Czyli nasze opowiadania XD
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Rejestracja Zaloguj

Dzieje Allena Walkera i jego ptaszka
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum zUo Strona Główna -> Nasze Historie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:11, 05 Paź 2008 
Temat postu:

Kiedy tylko Lavi wyszedł, Cross zamknął drzwi i usiadł przy łóżku Risy. Sięgnął po papierosa.
- Nawet nie próbuj. Dobrze wiesz co myślę o dymie papierosowym.
Cross mruknął coś pod nosem i schował go z powrotem.
- Czego chcesz? Nie próbuj mi wmawiać, że się o mnie martwiłeś. Nie udawaj dobrego wujka, Marian! - krzyknęła Risa i trochę zbyt gwałtownie się poruszyła, co poskutkowało skurczem. Opadła z powrotem na łóżko.
- Uspokój się, Różyczko. Chciałem tylko...
- Nie mów do mnie Różyczko!!!
- Dobrze, przepraszam. Riso, chciałem ci o czymś powiedzieć. Stało się coś strasznego.
- O co chodzi? - spytała i sięgnęła po niedojedzony tort.
- Twój ojciec... nie żyje. Został zabity przez Akumę.
Wiadomość ta nie poruszyła bardzo Risy. Spokojnie zaczęła kończyć tort.
- No to historia się powtarza, co? Coś te Akumy bardzo gustują w naszej rodzinie - powiedziała z wyraźnym cynizmem w głosie. Cross westchnął.
- Wiem, że mój brat cię skrzywdził, ale...
- Możemy o nim nie rozmawiać? Ja jem - burknęła.
- Daj mi dokończyć. Kiedy do niego dotarłem, był już na skraju śmierci. Pochyliłem się nad nim i wtedy powiedział: "Przeproś Risę za to wszystko, co jej zrobiłem, i poproś, by była na moim pogrzebie". Po czym zamknął oczy.
Risa udała wzruszenie.
- Super. Ukroisz mi jeszcze ciasta?
- Risa, on to mówił na poważnie. Myślisz, że dlaczego tutaj przyjechałem taki kawał drogi? - powiedział Marian, krojąc tort. - On naprawdę cię kochał, ale po śmierci matki...
- Dobrze dobrze, skończ już. Chyba już zauważyłeś, że nie mogę przyjechać na pogrzeb w takim stanie. Ale zmów za mnie jedną Zdrowaśkę nad jego grobem, dobrze?
- Tylko jedną? No cóż, nigdy nie należałaś do hojnych osób - zaśmiał się Cross. - Co ci się stało?
- Walczyłam z Tykim Mikkiem.
- Oj, to nic dziwnego że tak ucierpiałaś. Nawet mój głupi uczeń Allen był ciężko ranny po potyczce z nim...
- Wujaszku, mógłbyś pójść po Laviego? - powiedziała, ignorując jego słowa. - Wygoniłeś go, to teraz go tu przyprowadź...

***

Allen obudził się rano z bólem głowy. Podniósł się i spostrzegł, że jest całkowicie nagi.
- Co by było, gdyby Lenalee albo Reika tu weszły... - powiedział i się zarumienił.
Właśnie, Reika... Przypomniał sobie, co działo się poprzedniego dnia. Nagle poczuł pod sobą mokre prześcieradło.
- No to pięknie - mruknął. Wstał, ubrał się i zmienił pościel, gdyż na szczęście miał w szafie zapasową. Poczuł straszny głód i zdał sobie sprawę, że nie jadł nic od 18 godzin. Zszedł na stołówkę. Rozejrzał się za przyjaciółmi i dostrzegł Kandę. Już zmierzał w jego kierunku, kiedy nagle zobaczył... jego ukochaną, z którą spędził ostatnią noc, mizdrzącą się do niego! Poczuł zarówno gniew, jak i rozczarowanie. Zamówił hamburgera na wynos i wybiegł ze stołówki. Po drodze zderzył się z Fil. Burknął "przepraszam" i pobiegł dalej. Fil obejrzała się za nim zdziwiona, ale szybko przestała o nim myśleć, gdyż zobaczyła to samo co on przed chwilą...

