yuu...spokojnie. Przecież ci nie ucieknę...- kochał jej słodki głos. Kochał sposób w jaki wyrażała swoje uczucia. Zrozumiał jak mocno ona musi kochać jego. Nawet gdyby był kaleką, byłaby spokojna, pomogłaby mu we wszystkim. Dlatego chciał sprawić jej jak największą przyjemność.- Będziesz delikatny?
- Znasz mnie...nigdy nie byłem i nie zamierzam być...- Krew spłynęła mu do podbrzusza, co spowodowało natychmiastową erekcję. Gdy odpięła ostatni guzik w jego koszuli, rzucił się na nią i zaczął ją całować jak nigdy dotąd. Z jej koszulą już się nie bawił. Po prostu ją rozdarł. Na początku chciał trzymać ją za ręce, aby jej nie przeszkadzały, lecz ona wybrała łatwiejszy sposób. Chwyciła go za kark i podciągnęła się na nim. On rozpiął jej stanik. Fil założyła nogi na jego biodrach, czekając na jego pierwszy ruch. Nagle wydała cichy wrzask, który został tłumiony przez grad pocałunków chłopaka. Ręka okazała się pomocna. Była dobrym usztywnieniem karku szatynki, dzięki czemu jej szyja była dostępna. Ani razu nie powiedziała mu po nazwisku. Kanda, słysząc jej jęki i wrzaski, starał się jeszcze bardziej. Słowo "Kocham cię" pobudzało go do jeszcze większej pracy. W końcu udało mu się osiągnąć najwyższy poziom ekstazy i podniecenia.
Yuu jest uparty jak osioł. Dlatego udało mu się to zrobić kilkakrotnie. Kiedy zauważył, że Filippa nie jest wstanie nic powiedzieć, ledwo oddychała, zwolnił tępo. Całował ją cały czas. Żeby była spokojna, żeby wiedziała, że on też ją kocha.

- Fil?- na odpowiedź dmuchnęła mu tylko na klatkę piersiową. Była w niego wtulona tak, jakby nigdy nie chciała go wypuścić. Spała. Jej regularny oddech zafascynował Yuu. Nie spał dwie doby. Jednak wystarczyła mu jedna noc przy niej, aby zregenerować energię. Miał podrapane plecy(działalność Fil), czym zupełnie się nie przejmował. Patrzył tak na nią całą noc. Musiał jej w końcu powiedzieć, że nie był na żadnej misji...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aqua dnia Pon 16:14, 08 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:14, 08 Wrz 2008 
Temat postu:

- Puk, puk.
- Kto tam?
- Zgadnij, Lavi.
W drzwiach ujrzał Risę. Nie wyglądała na zadowoloną.
- Coś się stało, kotku? - spytał, obejmując ją.
- Taa... jadę dzisiaj sama na misję. Ale szybko wrócę, obiecuję. - Powiedziała i pocałowała go w policzek.
- Nie mogę się doczekać...

***

- Cholera jasna... co wam się stało?!
Nerwowa reakcja Komui'ego była jak najbardziej na miejscu. Jak Wy byście zareagowali, gdybyście zobaczyli małego siwka, wchodzącego do kwatery z Waszą ranną, zakrwawioną siostrzyczką na rękach?
- Małe komplikacje podczas misji... - Allen także nie wyglądał najlepiej. Miał rozcięty lewy policzek od nosa do ucha oraz lekko utykał na prawą nogę.
- Proszę się nie martwić, Komui-san, Lenalee na pewno nic nie będzie. Te rany nie są świeże, a ona nie straciła przytomności, tylko śpi. Przyniosłem ją na rękach, ponieważ ma poważną ranę nogi. - Allen z zatroskanym wyrazem twarzy oddał Lenalee w ręce Komui'ego, który pobiegł z nią do pielęgniarki. Allen westchnął i usiadł na krześle. Jego skręcona noga nie dawała mu spokoju. Po chwili Komui wrócił. Na jego twarzy malowała się troska zmieszana z powagą.
- Teraz mi opowiedz, co się wydarzyło, Walker.
Allen zaczął opowiadać. Najpierw o Anahim i jego próbie w stosunku do Lenalee, potem o napotkaniu bandy Akum, z którą jakoś sobie poradzili, lecz potem natknęli się jeszcze na kogoś...
- Noah - dokończył Komui.
- Tak. Trzeba na nich uważać. Szczególnie teraz.

***

Risa tymczasem przygotowywała się do snu. Dopiero co przyjechała i zdążyła już spotkać kilka jedno- i dwupoziomowych Akum. Było już jednak późno i postanowiła rano rozpocząć bitwę. Była w naprawdę świetnym humorze. Jej organizm już się przyzwyczaił do Innocence i nie reagował już bólem na jego użycie. Poza tym, była w szczęśliwym związku z Lavim. Myślała, że nie może być już lepiej. Już miała się kłaść, kiedy usłyszała krzyk. Wybiegła szybko z chatki i od razu dopadł ją chłód (na dworze było kilka stopni na plusie, a ona miała na sobie krótką piżamkę xD). Dlatego szybko wróciła się po swój płaszcz Egzorcysty i pobiegła w kierunku, z którego dochodził wrzask. Zobaczyła kilka Akum, które otoczyły kobietę. Szybko aktywowała Innocence i je pokonała. Kobieta uciekła, a Risa została sama w ciemnym lesie. Już miała wracać, kiedy usłyszała przeszywający, parszywy głos:
- Nieźle, młoda Egzorcystko. Chyba jednak mogę poświęcić ci trochę czasu.
Zza drzew wyłonił się Tyki Mikk. Jak zwykle, ze swoim parszywym uśmieszkiem. Zdjął cylinder i ukłonił się.
- Nie chcę wyjść na niewychowanego w stosunku do kobiet - uśmiechnął się.
- Daruj sobie, Noah - prychnęła Risa. Była niezadowolona. Nie miała ochoty na walkę, szczególnie nie teraz, kiedy była zmęczona po tak długiej podróży. Mimo wszystko, założyła rękawice jeszcze raz.
- Skończmy to szybko, Noah - powiedziała i pobiegła w jego kierunku. Tyki tylko się uśmiechnął. Złapał jej rękę i próbował wykręcić.
- Powinnaś wiedzieć, że 1 poziom Innocence nie zadziała na Noah.
Ona wyrwała mu się i odskoczyła.
- Rozumiem. Więc będę musiała pójść na całość.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Wto 19:38, 09 Wrz 2008 
Temat postu:

Obudziła się godzinę przed południem. Nie było przy niej nikogo. Zobaczyła Piłeczkę siedzącą na parapecie. Jednym gestem, kazała jej do niej przylecieć. Pogłaskała ją za skrzydełkiem, kochała to, i od razu uświadomiła sobie, że ktoś nagrał jakąś wiadomość na jej golemie. Poprosiła niebieską kulkę o odtworzenie.
"Będę czekać na stołówce...miałem sprawę do załatwienia...zostaw mój nos durna kulko!!"
Tyle dało się zrozumieć. Później były piski Piłeczki i jej śmiech. Fil uśmiechnęła się i rozciągnęła pucki kuleczki.
- Czemu go tak nie lubisz?- posłuchała jej pisków, które oczywiście zrozumiała.- Ale przecież ja nie mogę być z Allenem!!
- Pi pipipi!!
- Ależ możesz się spotykać z Timkapim(zonk).
- Pipipipi...
- Sama go przeproś.
- Pipipipi??
- Nie. A gdzie byłaś w nocy?
- Pipipi...tititit pi pi.- cokolwiek to znaczyło, dziewczyna zarumieniła się i bez słowa poszła się ubrać. Musiała założyć sukienkę. W spodniach było jej niekomfortowo, a w sukience wyglądała jak lump spod latarni. Oczywiście tylko według niej. Biała sukienka ledwo sięgająca do uda, jedynym dodatkiem była Piłeczka na ramieniu. Jej włosy sięgały dalej niż ubranie, co nie poprawiało sytuacji. Innego przewiewnego ciucha nie miała. Do stołówki doszła swym szybkim krokiem. Wszyscy egzorcyści rodzaju męskiego oglądali się za nią. Golem ciągle prychał na nich i mówił coś pod noskiem. Filippa uspokajała go, aż do wejścia na stołówkę. Tam zobaczyła Kande siedzącym z Lavim. Reakcja Laviego była dość dziwna.
- Ojaa...- powiedział na początku, po czym chwycił się za głowę i włożył ją między nogi. Powtarzał wciąż "nic nie widziałem, nic nie widziałem...". Skończył się wydurniać jeszcze przed przybyciem dziewczyny. Kanda wyglądał dość spokojnie. Choć nigdy nie widział jej w sukience. Uśmiechnęła się do niego. Złote oczy przyciągały, jej włosy aż się chciało wąchać...jeszcze ta sukienka.
- Kanda tyś się zakochał...- mruknął Lavi.
- Zamknij się kretynie.- wstał i ustąpił miejsca dziewczynie. Obiął ja ramieniem i popatrzył się na rudzielca, który miał dziwnie znajomy uśmiech.
- Lavi... mógłbyś na chwilę...
- Ja cię Fil ostrzegałem, wrzeszczałem nawet!! I widzisz jaki wynik? Zgwałcił cię i musisz w sukience chodzić...- szybko wycofał się z pola widzenia. Yuu nie miał zamiaru za nim latać.
- Tak naprawdę to nie byłem na takiej misji...w sensie misji...- wyjął z kieszeni pudełeczko, w którym był pierścionek z rubinem. Dokładnie taki sam jaki dostała od brata.- To moja wina, ze go zgubiłaś...przepraszam.
- Yuu...- uśmiechnął się i ją pocałował.- Założysz mi go?
Pierścionek zagościł na jej serdecznym palcu.
- Kiedyś...kupię ci taki...ale wtedy to będzie oznaczało tylko jedno...
- Jesteś pewien?
- oczywiście...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aqua dnia Wto 19:52, 09 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:14, 11 Wrz 2008 
Temat postu:

Lenalee w końcu się obudziła. Zauważyła Allena, który przysnął nad jej łóżkiem.
- Allen-kun?
Chłopak się ocknął. Kiedy zauważył otwarte oczy Lenalee, uśmiechnął się i zapytał:
- Wszystko w porządku, Lenalee? Dobrze się czujesz?
- Tak, tylko ta rana na brzuchu mnie jeszcze piecze. A jak u ciebie? Boli cię jeszcze noga?
- Nie aż tak. Dobrze że się w końcu obudziłaś. Spałaś 2 dni.
- A najgorsze jest to, że nie pamiętam, co się działo, zanim zasnęłam.
- Tym lepiej dla ciebie...

***

Lavi siedział sam w swoim pokoju. Czuł się samotnie bez Risy. Przypomniał sobie jej miękkie, ciepłe ciało, piękne oczy, pachnące włosy i promienny uśmiech. Kiedy podchodziła do niego, chwytała go za ręce i zaczynała całować. Nic nie mówiła, tylko od razu przechodziła do rzeczy (xD). Tak bardzo ją kochał, że nie mógł znieść nawet krótkiej rozłąki.
"Już jutro wróci... już jutro wróci..." - pocieszał się w duchu. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Podskoczył. Zobaczył Amy.
- O nie, znowu ty?! Mogłabyś pukać?! - natychmiast zerwał się z łóżka i zaczął się ubierać. Że też ten głupi bachor musiał go zastać w samej bieliźnie...
Popatrzył na nią. Była przygaszona, co nie było w jej stylu. Miała zwieszoną głowę i minę, jakby się miała zaraz rozpłakać.
- Coś się stało, Amy? Wybacz, że tak na ciebie nakrzyczałem... - pomimo całej antypatii, jakiej do nią czuł, nienawidzi doprowadzać kobiet do płaczu. Nawet takich wrednych.
Uklęknął przy niej. Dalej się nie odzywała.
- Powiesz wreszcie czy nie? - Lavi zaczynał już tracić cierpliwość.
- Ja... ja... - przełknęła łzy. - Boję się, Lavi - podniosła na niego wzrok.
- Czego? Co się dzieje? - zaczął się denerwować.
- Chodzi o Risę... mam złe przeczucia...
- O Risę?! Ona jest teraz na misji! Ale na pewno nic jej nie będzie... Jest silna.
- Tak, ale... Czy jeśli spotka Noah, jej wygrana będzie pewna?
Lavi przełknął głośno ślinę.
- Dlaczego miałaby spotkać Noah?
- Allen mi mówił... spotkali jakiegoś Jasdebi... Podobno Noah ostatnio zaktywizowali się. Niestety, Allen nie zdążył nas o tym powiadomić, zanim wysłaliśmy Egzorcystów pojedynczo... Lavi, co ty robisz?
Chłopak natychmiast założył swój kostium Egzorcysty.
- Czy to nie oczywiste? Jadę do niej! Może być w niebezpieczeństwie!