***

- Słyszałaś? Kanda wyjeżdża do Azji na dwa lata! - tymi słowami Lavi powitał Risę, kiedy przyszedł do niej po południu. Leżała na boku i udawała, że śpi. Lavi podszedł do łóżka, kucnął i ją pocałował. To był najlepszy sposób, by otworzyła oczy.
- No nie, znowu masz tą opaskę? Ściągnij ją - poprosiła.
- Nie, bez niej grzywka mi spada na oczy - powiedział. - Wracając do Kandy...
- Ale ja chcę teraz zająć się tobą - przerwała mu i pogładziła go po policzku.
- Jak wolisz - powiedział. Objęli się i zaczęli całować. Namiętniej i namiętniej, aż samo obejmowanie im przestało wystarczać. Lavi wszedł na łóżko i położył się na dziewczynie. Może doszłoby do czegoś więcej poza całowaniem, ale do pokoju nagle wszedł Cross. Lavi natychmiast zeskoczył z łóżka, ale Marian zdążył już coś zobaczyć.
- No no, więc już wiem, jak się zabawia młodzież pod nieobecność dorosłych - Spojrzał na Laviego. - Nie wstydź się chłopaczku, to nic złego. Jakbyś wiedział, co ja wyprawiałem w twoim wieku, to by ci coś opadło - zaśmiał się. Spojrzał teraz na swoją bratową. - Ładnie obchodzisz żałobę po tatusiu, nie ma co - mruknął. Lavi podskoczył.
- Twój ojciec umarł?! Czemu nic nie mówisz?!
- Zapomniałam - powiedziała i sięgnęła po jabłko.
- Jak można zapomnieć o śmierci ojca!? - wykrzyknął oburzony Lavi.
- Właśnie, zwłaszcza takiego dobrego człowieka jak mój brat - mruknął Cross. - Chwila! Wygadałem się! Chłopcze, nie mów nikomu o tym, co tutaj usłyszałeś, dobrze?! Bo jeśli ktoś się o tym dowie, to...
- Wujku, spokojnie! On już o tym wie. - Powiedziała dziewczyna. - W każdym razie, co chciałeś?
- Wyjeżdżam i chciałem się z tobą pożegnać - powiedział Cross. Podszedł do jej łóżka i ją przytulił. Dziewczyna, zdziwiona, nie protestowała.
- Żegnaj, wujku. Pozdrów tatę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Nie 23:07, 21 Gru 2008 
Temat postu:

Fil podeszła do dziewczyny, pociągnęła ją za włosy i strzeliła w pysk. Kanda nie miał nawet szansy żeby zareagować jakkolwiek. Wymamrotał coś w stylu "zostaw ją", lecz kobieta powycierała szybko krew i strzeliła Filippie. Kiedy znów chciała ją uderzyć, Yuu chwycił ja za blond kłaki i pociągnął tak mocno, że wylądowała na ziemi.
- Nie obchodzi mnie to że jesteś dziewczyną.- ciągnął dalej pochylając się nad nią. Był tak blisko, że Reika widziała tylko jego czarne oczy.- Jeżeli jeszcze raz ją tkniesz... jeżeli zrobisz COKOLWIEK żeby ją wkurzyć... pożałujesz, że jesteś dziewczyną.
Puścił ją, po czym podszedł do jasnookiej i podniósł ją delikatnie. Przytulił ją jednym ramieniem, a palcami u drugiej ręki sprawdzał czy przypadkiem nie jest ranna. Przeczesał jej włosy palcami, popatrzył na podbite oko i pocałował ją.
- Wszystko dobrze?- przytulił ją mocniej. Ani razu nie popatrzył na blondynkę zwijającą się powoli z jadalni.
- Co ona chciała od ciebie?
- nie pozwalała mi spokojnie zjeść. to też mnie wkurzyło.- Choć Yuu powiedział to bardzo spokojnie, Dziewczyna zaśmiała się. Uwielbiała ta jego minę. Jakby mogła, nigdy by nie pozwalała mu się uśmiechać. Ale wtedy był jeszcze ładniejszy. Jego oczy były przepełnione słodyczą. Zawsze się o nią troszczył. Zawsze był przy niej. Czemu to ma się zmienić? Żałowała, że nie jest jej własnością...