***

- Cholera... Cholera... Cholera....
Starała się czołgać najszybciej jak umiała, ale mając do dyspozycji tylko jedną rękę i nogę było to trudne. Wciąż słyszała za sobą kroki i trzepot motyli. I wciąż słyszała ten przenikliwy głos Tykiego: "Nie uciekniesz przede mną, Egzorcystko!". Nie miała już siły walczyć. Jej Innocence osiągnęło limit. Wiedziała, jak to się skończy, ale chciała odwlec ten moment jak najdalej. Kiedy kroki stały się coraz głośniejsze, a pierwszy motyl usiadł jej na plecach, pomyślała o Lavim. A potem już nic nie czuła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Sob 19:25, 13 Wrz 2008 
Temat postu:

Maggie stała w kolejce po listę z zadaniami dla jej grupy. Była dość mała i grubiutka. Kanda nie miał czasu stać w kolejce. Ciągnął Fil za sobą, przepychając się przez cały tłum ludzi. Dziewczyna mówiła wszystkim popchniętym "przepraszam". "wybaczcie" i inne w tym stylu zwroty. Chłopaka nie dało się zatrzymać. W końcu stanął za Meggie.
- Rusz się gruba dupo!- kobieta wiedziała od razu, że to musi być ten miły młodzieniec, który zawsze jej dożera. Obróciła się na pięcie i strzeliła mu w pysk. To samo zrobiła Fil i razem z Meggie poszła po listę zadań. Kanda został w tym samym miejscu, trzymając się za oba policzki.
- Hej, co ja takiego zrobiłem??!!- dziewczyny udawały, że nie słyszą jego nawoływań. Podszedł więc do nich i chwycił za nadgarstek Filippę. Obrócił nią i zaczął na nią wrzeszczeć.
- Zostaw ją, zboczeńcu!- Meggie popchnęła go lekko do tyłu i kopnęła w genitalia. Biedny chłopak poskładał się na podłodze. Dziewczyna zesmutniała. Trzymała się ciągle za bolący nadgarstek. Ominęła go po prostu i poszła razem z puszystą koleżanką.
- Tacy są właśnie faceci, moja złociutka!- szły głównym korytarzem w stronę ogrodu.- Ty im dasz wszystko i zobacz jak ci się odpłacają!!
- wiedziałam że on taki jest... ale żeby po mnie wrzeszczał?
- A to twój pierwszy chłopak, co, kluseczko?- bardzo dobrze rozmawiała jej się z tą panią. Tak, jakby znalazła matkę, bardzo daleko od domu. Pokiwała głową i popatrzyła na nią smutnym wzrokiem.
- Nie martw się!- uszczypnęła ją w policzek.- Twoje oczy nie są przyzwyczajone do smutnego spojrzenia. Wychowaj jakoś tego faceta! Niech się nauczy zwracać z szacunkiem do starszych osób! A przede wszystkim do ciebie.
- Racja! Co on myśli, że ja jestem jego dupodajka??!!
- Pokaż mu!!!
Uścisnęły sobie prawicę i rozdzieliły się. Fil poszła do swojego pokoju. Tam na niego czekała.

***

Wszedł cicho. Czesała sobie włosy tyłem do drzwi. Słyszała jego kroki.
- Nie zbliżaj się do mnie!
Usiadł obok niej. wyjął jej szczotkę z rak i sam zaczął ją czesać. Siedzieli minutę...pięć minut...
- I co? Nic mi nie powiesz?- wrzasnęła na niego wstając z łóżka.
- A co mam niby powiedzieć?- popatrzyła na niego. Ze strony, gdzie przydzwoniła mu ona, był siniak.
- "Przepraszam".
- Tylko ludzie słabi przepraszają innych.
- Tylko ludzie niewychowani nie mówią "przepraszam"!
- A więc jestem niewychowany.- wstał i chwycił ją znów za nadgarstek. Tym razem delikatnie. Popatrzył dokładnie i pocałował w miejscu, gdzie był czerwony. Już zbliżał usta do jej ust, kiedy ona odepchnęła go ręką.
- Najpierw masz się zachowywać. Inaczej koniec z nami.
To przekonało chłopaka do działania. po krótkiej rozmowie wprowadzającej, dziewczyna zaczęła zadawać mu pytania teoretyczne. Nie było wesoło.
- Jak jeszcze zwracasz się do kobiet?
- Suń się...a do Leny to mówię...spadaj głupia krowo. Uśmiecha się tylko i odsuwa...
- Czy ty masz zawsze zły humor?- Fil pacnęła się dłonią w czoło.
- Zazwyczaj...ale podobno coraz częściej się uśmiecham... to chyba dzięki tobie.
- Chyba?? CHYBA??!!- już odchyliła się, aby znowu mu przywalić.
- Na pewno! Na pewno!!! Szczęśliwa?- uspokoiła się powoli i kontynuowała.
Wyszło na to, że od jutra Kanda będzie miły uprzejmy, a do Komui'ego będzie się zwracał per "Pan". To będzie ciężki dzień...

Szła za nim i sprawdzała czy wykonuje wszystko, co powiedziała. Na początek odsunął jej krzesełko na stołówce, przeprosił za wszystko co wczoraj zrobił, a także poszedł porozmawiać z Meggie. Ona wybaczyła mu te wszystkie lata poniżenia, bo w końcu on został poniżony.
- Zrobiłam z ciebie pantoflarza...- mruknęła do siebie Fil, kiedy Kanda przywitał się z Komuim. Lee tak się zdziwił, że walnął w drzwi od sali. Po chwili opanował się i podszedł do obojga.
- Filippo, coś ty mu zrobiła? pranie mózgu?
- No bo...
- Kanda ma być taki jaki ma być!! Nie rób z niego...
- a właśnie! Nie rób ze mnie...- dostał w pysk, żeby się zamknąć
- Niech chociaż mówi "przepraszam"...
- Na to się mogę zgodzić.- A ty, Kanda? Co ty na to?
Popatrzyli na niego. On nawet nie wiedział co powiedzieć. W końcu wypalił coś w stylu "czy naprawdę ze mną jest aż tak źle". Przyznali rację, dlatego też od tamtej pory, Yuu mówił przepraszam...ale nie do wszystkich...

-Spadaj na drzewo, kutafonie ty...a! wiedziałem że skądś znam ten wzrost. Cześć Allen.- przywitał się z chłopakiem. Było od nich czuć nienawiść.
- Doniosłeś na mnie!- wrzasnął na niego siwek
- Co zrobiłeś?- do rozmowy włączyła się szatynka, przechodząca akurat obok. Yuu nie mógł już nic ukrywać...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:38, 14 Wrz 2008 
Temat postu:

Prawdopodobnie straciła na chwilę przytomność. Była zdziwiona, że w ogóle ją odzyskała. Otworzyła oczy. Poczuła potworny ból. Złapała się za prawe oko. Krwawiło. Syknęła z bólu. Cała była we krwi. Nie rozumiała, czemu Tyki jej nie zabił. Złapała się lewą ręką za krwawiące ramię i powoli wstała. Ledwo szła. Kaszlała co chwilę krwią. Zaczęła rozmyślać. Myślała o Lavim, o wujku, ojcu, oraz o mamie... Łzy napłynęły jej do oczu, co natychmiast wywołało piekący ból w prawym oku. Szła dalej. Nagle nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Usiadła na pieńku. Wiedziała, że jej koniec jest bliski. Nikt jej nie odnajdzie w tym ciemnym lesie, a sama nie mogła używać Innocence. Zresztą była tak bardzo ranna, że obróciłoby się to przeciwko niej. Nagle usłyszała szelest. Serce podskoczyło jej do gardła. Mimo wszystko zasłoniła twarz rękami i oczekiwała na śmierć. Kroki stawały się coraz głośniejsze. Ktoś chwycił ją za rękę. Odgarnął jej ją z twarzy. Potem to samo zrobił z drugą. Risa otworzyła oczy. Tym kim zobaczyła, nie był Tyki ani żaden inny Noah. Był to ktoś zupełnie inny...