***

- Cześć Risa, jak się czujesz?- Filippa naprawdę nie miała co robić. Chodziła do niej codziennie, tylko po to, aby zadać to rutynowe pytanie, na które dziewczyna zawsze odpowiadała tak samo. Fil nie wiedziała co ze sobą zrobić. Za tydzień miała być impreza. Za tydzień nie będzie Kandy. Postanowił ją nauczyć samoobrony- czyli walki mieczem. Chciał jej zostawić swój drugi najlepszy miecz- był bez innocence, ale był także niesamowicie ostry jak na miecz. oczywiście na sam początek mieli walczyć kijami.
- Mam się świetnie, wyśmienicie i wybornie.- powiedziała z uśmiechem, po czym dodała.- spadaj stąd albo wezwę Laviego i cię po prostu wyniesie do Kandy.
- Eh...- także obdarowała ją uśmiechem i powoli zbierała się do wyjścia.- byłam tu 15 sekund... mój nowy rekord.
- Niedługo będzie to zero sekund. Wypuszczają mnie jutro.
- to bardzo dobrze! Cieszę się! Ale coś mi się wydaje, że Lavi bardziej...- pożegnała się z nią i poszła w stronę sali treningowej. Tam Kanda przesiadywał, kiedy ona była zajęta. Nigdy tam nie była. Nigdy go tam nie widziała. Bo tak naprawdę nie znała go. Czemu?
- Cześć Yuu...- ściągnęła buty i podbiegła do miejsca w którym siedział. Poklepał podłogę, co miało znaczyć, iż ma siąść obok niego. Był ubrany w czarny T-Shirt i jakieś dżinsy. Ubierał się zawsze na czarno. to była jedyna informacja, o której miała pewność. Coraz częściej zauważała, że nie powinna z nim być. Może jednak będzie lepiej jeżeli odjedzie? Usiadła na miejscu wyznaczonym przez niego. Wtedy podał jej kij długości miecza. Był zrobiony z bambusa. Lekki, szybki, ciosy bolą jak cholera.
Wstali oboje. Czarnowłosy zaczął jej tłumaczyć jak to się powinno trzymać itp. itd. Nie zrozumiała nic. On jednak tego w ogóle nie zauważył. Kazał jej uderzyć. Próbowała w lewo, on strzelił ją w prawo. aż zachrupotał jej bok. Chwyciła się za obolałe miejsce. Popatrzyła na niego wzrokiem małego psa proszącego o kość. Miała w oczach łzy.
- Teraz nie jestem twoim kochankiem. Jestem twoim wrogiem.
Kochanek? Nigdy by to jej przez usta nie przeszło. Jednak to określenie mówiło cała prawdę o ich związku. Nic tylko całusy, seks i więcej całusów. Jeżeli chce być moim wrogiem, niech tak będzie.
Zamachnęła się na lewa flintę, jednak Kanda odparował to szybkim cięciem. Dziewczyna utrzymała koordynację, zrobiła piruet i strzeliła go w szyję. Tak przynajmniej myślała. Zablokował jej cios po czym rozpoczął ofensywę. Grad ciosów był nie do przebicia. Musiała ciągle się bronić. Jednak wyczuła to, że pierwszy cios był silny, a reszta dość słaba. Czy jemu naprawdę na niej zależało? Obróciła się na pięcie i walnęła go w kostkę. Stracił równowagę i upadł na nią. Na szczęście sparował upadek swoimi rękami. Dziewczyna dalej trzymała drewniany kij. Kanda oparł się pokusie wykorzystania ich położenia. Wstał szybko i wziął swój miecz. Fil zaczęła go atakować. O to tylko mu chodziło. Wiedział, że źle trzyma miecz, że jej rozkrok jest nie taki jak trzeba. Starała się go walnąć. Słuchała go. Kochała go.
W końcu dostał bo żebrach a ona znów w brzuch. Jego to nie bolało. Cios był mocny, ale on był przyzwyczajony do tego. Filippa upadła na ziemię jak kłoda. Nie mogła złapać oddechu. Chwyciła się za brzuch. Mężczyzna usiadł obok niej. Podniósł jej bluzkę i zobaczył duże siniaki z boku i na brzuchu. Przy jej podbitym oku wyglądało to jeszcze bardziej dramatycznie. Ściągnął koszulę i podniósł lewe ramię.
- Ty też mi zostawiłaś pamiątkę.- Żebro było definitywnie złamane. Jednak jego to nie bolało. Jego to po prostu nie obchodziło. Dziewczyna próbowała się zaśmiać, ale brzuch od razu ją rozbolał. Popatrzyła mu w oczy. Jego wzrok był przenikliwy jak nigdy dotąd. Dobrze wiedział o czym myśli przed i w czasie walki. Ale czy to była prawda? schylił się nad jej brzuchem i zaczął go całować. Delikatnie. Pierwszy raz. Każdy pocałunek był dla niej jak przeprosiny. Za wszystko. Za to że ja walnął, za to że wyjeżdża, za to, że robi jej taką przykrość.W końcu doszedł do jej ust. Przed pocałunkiem wymamrotał cicho "przepraszam". To jej wystarczało.
- Będziesz moja?- Dalej był nad nią pochylony. Słuchał jej oddechu. Czuł jej wspaniały zapach. Nie chciał, żeby to go opuściło.
- Jestem twoja...- położyła dłoń na jego policzku. Miał w oczach łzy. Prawdziwe łzy.
- Na zawsze?
- Na zawsze.
- Czy... zostaniesz moją żoną?- dziewczyna nie spodziewała się tego pytania. Jednak wiedziała co odpowiedzieć.
- Tak...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aqua dnia Nie 23:15, 21 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:02, 14 Sty 2009 
Temat postu:

Risa wyszła już ze szpitala, jednak wciąż była jeszcze nieco obolała. W celu rekonwalescencji chodziła codziennie na krótkie spacery, najczęściej z Lavim, a kiedy był na misji, z Lenalee. Pewnego dnia, dwa dni przed imprezą, spacerowały razem i plotkowały. Lena opowiadała o ostatnich wydarzeniach i misjach na prośbę Risy, która była przez dłuższy czas odcięta od ich świata. Kiedy temat zszedł na sprawy sercowe, Risa nagle zapytała:
- A ty, Lenalee, masz kogoś na boku albo oku? - szturchnęła ją znacząco w ramię.
Lenalee nagle spochmurniała.
- Wiesz... wolalabym o tym nie mówić - odburknęła. Przypomniała sobie o przygodzie z Allenem w Rio. Gdyby nie trzymała pewnej sprawy w takim sekrecie, nie miałaby teraz problemów...
- Ok, jak wolisz - powiedziała Risa i udała, że nic się nie stało.

***

Wróciła ze spaceru wcześniej niż planowała. Umówiła się z Lavim na piątą, a była dopiero czwarta trzydzieści. Pomyślała, że zrobi mu niespodziankę i odwiedzi go wcześniej. Kilka godzin temu wrócił z ciężkiej misji i teraz ją odsypiał, ale dla swojej ukochanej chyba odpuści sobie te pół godziny, prawda?
Poszła pod drzwi jego pokoju i zapukała. Nikt nie otwierał. Zapukała znowu. Wciąż zero reakcji. Nacisnęła więc klamkę. O dziwo, drzwi były otwarte. W pokoju nikogo nie było.
- Dziwne - pomyślała. Zamknęła drzwi i poszła go poszukać. Na stołówce go nie było, w łazience też nie, w ogrodzie, sprawdziła nawet w bibliotece, mimo iż miejsce to nie jest zbyt często przez niego odwiedzane, i postanowiła teraz pójść po pokojach i zapytać, czy ktoś go nie widział. Obeszła prawie wszystkie - czasami budząc zmęczonych po misjach Egzorcystów - i stanęła przed ostatnim pokojem - Filippy. Wiedziała, że teraz trenuje z Kandą, więc pomyślała, że to będzie tylko rutynowe sprawdzenie. Otworzyła drzwi i...

***

Lenalee znowu miała mdłości. Pobiegła do łazienki. Kiedy skończyła, poczuła do siebie wstręt. Jak mogła nie powiedzieć o tym Komuiemu i innym Egzorcystom? Wciąż wyjeżdżając na misje, ryzykowała nie tylko swoim, ale i czyimś życiem...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yo-chan dnia Śro 19:03, 14 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Śro 23:35, 14 Sty 2009 
Temat postu:

Lavi stał w pokoju swojej siostry. wybierał między różową koronkowa bielizną, a wygodnymi czarnymi majteczkami firmy "hey". Na sobie za to miał spodnie, na tym majtki koronkowe, żółte, które na pewno do Fil nie należały i stanik Risy. Kobieta stanęła w drzwiach jak wryta.
- C-co ty do jasnej cholery wyprawiasz??!!!- wrzasnęła machając ręka, po czym poczuła ból w mięśniach i chwyciła się szybko za biceps. Lavi odwrócił się jak oparzony, przy czym opuścił jeden z koronkowych staników. Poprawił swoje miedziane włosy i powiedział dobitnym tonem.
- Chcę sprawdzić jaki wy to tu macie ucisk, zmierzyć gęstość, a także...
- O czym ty pierniczysz!!!!!- zamknęła za sobą drzwi, ale i tak słychać ich było na całe skrzydło dormitorium.

***

Następnego dnia Lavi przysiadł się do Kandy i Filppy. Nie chciał widzieć Risy po tym, co wydarzyło się wczoraj. Przekonał ją jeszcze jakoś, żeby nikomu o tym nie mówiła, lecz ona sama była tak wstrząśnięta, że nie wiedział, czy jeszcze z nim kiedykolwiek będzie zdolna rozmawiać. Wystarczyło mu to, że powiedziała, iż nie chce się spotykać z kobietą. Bardzo go to skrzywdziło. Tak naprawdę był po trochu biseksualistą, miętosił się czasami do Kandy, ale po tym jak przyjechała jego siostra, dał sobie spokój. To on opowiadał jej o nim. Fil dobrze wiedziała co jest grane, dlatego też dawała mu trochę czasu w swoim pokoju pozwalając na wszystko co tylko zechce. Po spotkaniu Risy wszystko zmieniło się diametralnie. Teraz chciał poznać naturę kobiecą i wszystkie jej zagadnienia. Kiedy tylko Fil miała czas, pomagała mu jak mogła. Wiedziała, że ma dość dziwnego brata, bardzo go za to lubiła. Chłopcy, z którymi się kumplowała, zawsze byli polecani przez brata. Tylko nie ten jeden...
- Cześć, jak tam?- usiadł naprzeciwko papużek nierozłączek, powodując chwilowe rozdzielenie, przelotne rumieńce i ponowną rozmowę.
- U nas wszystko dobrze.- popatrzyli po sobie i uśmiechnęli się. Przyjrzał im się uważnie i zadał dość dziwne pytanie.
- Czy wy kiedykolwiek się kłócicie??- w tym momencie mina Fil spoważniała (Yuu zawsze ma minę jaką ma).
- Oczywiście, że tak!!- Fil wstała i podniosła swoja bluzkę do wysokości klatki piersiowej. Obnażyła wielkiego siniaka nabitego wczoraj wieczorem przez drewnianą pałę chłopaka.- To ślad po Yuu.- odwróciła się- a tutaj mam po jego walnięciu szpicem.
- To zaraz ci pokażę co ona mi wczoraj zrobiła jak chwyciliśmy za normalne miecze.- Kanda ściągnął całkowicie koszulkę, dziewczyna odruchowo się zarumieniła, a Lavi z zainteresowaniem popatrzył na jego plecy. na całej szerokości pleców były dwie szramy, które przecinały się pod kątem trzydziestu stopni dokładnie na wysokości krzyża.- Miałem szczęście, że jeszcze mogę chodzić- ubrał z powrotem koszulkę.
- Przecież już cię za to przepraszałam...- całą noc go za to przepraszała. Pogłaskał ją po głowie i usiadł obok niej.
- Dzisiaj na przykład kłóciliśmy się o miejsce na stołówce...
- Dobra, ja już o nic się nie pytam...- wymamrotał szybko Lavi i wstał z miejsca. Postanowił przeprosić Rise i wszystko jej dogłębnie wytłumaczyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 0:22, 15 Sty 2009 
Temat postu:

Risa nie zeszła na śniadanie, więc poszedł do jej pokoju, rzecz jasna - ubrany normalnie. Zapukał do drzwi jej pokoju. Usłyszał jej cichy, słodki głosik:
- Proszę?
Przełknął nerwowo ślinę.
- To ja, Lavi. Proszę, wpuść mnie, musimy pogadać.
Usłyszał jej głośne westchnienie, a po chwili zgrzyt przekręcanego w zamku klucza. Po chwili drzwi się otworzyły.
- W takim razie wejdź - powiedziała i usiadła na łóżku. Lavi zamknął drzwi i usiadł koło niej. Widział, że nie była smutna, tylko raczej wściekła.
- Słuchaj... - zaczął. Nie wiedział, co właściwie ma jej powiedzieć. Zawsze starał się ukrywać swoje dziwactwa. Wiedziała o nich tylko jego siostra i rodzice. - Widzisz... Ja jestem...
- Wiem, kim jesteś. Jesteś tranwestytą, Lavi. - Powiedziała to tak spokojnie, że Lavi nieco wyluzował.
- Przepraszam, ale to nie zależy ode mnie. Rozumiem, ze jesteś na mnie wściekła, w końcu pewnie nie chcesz mieć chłopaka dziwoląga, więc...
Risa popatrzyła na niego z zaskoczeniem.
- O czym ty mówisz?? Nie przeszkadza mi to, jestem wściekła tylko o to, że mi o tym nie powiedziałeś. Naprawdę nie masz się czego wstydzić!
Lavi popatrzył na nią ze smutkiem w oczach.
- Szkoda, że mój ojciec uważa inaczej...
Risa przytuliła go.
- Obiecujesz, że już nie będziesz nic przede mną ukrywał?
- Obiecuję - odparł i ją pocałował.

***

Lenalee, podobnie jak Risa, została tego dnia w pokoju. Jednakże, w przeciwieństwie do niej, nie była na kogoś wściekła, tylko źle się czuła. Od rana miała mdłości i nie miała apetytu. Była wściekła na siebie, że w Rio postąpiła tak lekkomyślnie. Kiedy pomyślała, jak skrzywdzi Allena, kiedy ten się dowie... Od razu się rozpłakała. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Wytarła szybko twarz, zapytała "Proszę?" i spróbowała się opanować. Zobaczyła Allena z tacą ze śniadaniem.
- Śniadanie do łóżka dla śpiącej królewny - powiedział z uśmiechem. Timcanpy, który latał obok niego, pokiwał główką.
Lenalee spróbowała się uśmiechnąć i opanować, ale nie udało jej się. Łzy lały się same. Allen postawił tacę na stole i pochylił się nad nią (Leną, nie tacą xD).
- Jeśli nie chcesz mnie widzieć, to powiedz.
Próbowała zaprzeczyć, ale z jej bełkotu niewiele zrozumiał, więc podniósł się i dodał:
- Chciałem cię przeprosić za to, co wydarzyło się w Rio. Zachowałem się jak nieodpowiedzialny gówniarz. Przepraszam. Jeśli mi nie wybaczysz, zrozumiem.
Odwrócił się i położył rękę na klamce. Nagle dobiegł go głos Lenalee.
- Zaczekaj!
Odwrócił się w jej stronę.
- Nie dlatego płaczę. Naprawdę możemy zapomnieć o tym, co się wydarzyło na misji. Zależy mi na tej przyjaźni. - Uśmiechnęła się słabo.
Allen odwzajemnił uśmiech. - Mi też. Zjedz śniadanie, dzisiaj było wyjątkowo dobre - dodał i wyszedł. Lenalee westchnęła i wzięła tacę. Chyba nigdy nie odważy się mu wyznać prawdy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Czw 22:10, 15 Sty 2009 
Temat postu:

A dlaczego śniadanie było wyjątkowo dobre? Bo Lavi przestał pracować w kuchni!