- N... Niemożliwe! To nie może być prawda! - wyszeptała przerażona. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Miała przed sobą swoją zmarłą przed dziesięcioma laty matkę...!
- Mamo? To ty? - zapytała niepewnie. Kobieta uklękła przed nią. Pogłaskała ją po twarzy.
- Risa, skarbie... - do jej oczu napłynęły łzy. Nie przejmowała się potwornym bólem oka. Zaczęła płakać. Z jej prawego oka spływały krwawe łzy. Kobieta otarła je.
- Mamo, ale... jak to możliwe? Przecież widziałam, jak ta Akuma cię... cię... - urwała. Nie mogła znieść ciężkich wspomnień. Mimo iż wydarzyło się to dziesięć lat temu, do dzisiaj nie mogła się z tym pogodzić. A teraz widziała swoją ukochaną mamę całą i zdrową!
Kobieta nic nie odpowiedziała. Dalej głaskała ją po policzku. Miała nieobecny wzrok. Nie patrzyła na Risę, lecz na nieokreślony punkt za nią. Risa zaczęła się niepokoić.
- Mamo? Co jest? - wyciągnęła rękę w jej kierunku. Dotknęła jej twarzy. Była zimna i sucha. Kompletnie bez życia.
- Mamo?! Co się stało? - była coraz bardziej przerażona. Zaczęła w panice ją dotykać (bez żadnych podtekstów proszę xD). Nagle kobieta wstała i poszła w głąb lasu. Risa postanowiła za nią pójść. Docierało do niej, że to nie jest jej matka. Wiedziała, że to tylko iluzja. Ale chciała się dowiedzieć, kto tak okrutnie zabawia się jej kosztem. Postać nagle znikła jej z oczu. Risa przystanęła. Zaczęła nasłuchiwać. Po chwili usłyszała szelest. Z krzaków wyłonił się Tyki.
- Wiedziałem, że przyjdziesz. Nawet najtwardsza Egzorcystka zmięknie, gdy zobaczy swoją ukochaną mamusię - powiedział i udał, że płacze. Risa była coraz bardziej wściekła. Na niego, za naśmiewanie się z jej uczuć, i na siebie, że dała się złapać w pułapkę. Zobaczyła kątem oka dwupoziomową Akumę, która zmieniła się w jej matkę. Zacisnęła zęby z bezsilności.
Tyki poprawił cylinder.
- Dobra, więc co teraz z tobą zrobić? - zaczął się zastanawiać. Wiedział, że Risa go nie zaatakuje, mimo iż miała ku temu świetną okazję. Jej Innocence chwilowo nie nadawało się do użytku.
Tyki podszedł do niej i przeniknął ręką do jej brzucha. Złapał ją za żołądek. Ścisnął. Risa nic już nie czuła. Tylko kaszlnęła krwią. W jej oczach nie było już widać życia. Tyki zaczął ściskać żołądek coraz mocniej. Już miał go wyszarpnąć, gdy nagle poczuł uderzenie w głowę.
- Risa! - krzyknął Lavi. Czekał, aż Tyki się od niej oderwie, by mógł go zaatakować ponownie. Tyki wstał i otrzepał teatralnie ubranie.
- Teraz to jestem wkurzony. - Powiedział i wyszarpnął rękę z brzucha Risy. Dziewczyna powoli osunęła się na ziemię.
- Pieczęć ognia! - Tyki odskoczył i stanął w powietrzu.
- Wiesz co, młody Egzorcysto? Tym razem cię oszczędzę. Jestem już zmęczony. Wystarczająco pobrudziłem sobie ubranie krwią. - Skrzywił się. - Do zobaczenia! - powiedział i zniknął. Lavi natychmiast podbiegł do Risy. Była nieprzytomna.
- Cholera! - Wziął ją na ręce i podbiegł do Amy, która wyłoniła się z krzaków.
- Zabiłaś tą Akumę?
- Jasne. Co z Risą? - dziewczyna stanęła na młotku Laviego. Zaczął się wydłużać i zmierzał w kierunku Zakonu.
- Nienajlepiej... Jest bardzo ranna i nieprzytomna. Boję się... - nagle Lavi się rozpłakał jak dziecko. Amy nigdy go takiego nie widziała. Pogłaskała go po policzku.
- Nie martw się, będzie dobrze - uśmiechnęła się do niego. Lavi otarł łzy i popatrzył na małą.
- To dzięki tobie. Ty ją uratowałaś. Dziękuję - powiedział.
- Nie ja, tylko Allen. Gdyby nie powiedział mi o Noah, jakiego spotkali, nie powiedziałabym ci o tym.
Lavi się zamyślił.
- Nie wiem czemu się ostatnio tak zaktywizowali. Jeszcze nigdy nie zaatakowali tylu Egzorcystów równocześnie - powiedział. Risa nagle otworzyła lewe oko.
- L... Lavi... - wyjąkała. Oczy dwójki Egzorcystów popatrzyły na nią.
- Risa! Ty żyjesz! - krzyknęła Amy i przytuliła czarnowłosą. Lavi nic nie powiedział. Miał oczy pełne łez.
- Dzięki... za pomoc... kochani... - powiedziała Risa. Lavi się do niej uśmiechnął. Nigdy jeszcze nie był taki szczęśliwy.
- Witaj w domu...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yo-chan dnia Nie 15:14, 14 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Pią 22:30, 03 Paź 2008 
Temat postu:

- Komui kazał mi śledzić Alena i Lenę... chciał dowiedzieć się co się tam dzieje. Na pierwsza misję wysłał ich tak po prostu. po chwili dopiero się kapnął, że może coś między nimi zajść. I miał rację.- W tym momencie Kanda dostał z liścia od Fil. Była cała czerwona ze złości, a biedny siwek stał przed nimi i patrzył się na ich kłótnie z lekkim zobojętnieniem.
- masz go przerosić.
- co?
- Słyszałeś, Yuu!- powiedziała trochę głośniej, przy czym pokazała palec, tak jak to robi mamusia kiedy nie wyniesiesz śmieci. W tym przypadku palec był o wiele groźniejszy. Kanda doskonale wiedział, że jeżeli nie zgodzi się przeprosić krasnala, nie będzie ani związku, ani rzeczy z nimi związanych. Wstał więc z ziemi, na której przesiadywał po odrzucie, otrzepał spodnie i burknął coś pod nosem, tak cicho, aby tylko Allen mógł to słyszeć. Po czym wziął za rękę Fil i pociągnął ją w stronę swojego pokoju. Zrobił to delikatnie. doskonale wiedział, że gdyby ją pociągnął, dostałby w drugi policzek. Był już przyzwyczajony. Miał już dwa siniaki, ale warto było. Fil zawsze mu się odwdzięcza.
- Yuu, dlaczego to zrobiłeś?
- Dobrze wiesz, że gościa nienawidzę...- usiadł przy małym stoliku. na nim stała świeczka, a przy niej jakiś stary zeszyt. Kanda co wieczór pisywał w nim coś. nigdy jej go nie pokazał. Ona siadła na przeciwko i popatrzyła mu w oczy. jednak on był zajęty zdrapywaniem wosku z blatu stołu.
- Moglibyście się kiedyś dogadać...
- A ty mogłabyś przestać mnie bić... Dlaczego jesteś taka uparta? Zrobiłem ci coś?- po pierwszym pytaniu dziewczyna spuściła głowę i odruchowo chwyciła się za swoją rękę. Trzymała ją mocno, przy czym ściskała pięść, tak jakby chciała oddać krew.
- Nie powiedziałam ci wszystkiego do końca... kiedyś... miałam przyjaciela. znaliśmy się od dzieciństwa. Mieszkał kilka ulic od mojego domu, a jak dobrze wiesz ta mieścina nie jest zbyt duża. Tam znają się wszyscy. Po kilku latach powiedział, że jestem jego dziewczyną. chciałam mu to wybić z głowy. Chwycił mnie za rękę...chciał mi coś zrobić. Zaczął się po mnie drzeć... nagle wepchnął mnie na siano w oborze... zazwyczaj tam się po prostu bawiliśmy, a później było to nasze ulubione miejsce spotkań. Chciał mnie zgwałcić... Wtedy pierwszy raz moje oczy zadziałały na prawdę. prawie go zabiłam. Był cały we krwi. uciekłam stamtąd...miałam 17 lat... Wtedy ojciec wysłał mnie tutaj, żebym była od tego wszystkiego z daleka. Żeby mnie nie sądzili. Wmawiali mu, że coś mu się ubzdurało... od tamtego czasu go nie widuję...
W połowie opowieści już siedziała na kolanach Kandy i była w niego wtulona. Płakała bardzo długo. Yuu nie musiał nic mówić. wystarczyło jej to, że był blisko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 23:16, 03 Paź 2008 
Temat postu:

Otworzyła oczy. Zobaczyła śpiącą Amy, opartą o jej łóżko, i Laviego, stojącego w drzwiach i rozmawiającego z lekarzem. Próbowała coś powiedzieć, ale nie potrafiła. Lavi zobaczył jej otwarte oczy. Usłyszała jego radosny krzyk. Zobaczyła jak Amy się budzi, a po chwili zaczyna płakać. Ze szczęścia. Rudowłosy także zaczął płakać. Lecz nie otarł łez. Lekarka sprawdziła, czy wszystko w porządku z kroplówką, a po chwili wyszła. Amy wyczuła chwilę i także opuściła pokój, zostawiając Laviego i Risę samych. Lavi wziął jej rękę w swoje.
- Tak bardzo za tobą tęskniłem... - powiedział. Łzy wciąż płynęły.
- Ja... za... wa... mi... też... - wyszeptała dziewczyna. Nagle zdała sobie z czegoś sprawę. Podniosła swoją rękę do twarzy i dotknęła swojego prawego oka. Miała na nim opatrunek.
- Lavi, co z moim okiem?
- Lekarze mówią, że da się je uratować. Widać masz większe szczęście niż ja kiedyś... - uśmiechnął się.
- Opowiesz mi kiedyś, jak je straciłeś? - spytała.
- Kiedyś - powtórzył Lavi. - Na razie odpoczywaj. Ja muszę już iść - powiedział z wyraźnym niezadowoleniem w głosie. Wstał i zaczął zbierać swoje rzeczy. Przed wyjściem pochylił się nad Risą i ją pocałował. Ona chwyciła jego twarz i przytrzymała, jakby chciała, by ta chwila trwała wiecznie. Lavi wytrzymał tak pół minuty, po czym delikatnie zdjął jej ręce z twarzy.
- Przyjdę jutro, obiecuję - powiedział, po czym wyszedł. Risa została sama. Zauważyła, że Lavi przyniósł jej trochę gazet i smakołyków.
- Cały Lavi - powiedziała i uśmiechnęła się do siebie.

***

- Auć! Uważaj, jak chodzisz! - Lavi spojrzał zdziwiony na Allena. Był dziwnie zamyślony, kompletnie nieobecny.
- Przepraszam - odburknął i poszedł dalej. Lavi oglądnął się za nim, po czym poszedł przed siebie.

***

Allen poszedł do swojego pokoju. Wciąż nie mógł się otrząsnąć. Wiele już w swoim 15-letnim życiu widział, ale jeszcze nigdy tak pięknej dziewczyny. Była to jakaś koleżanka Lenalee. Miała piękne niebieskie oczy, długie, blond falowane włosy i cudowne ciało... Zrozumiał, że to nie Lenalee jest jego prawdziwą miłością, tylko ta dziewczyna. Zobaczył ją przy stołówce, kiedy rozmawiała z Lenalee. Śmiały się. Chyba przyjechała ją odwiedzić. Kiedy ją zobaczył, nie mógł oderwać od niej wzroku. Kiedy zauważyła, że się na nią gapi, przestała się śmiać i popatrzyła na niego tak przenikliwie, że przeszyła go tym wzrokiem na wylot. Niestety, nie mógł zbyt długo upajać się jej widokiem, gdyż szedł do Komuiego. Przez chwilę chciał zapytać Lenalee o nią, ale pomyślał, że głupio by to wyglądało. Najpierw się do niej dobiera, a potem próbuje wyrwać jej koleżankę? O nie. Ale z drugiej strony nie wiedział, co robić. Nie mógł sobie znaleźć miejsca. Postanowił zaryzykować. Poszedł do Lenalee. Zapukał. Po chwili otworzyła mu czarnowłosa.
- Cześć Allen-kun, o co chodzi? - zapytała.
- Hej Lenalee, słuchaj... chciałem cię zapytać o twoją koleżankę, z którą dzisiaj gadałaś przy stołówce... Jak się nazywa...?
Lenalee znaczącym gestem wskazała mu na łózko. Przerażony rozpoznał siedzącą na nim postać. Tyle że tym razem obiekt jego westchnień był ubrany tylko w cieniutką halkę z falbankami...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Sob 11:29, 04 Paź 2008 
Temat postu:

Obudziła się na jego łóżku. Nagle zaczęła kichać i smarkać jak szalona, przez co jego też obudziła. On postanowił spać na krześle. Coś tam gadał, że razem się nie zmieszczą, ale dziewczyna już go wtedy nie słuchała.
- Rany, co ty tak kichasz??- Kanda spadł z krzesła i podturlał się bliżej do niej.
- to przez ciebie i te twoje wczorajsze wygłupy...- Fil miała na myśli incydent z zimną wodą pod prysznicem. Yuu, po wysłuchaniu jej opowieści, wziął ja na ręce i zostawił ją w łazience. Akurat w zamku jest tak, że prysznice dziewczęce nie są zbyt dobrze oddzielone od pryszniców chłopców. Dlatego są wydzielone godziny mycia dla grup. Czarnowłosy podciągnął się na ściance i przekręcił dziewczynie kurek. Kiedy zaczęła piszczeć, on z satysfakcją zaczął się z niej nabijać. Filippa dobrze wiedziała, kto to zrobił, więc odpłaciła mu pięknym za nadobne.
- to czemu ja nie kicham?
- Ty jesteś jakiś odporny na przeziębienia chyba...- położył się obok niej i mocno ją przytulił. Trzęsła się z zimna, dlatego postanowił jej pomóc.- Ja ci wczoraj opowiadałam o moich dziwnych przeżyciach, to teraz ty mi opowiedz coś ciekawego...
- Ale się nie śmiej ze mnie.
- obiecuję.- pocałowała go w czoło i zaczęła z wielką uwagą słuchać.
- A więc...umiem śpiewać...- dziewczyna od razu parsknęła, po czym chłopak przyłożył jej lekko poduszką.- miałaś się nie śmiać...
- Jaka jest związana z tym historia?- oddała mu druga poduszką.
- Żadna, tylko to, że nikt o tym nie wie, a jak komuś powiesz to nie wyjdziesz z mojego pokoju przez następne kilka nocy...- uśmiechnął się do niej i miał zamiar rozpiąć jej spodnie, ale Fil go zatrzymała.
- Ej, jeden raz to mi jeszcze ksiądz wybaczy, ale dwa razy?- popatrzył się na nią jak na świra.- No chyba jesteś religijny! W końcu masz innocence!!
W tym momencie objawiła się świętobliwość drogiej jego sercu Filippy. W tym momencie nie dała mu innego wyboru. Albo ją zgwałci, albo poprosi o rękę. Pierwsza opcja była kusząca.
- Filuś, ty chyba żartujesz sobie...- mruknął chłopak głaskając ją po głowie.
- Wcale a wcale nie żartuje. Nie chce powtórki sytuacji sprzed roku, dlatego też jak już mam chłopaka to chcę mieć go na stałe.
- No ale przecież masz mnie na stałe!- burknął i pocałował ją. Fil wyrwała się.
- czyli tylko o to ci chodzi, co?- wstała i podeszła szybko do drzwi, ale Kanda, żeby nie chwycić ją za rękę, pociągnął ją za cały tułów i przygwoździł jej ręce do łóżka.
- Dobrze wiesz, że nie tylko o to mi chodzi...Kocham cię, i nie chcę tego zaprzepaścić durnymi kłótniami o byle co.
- C-co powiedziałeś?
- że nie chcę...
- Nie, o to pierwsze mi chodzi...- uśmiechnęła się i objęła jego szyję.
- Kocham cię?
- Mhmmm...- pokiwała głową i pociągnęła go do pozycji poziomej.
- Kocham cię...- zaczął ją delikatnie całować, ale dziewczyna po chwili zaczęła kichać.- Chyba musimy poczekać z tymi pieszczotami, aż wyzdrowiejesz.- usiadł obok niej, przykrył ją kołdrą i wyskoczył z pokoju bez słowa. Wrócił po kilku minutach z jakąś ciepłą herbatką z miodem.
- A może najpierw przeniesiesz mnie do mojego pokoju? Jak Komui to zobaczy, to będzie buba.
- Co będzie?
- Buba będzie.- wstała, wzięła herbatkę od Kandy i pomaszerowała w stronę swojego pokoju. Zatrzymała się w połowie drogi, kichnęła i odwróciła w stronę chłopaka.- Idziesz ze mną, czy mam tak tu stać i czekać?- szybko do niej podszedł i wziął ja na ręce. Po drodze popijała ciepły napój, a Yuu proponował jej śniadanie do łóżka, żeby jeszcze bardziej nie przeziębiła się podczas schodzenia do jadalni po tych marmurowych schodach.
- Mogę poprosić kucharza, żeby zrobił coś specjalnego.. albo ja ci coś zrobię...
- Ty specjalnie mnie przeziębiłeś, żeby tak skakać koło mnie? Nie jestem śmiertelnie chora. Mogę sobie sama po wszystko iść.
- Nie pozwolę ci na to! Dobrze o tym wiesz.
- Nie bądź uparty.
- Nie jestem uparty!! To ty jesteś uparta- gdy zauważył, że dziewczyna wypiła całą herbatę, podrzucił nią do góry, żeby się uspokoiła. Pasowali do siebie. Nawet kiedy będą się upominać, że kłócą się o głupoty, i tak to będą robić.
- Schodzę z ciebie!- powiedziała donośnym głosem, ale kiedy zrobiła to, Kanda podniósł ją jeszcze raz i poleciał tak szybko, że nie miała szans zrobić tego po raz drugi.- I widzisz!! Zgubiłam bambosze przez ciebie.

Bambosze znalazł Lavi, który dostał nimi w łeb...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:08, 04 Paź 2008 
Temat postu:

Siwka zamurowało. Nie wiedział ile stał wpatrzony bez słowa w piękną blondynkę, ale chyba trwało to za długo. Dziewczyna wstała i podeszła do niego. Pomachała mu przed oczami. Allen w końcu się otrząsnął i wyjąkał:
- Cz... Cześć - na więcej się nie zdobył. Blondynka nagle wybuchnęła śmiechem. Lenalee, która dotychczas biernie obserwowała tą scenę, także zaczęła się śmiać. Allen stał zakłopotany. W końcu dziewczyna przestała się śmiać i zwróciła się do niego:
- Mały, czego ode mnie chcesz? Nie mam czasu - spojrzała na niego lekceważąco. Allen nagle zapragnął zapaść się pod ziemię. Zarumienił się, odwrócił się na pięcie i wybiegł z pokoju. Dziewczyny popatrzyły na siebie zdziwione.
- Dziwnego masz kolegę - zaśmiała się blondynka. Lenalee przytaknęła niepewnie. Wiedziała, co znaczy to dziwne zachowanie Allena, bo w jej obecności też się tak zachowywał kilka miesięcy temu...