Filippa leżała w sali treningowej, czekając na kolejne stuknięcie kija. Jednak słyszała tylko ciszę i oczywiście swój własny oddech. Sapała jak stara lokomotywa. W ciągu dwóch minut dostała cztery razy. Pomyślcie, co się stało w ciągu 2 godzin.
- Na dzisiaj wystarczy.- powiedział Kanda, opierając się na kiju.- Idzie ci coraz lepiej.
Odpowiedziała mu tylko jakimiś jękami, obróciła się na prawy bok, ten który dostał mniej razy, bo z prawej strony o wiele łatwiej się paruje. Dalej mruczała coś pod nosem, kiedy Yuu usiadł za nią, odłożył kij i oparł się na rękach.
- Przepraszam, że robię to aż tak mocno, ale muszę cię przyzwyczaić do takich rzeczy. Wróg nie będzie twoim mężem- zaśmiał się pod nosem i pogładził jej włosy. - No już się tak nie obrażaj...To ci się szybko zagoi, a blizna na moich plecach po tobie zostanie na całe życie.- znów mruknęła coś pod nosem i z powrotem obróciła się na plecy.
- Jak siebie nazwałeś?
- Hmm...
- Naprawdę uważasz, że jesteś moim mężem?- podniosła się i popatrzyła mu głęboko w oczy. Uwielbiała to robić.- bo wiesz, za pobicie to ja mogę zawsze odrzucić twoje zaręczyny...- oparł się delikatnie rękami na jej ramionach i przygwoździł ją do ziemi. Uśmiechnął się cynicznie.
- Naprawdę?- zbliżył się do niej, tak, ze musnął jej twarz swoimi włosami. Pogilgotało to ją, zaczęła machać głowa, aby odgonić jego włosy.
- Tak, mogę tak zrobić.- ścisnął ja mocniej. Przestraszyła się, że będzie chciał jej coś zrobić, od razu przypomniał jej się "przyjaciel" z miasta. Piłeczka wyczuła to i zaczęła piszczeć. Kanda rozluźnił uchwyt. nie o to mu chodziło...
- Boisz się mnie?- zbliżył się jeszcze bardziej, a jego ręce zaczęły trzymać nadgarstki.- Czemu przypominasz sobie o tym w takich chwilach?
- P-przepraszam...- odwróciła głowę, a z jej oczu popłynęła jedna, samotna łza. Uspokoiła się, kiedy zaczął całować ja po szyi. Trzeba będzie załtwić ta sprawę- pomyślał czarnowłosy.

***

Antenque w ogóle nie zmieniło się przez te najbliższe pół roku. Jesień była zawsze okropna i zimna. Fil ubrała się w swoje długie futro, które dostała na piętnaste urodziny od swojego ojca. Zapukała do drzwi domu, mieszczącego się na skraju łąki. Otworzył jej przystojny chłopak. Miał krótko ścięte, brązowe włosy i jasnoniebieskie oczy.
- Filippa...- bardzo zdziwił się na jej widok, jednak kiedy wypowiedział jej imię, zauważył mężczyznę stojącego kilka kroków dalej, trzymającego rękę na katanie. Jego wzrok był przeszywający, na dodatek wydawało mu się, że jeżeli zrobi cokolwiek, umrze na miejscu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:49, 16 Sty 2009 
Temat postu:

- Tak właściwie - powiedział Lavi, leżąc przytulony do Risy - skoro już mamy taką noc szczerości, to może ty mi opowiesz o swoim ojcu? Dlaczego go tak nienawidziłaś?
Risa skrzywiła się, wyrwała się z objęć Laviego i odwróciła się do ściany.
- Wybacz, ale chce mi się już spać. - Ziewnęła, udając zmęczenie, ale ze względu na jej brak umiejętności aktorskich, Lavi szybko zauważył, że kłamie.
- No ej... - szturchnął ją - mieliśmy być wobec siebie szczerzy, prawda? Ja powiedziałem ci wszystko o sobie, teraz twoja kolej.
Risa westchnęła, po czym na kilka minut zapanowała cisza. Kiedy Lavi pomyślał już, że jej jednak nie przekona, także odwrócił się do niej plecami, kiedy nagle usłyszał:
- Tak, masz rację. Zasługujesz na poznanie prawdy. Ale nie jest ona miła. Czy na pewno chcesz ją usłyszeć?
Lavi bez zastanowienia skinął głową, jednak już po chwili zaczął tego żałować. Nie spodziewał się, że jego ukochana tak cierpiała. Sprawiało mu to wielki ból, a niemoc jeszcze go potęgowała. Miał ochotę wykopać jej ojca z grobu i pobić go jak worek treningowy, z Crossem także chciał wyrównać rachunki...