***

- Dobrze, że te bambosze nie spadły na kwiaty - warknął wściekle Lavi do Kandy. Ten tylko się zaśmiał.
Tak jak obiecywał, przyszedł do Risy następnego dnia. Akurat spała. Wszedł cichutko, położył na stoliku książki, które jej przyniósł, nalał wody do wazonu i wsadził tam kwiaty, które przyniósł i usiadł na krześle. Przez chwilę popatrzył na jej piękną twarz. Przypomniał sobie ostatnie dni, kiedy martwił się o nią. Kiedy odzyskała przytomność po uratowaniu, po chwili znowu ją straciła. Trafiła natychmiast do szpitala na intensywną terapię, ale lekarze nie obiecywali, że się obudzi. Jaka to była ulga, kiedy po nerwowym dniu otworzyła oczy... Patrząc teraz na jej gojące się rany, nie miał wątpliwości, że jeszcze będzie szczęśliwa. Że będą mogli być razem.
Po chwili wstał i poszedł w kierunku drzwi, ale nagle usłyszał jej głos:
- Lavi, zaczekaj! - podciągnęła się na łóżku, ale po chwili znowu na nie opadła. Jęknęła z bólu.
- Risa, nie przemęczaj się! - Lavi do niej podbiegł. - Twoje rany się jeszcze nie wyleczyły...
- W porządku - powiedziała. Wyciągnęła do niego ręce. Lavi przytulił ją najmocniej jak mógł. Chciał jeszcze mocniej, ale jej rany na to nie pozwalały. Nic nie mówili. Trwali po prostu w tym upajającym stanie, aż do pokoju weszła ekipa, złożona z Lenalee, Amy, Kandy i Fil... Kiedy obczaili, co się dzieje, mocno speszeni chcieli wyjść, ale na ich szczęście (i nieszczęście Laviego) Risa pokazała im ręką, żeby podeszli. Chcąc nie chcąc, Lavi wypuścił dziewczynę z objęć. Przyjaciele przynieśli prezenty. Lenalee niosła czekoladowy tort z kolorowym napisem "Witamy w domu, Risa!" i podpisami wszystkich przyjaciół.
- Czekoladowy, twój ulubiony - uśmiechnęła się.
Amy miała pudełko owinięte kokardą. Po otwarciu okazało się, że w środku była piękna niebieska sukienka.
- Kupiłam ją z własnych oszczędności - powiedziała dumnie.
Kanda, podobnie jak Lavi, przyniósł kwiaty. Ponieważ szpitalny wazon wykorzystał Lavi, do postawienia ich wykorzystał butelkę po soku. Fil, która nie wiedzieć czemu była cała zasmarkana, przyniosła ulubione czekoladki Risy.
- Dziękuję wam, kochani - powiedziała wzruszona Risa. Lenalee podeszła do niej bliżej i spytała:
- Jak się czujesz?
- Lepiej. Wciąż nie mogę się ruszać, ale rany się goją - odparła. Do rozmowy włączyła się po chwili Fil i, o niebiosa, Kanda. Amy podeszła do stojącego z boku naburmuszonego Laviego.
- Co, zazdrosny? - spytała z wyraźną kpiną w głosie.
- E tam, ona nie należy do mnie. - Powiedział, po czym odwrócił się na pięcie i dołączył do rozgadanego towarzystwa. Kanda pokroił tort. Sielanka trwałaby nadal, gdyby do pokoju nie wbiegł jakiś poszukiwacz i nie krzyknął:
- Generał Cross przybył!
Łyżeczka wypadła Risie z ręki. Z trudem przełknęła to co miała w ustach. Reszta Egzorcystów z wyjątkiem Laviego przestała zwracać na nią uwagę. Informacja ta kompletnie wytrąciła ich z równowagi.
- Coo? Co tak nagle? - pokrzykiwali. Lenalee z oczywistych względów nie była zadowolona.
- Znowu będzie mnie podrywał... - jęknęła. Miała powody do obaw. Kiedy ostatnio się spotkali, miała krótkie włosy i wyglądała bardzo niekobieco. Co będzie teraz, kiedy ma długie włosy do ramion i stój Egzorcysty, składający się z króciutkiej, czarnej sukienki z czerwoną falbanką?
Nagle poszukiwacz, stojący w drzwiach, zaczął pokrzykiwać:
- Idzie tu! Idzie! - wszedł szybko do środka. Risie tort stanął w gardle. Miała nadzieję, że jej nie zauważy, że on szuka Allena, nie jej, że ktoś ją zasłoni... Egzorcyści stanęli na baczność. Kiedy Marian wszedł do środka, nawet nie zwrócił uwagi na pozostałych. Od razu zatrzymał wzrok na Risie.
- Zostawcie nas samych - rzucił. Amy, Fil i Kanda popatrzyli po sobie zdziwieni, ale wyszli bez słowa. Tylko Lavi został.
- Do ciebie też się to odnosi, chłoptasiu - burknął Cross. Był wyraźnie zdenerwowany.
- Pan wybaczy, ale wolałbym uczestniczyć w tej rozmowie - powiedział stanowczym głosem. Cross chciał coś dodać, ale przerwała mu Risa:
- Lavi, wyjdź. To sprawy między nami.
Rudzielec nie próbował oponować. Odwrócił się i wyszedł z pokoju. Zobaczył, że trójka niedawnych gości stoi pod drzwiami i podsłuchuje.
- Wynocha stąd! To ich sprawy! - krzyknął wściekle.
- Chcemy się dowiedzieć, co ich łączy - zaprotestowała Amy.
- Proszę... idźcie stąd. Risa wam powie w swoim czasie. - Powiedział, po czym poszedł do swojego pokoju.

***

Allen tymczasem leżał w swoim pokoju. Był tak zawstydzony ostatnim wydarzeniem, że wstydził się pokazać Lenalee na oczy. Wiedział, że wszyscy idą odwiedzić Risę w szpitalu, ale nie mógł im towarzyszyć, mimo że bardzo chciał. To było tak kompromitujące wydarzenie, że chciał je szybko wymazać z pamięci. Nie dane mu to jednak było, gdyż usłyszał pukanie do drzwi. Powiedział "proszę", po czym drzwi się otworzyły. Ktoś wszedł i zamknął drzwi. Siwek miał zamknięte oczy, więc nie wiedział kto to. Postać cicho podeszła do jego łóżka. Nagle poczuł na swojej twarzy włosy. Otworzył przerażony oczy i ujrzał... tajemniczą blondynkę, pochylającą się nad jego twarzą.
- T... To ty?? - wyszeptał przerażony. Nie odpowiedziała. Podniosła się i zaczęła się rozbierać. Miała tylko sukienkę na sobie, więc nie miała dużo do roboty. Allena zamurowało. Nie mógł z siebie wydusić słowa. Usiadł na łóżku. Ona podeszła do niego, uklękła i rozpięła mu spodnie. Allen wiedział, co zaraz nastąpi.
- Zaczekaj, ja... nawet nie znam twojego imienia... - wyszeptał przerażony. Dziewczyna popatrzyła na niego.
- Reika - powiedziała, po czym przystąpiła do pracy. Allen odpłynął. Miał dopiero 15 lat i nie wiedział, że seks to aż taka przyjemność. Kiedy skończyła, położyła bezwładnego Allena na łóżko i zaczęła go rozbierać. Po chwili był nagi. Potem nastąpiło coś, co zmieniło życie Allena na zawsze...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Nie 16:57, 05 Paź 2008 
Temat postu:

- Yuu...mógłbyś dać mi spokój przynajmniej na jeden dzień. Jestem uśpikana, pomijając fakt, że to przez ciebie, brzuch mnie boli, mam okres, nie mogę się ruszyć z łóżka, a ty mi jeszcze machasz jakimś czymś przed oczami.
- Chciałem tylko powiedzieć, że znalazłem twoje bam...bosze(prawie jak ban kai xD ). ciężka sprawa z nimi była, bo podobno spodobały się Crossowi...Ale udało mi się.
- Bardzo ci dziękuję...- usiadł przy niej i chwycił ją za rękę.
- Mogę z tobą pobyć?- dziewczyna od razu zrozumiała, że znowu dostał jakieś durne zadanie od Komuiego i nie ma jak się z tego wyplątać. Jej dłoń była bardzo zimna. Ogrzewał ją delikatnymi ruchami palców. Schylił głowę i pocałował jej rękę.- Za dwa tygodnie... jadę do Azji. Komui powiedział mi, że będę tam co najmniej dwa lata...A ty jesteś im potrzebna tutaj.- Fil podciągnęła się na rękach. miała łzy w oczach, ale nie chciała zdradzić swojego smutku. Yuu od razu ja przytulił.
- Musisz?- wymamrotała przez łzy, co spowodowało u niej jeszcze większy katar.
- Ej, ale ja przecież wrócę. a na razie jestem tutaj, więc nie martw się.
- Całe dwa lata będę musiała być z bratem i Risą...- Kanda popatrzył się na nią dziwnie- Ups...wygadałam się... Yuu...bo ja ci chciałam powiedzieć, że to rude coś to mój braciszek starszy jest, który umarł, ale nie umarł. Ojciec by go zabił gdyby się dowiedział...
- Lavi jest twoim bratem?- wciągnęła głośno powietrze nosem i pokiwała głową.- Rany Boskie... fajną masz rodzinę, nie ma co...- przytulił ją jeszcze mocniej i pogłaskał po głowie.- jakoś zaakceptuje twojego durnego brata...
- Nie rozśmieszaj mnie...- uśmiechnęła się przez łzy.

***

Komui zgodził się na pomysł Filippy. Dziewczyna postanowiła odprawić bal dla całej młodzieży w zakonie. Postanowiła zabawić się ze wszystkimi przed wyjazdem Kandy. Chciała spędzić z nim mile ostatnie dni. Na drugi dzień, było już wiadomo, że za 13 dni, czyli w ostatnia noc, kiedy będą razem, będzie prawdziwy bal. Nie tam jakaś durna dyskoteka. Wszyscy w garniturach, dziewczyny w sukniach.
- Będzie jak w bajce...- skomentowała swój pomysł na jadalni. Była już zdrowa. Pielęgniarka zaaplikowała jej żubrówkę, a każdy człowiek wie, że to właśnie jest najlepsze na katar. - Zaraz wracam...- pozbierała wszystkie talerze i pomaszerowała do kuchni. kiedy wracała, zobaczyła jakąś blond cizię, przylegającą do Kandy. Przyspieszyła kroku.
- Przepraszam bardzo, to moje miejsce.- Blondynka nie posłuchała i jeszcze bardziej przykleiła się do Yuu, który był już na granicy wytrzymałości i najchętniej przywaliłby jej. Filippa pociągnęła ją za te blond kudły i usiadła z powrotem na swoim miejscu. Blondyna próbowała zrobić jej to samo, ale tym razem Kanda stanął jej na drodze. Fuknęła pod nosem i obróciła się na pięcie.
- Co to było??- spytał się Lavi z pełnymi ustami.- Ta laska mi się narzuca już od dwóch dni...
- Trzeba się popytać innych... ona jest jakaś dziwna.- wymamrotała Fil, patrząc na Yuu.- A ty nie mogłeś jej odepchnąć? Lubisz jak dziewczyna się do ciebie klei?
- Nie, bo tylko ty się możesz do mnie kleić.- pocałował ją, po czym zobaczył reakcje Laviego. wyglądało to jak odruch wymiotny.- Twój brat ma coś przeciwko temu?
- S-skąd on wie, że ja jestem twoim bratem??!!- wyskoczył rudowłosy i zaczął machać widelcem.- Kulka, dostaniesz w łeb!!
- Uspokój się, Lisku!!
- Ale macie przezwiska...- wymamrotał Yuu, uderzając głową o stół.- Kuleczko, podaj mi sól...- Fil nawet go nie słuchała i po prostu rzuciła mu solniczkę.
- W końcu musisz się przyznać, że masz taką seksowną siostrę jak ja!
- Prędzej mi tutaj kaktus wyrośnie!! A jak ojciec się dowie, to cię normalnie uduszę!
- Dobra, zmieńmy temat, bo jesteś uparty, głupi, arogancki.. a w dodatku w ogóle seksowny nie jesteś!
- Z tym mogę się zgodzić...- powiedział Kanda bawiący się solą na stole. Gips bardzo mu w tym przeszkadzał.
- Zamknij się!- wrzasnęli razem i usiedli na swoich miejscach.- Chciałam się ciebie spytać, czego Cross chciał od Risy.- zaczęła fil, patrząc sie na poprawiającego włosy brata.
- Nie mam zielonego pojęcia. A gdybym nawet to wiedział, to i tak bym wam nie powiedział.
- mnie to nic nie obchodzi...- czarnowłosy wstał- Muszę coś załatwić...- i wyszedł z sali. Filippa nagle posmutniała. dobrze wiedziała, że chce się już wszystkiego dowiedzieć na temat wyjazdu.
- Co taka smutnaś jest? Poproś kretyna w beretce, żeby ciebie z nim wysłał.
- Nie mogę... Przecież On nie jest na smyczy. On nie należy do mnie, a ja nie należę do niego...szkoda...
- macie dziecinne problemy...
- Ty popatrz na siebie i na naszego ojca! to jest dopiero dziecinny problem. Uważaj sobie, jak przyjedzie kiedyś tutaj!
- Wtedy zamierzam być na misji!- Lavi podciągnął się i pomaszerował do swojego pokoju.- Zobaczymy się wieczorem!
- Kiedy niby się umawialiśmy?- szepnęła sama do siebie, po czym uśmiechnęła się. Teraz trzeba wykorzystać jak najlepiej ostatnie tygodnie z Kandą...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aqua dnia Nie 18:19, 05 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum zUo Strona Główna -> Nasze Historie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
MSHandwriting Theme Š Matt Sims 2004
phpBB  © 2001, 2004 phpBB Group
Regulamin