***

Lenalee szybko przeszły mdłości, więc zeszła na obiad. Jak na tak miłą i towarzyską dziewczynę przystało, miała wielu znajomych, którzy od razu zasypali ją pytaniami: coś się stało? Czemu cię nie było na śniadaniu? Od razu rozbolała ją głowa od tych pytań, więc wyminęła wszystkich bez słowa i usiadła z tacą przy pustym stole. Nagle zobaczyła przy stole obok Allena, który jej nie zauważył, gdyż siedział zamyślony nad jakimiś papierami. Pomyślała, że skoro są przyjaciółmi, powinni częściej spędzać razem czas, więc wzięła tacę i przysiadła się do niego.
- Cześć - rzuciła pogodnie. Dopiero teraz podniósł głowę znad papierów i ją zauważył. Od razu się uśmiechnął.
- Cześć. Widzę, że się lepiej czujesz?
Pokiwała głową.
- To dzięki śniadaniu do łóżka - uśmiechnęła się do niego. Odwzajemnił uśmiech.
- Co to za papiery? - wskazała na nie głową, zabierając się do posiłku.
- Zgoda na uczestnictwo w wyprawie na Antarktydę. Ponoć bardzo trudna misja, więc Komui musi być pewien, czy Egzorcysta na pewno chce tam pojechać. Takie tam pierdoły - machnął lekceważąco ręką. Lenalee jednak poczuła niepokój.
- Skoro taka niebezpieczna, to może lepiej na nią nie jedź? - zapytała z troską w głosie.
Spojrzał na nią spode łba.
- Martwisz się o mnie?
Czarnowłosa była zaskoczona tym pytaniem.
- Oczywiście, przecież jesteśmy przyjaciółmi - powiedziała po chwili, jakby to była najbardziej oczywista rzecz w świecie.
Zobaczyła w jego oczach coś dziwnego, ale pokiwał tylko głową i powiedział:
- Jasne.
Resztę obiadu spędzili w ciszy, Lenalee jedząc obiad, a Allen czytając regulamin misji, chociaż dziewczyna miała wrażenie, że co chwilę się na nią patrzy.

***

- No i tak to wszystko wygląda. Chcesz coś jeszcze wiedzieć?
Lavi był tak zszokowany, że nic nie powiedział, nawet nie pokręcił głową. Cisza między nimi trwała kilka minut, po czym Risa oznajmiła, że idzie spać.
- Dobranoc.
Lavi wiedział jednak, że słodkich snów miał nie będzie. Po tym, co usłyszał, miał ochotę wybiec przed budynek i wrzeszczeć. Nie miał pojęcia, jak Risa z tym wszystkim sobie poradziła, ale wiedział, że jest bardzo silną dziewczyną. Teraz pozwolił jej spać, a kiedy usłyszał jej pochrapywanie, ubrał się po cichu i wyszedł z pokoju. Wiedział już, co zrobi, musiał tylko dowiedzieć się, gdzie Cross aktualnie przebywa...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Sob 0:04, 17 Sty 2009 
Temat postu:

Usiedli w ogrodzie. Kanda oddalił się o kilka kroków, aby nie słyszeć rozmowy. Nie chciał tego słyszeć. to była tylko ich sprawa. On nie powinien się w to mieszać.
- Jak się masz?- na samym początku rozmowa zupełnie się nie kleiła. Dziewczyna nie wiedziała co mu ma powiedzieć.
- Kulko...bardzo cie przepraszam...- zawsze tak do niej mówił... tak samo jak Lavi.- Ja wtedy... nie wiedziałem co we mnie wstąpiło...
- Czy ty naprawdę...
- Nie. Całe szczęście, że twoje innocence cie uchroniło. Na pewno nie zrobiłbym ci nic złego... ale...
- Rozumiem... wybaczam ci...- uśmiechnęła się.- Ja ciebie też przepraszam. Masz chyba jeszcze ta bliznę na brzuchu?
- Jasne... to chyba nigdy nie zniknie.
Jej oczy spowodowały, że widły wbiły się do brzucha chłopaka. To był naprawdę cud, że w ogóle przeżył i może chodzić. Filippa nagle wyciągnęła w jego stronę rękę. To miała być sztama na zgodę.
- ale dobrze wiem, ze nigdy mi tego nie zapomnisz.- powiedział uśmiechając się niewinnie
- Już się i tak nigdy nie spotkamy... chyba że znajdziesz innocence.- Zaśmiali się oboje.
- Czyli już nigdy tu nie wrócisz?
- Raczej nie...
- Czy to przez niego?- wskazał palcem Yuu, który patrzył na opadające liście.
- Połowicznie...
- Wygląda, jakby naprawdę cię...kochał.- to słowo bardzo ciężko przeszło mu przez gardło. to on miał być na jego miejscu. To on miał być jej wybrankiem. Czemu tak to zniszczył? Teraz cieszył się, że w ogóle dziewczyna ma ochotę z nim porozmawiać.
- Jest wierniejszy niż cień...
- Co masz na myśli?
- Obroni.
Wiedział, że jest w dobrych rękach. Kiedy żegnał się z nią, poczuł ukłucie żalu i wstydu. Czemu był taki głupi? Nie widział jej 5 lat tylko przez jeden czyn...

***

Yuu wysłuchał relacji Fil, choć wcale jej nie prosił, aby opowiadała mu o tym. Został jeden dzień do balu. Jechali właśnie pociągiem do Centrali. Przytulił ja wtedy kiedy skończyła mówić. Jechali już tak cała drogę do domu. Czasami tylko szepnął jej coś do ucha, na co ona odpowiadała rumieńcem, albo śmiechem. Pod koniec podróży, dziewczyna postanowiła mu coś zaproponować:
- A mógłbyś mi wreszcie coś zaśpiewać...
Zrobił to. tylko dla niej. Nigdy się nie odważył zaśpiewać przy swoich rodzicach, a co dopiero przy dziewczynie. Jego głos był piękny. Doskonale wyrażał uczucia, a na dodatek tulił ją coraz mocniej. Pod koniec, Filippa cała ubeczana, położyła głowę na jego ramieniu i zasnęła.
- To było piękne...- powiedziała juz przez sen, a Czarnowłosy uśmiechnął się tylko i czekał na dojazd do domu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:27, 17 Sty 2009 
Temat postu:

Rudowłosy postanowił poszukać jakichś informacji w biurze Komuiego. Ze względu na późną porę i zegar biologiczny Komuiego (18 godzin snu na dobę), wywnioskował, że jego biuro będzie teraz puste. Wziął śrubokręt i próbował otworzyć nim drzwi. W końcu mu się udało. Wszedł do biura na paluszkach i zamknął drzwi. Stał kilka chwil w kompletnej ciemności, nasłuchując, czy na pewno jest tu sam. Nie słyszał niczyjego pochrapywania ani żadnych szelestów, więc w końcu odważył się zapalić światło.
Na biurku walały się sterty papierów. Przejrzał je. Były to głównie raporty z misji i rachunki. Przekopywał się przez sterty dokumentów, aż w końcu znalazł mały zwitek papieru. Rozłożył go. Bingo. Był to list od Crossa do Komuiego.

Komui,
wybacz mój nagły wyjazd bez pożegnania, ale mam pewną pilną sprawę w Afryce. Potem, jak wiesz, jadę na pogrzeb mojego brata do Bretaouille, więc wrócę nieprędko. Ale poradzicie sobie.
Cross


Z tego co pamiętał, pogrzeb miał być jutro, a właściwie dzisiaj, bo było już po północy.
- Cholera - mruknął pod nosem - nie będę na balu. Jak ja wytłumaczę się Risie?
Risa, Risa... Przecież robił to dla niej. Opowiadała swą historię z nienawiścią w głosie. Z pewnością chciała zemsty...

*Retrospekcja*

- Jak wiesz, teraz jestem sierotą - zaczęła. - Mama umarła, kiedy miałam 8 lat. Nie była chora albo coś w tym stylu. Ona... - urwała. Patrzyła nieobecnym wzrokiem w sufit. Po chwili kontynuowała:
- Ona zawsze sprzeciwiała się Zakonowi i całej jego idei. Uważała Egzorcystów za pozerów, którym zależy tylko na Innocence, a nie na ratowaniu świata. Przez to zawsze kłóciła się z ojcem, który też był Egzorcystą, i czasem nawet z Marianem, kiedy do nas wpadał. Pewnego ranka, kiedy akurat był u nas Cross, ojciec się wkurzył na mamę tak bardzo, że ją spoliczkował. Upadła na podłogę i rozcięła sobie wargę. Widziałam to przez uchylone drzwi. Zaczęłam cicho popłakiwać, jednak nie weszłam tam, gdyż balam się ojca. Nagle ktoś mnie złapał od tyłu i zakrył mi usta ręką, po czym zaciągnął do mojego pokoju i zamknąl drzwi. To był Marian. Spytałam, co to ma znaczyć, a on odparł, że nie powinnam tego oglądać. Po chwili usłyszałam krzyk mamy. Jednak nie był to krzyk, jakiego używała przy kłótniach z ojcem. To był przeraźliwy, bolesny wrzask. Od razu podbiegłam do drzwi jej pomóc, ale Cross mnie zatrzymał i kazał mi tu zostać. Wyrywałam się, a on, by mnie uspokoić, zastosował na mnie swoją dziwną moc. Nagle urwał mi się film. Ocknęłam się dopiero wieczorem. Na dworze było już ciemno i padał deszcz, a ja leżałam w swoim łóżku w ubraniu. Nie mogłam sobie przypomnieć, co się stało. Głowa pękała mi z bólu i miałam bardzo złe przeczucia. Kiedy zawroty głowy nieco mi przeszły, wstałam i wyszłam z pokoju. Krzyknęłam coś w stylu: "jest tu kto?". Jednak nikt nie odpowiadał. Przestraszyłam się, bo byłam sama w ciemnym domu. Wystraszona na śmierć, zajrzałam do pokoju rodziców i zapaliłam światło. Pozornie wszystko wyglądało normalnie, jednak moje złe przeczucia były słuszne. Za łózkiem znalazłam ślady krwi. Opanował mnie taki strach, że cała zdrętwiałam. Myślałam, że ktoś włamał się do domu. Kiedy nieco oprzytomniałam ze strachu, podniosłam się wolno i zeszłam na dół z latarką. Oświetlałam sobie podłogę, na której także znajdowały się ślady krwi. Serce waliło mi jak oszalałe, nogi miałam jak z waty. Nikogo nie było na parterze. Najgorszą część miałam przed sobą: piwnicę. Nacisnęłam klamkę i zeszłam cichutko po dlugich schodach. Usłyszałam jakieś głosy z dołu. Po chwili rozpoznałam głos wujka i taty. Uspokoiłam się i miałam ochotę zejść na dół z uśmiechem na twarzy i powiedzenia coś w stylu: "ale mnie wystraszyliście, nie róbcie tego więcej", ale coś we mnie kazało mi tego nie robić, więc zamiast tego wyłączyłam latarkę i dalej schodziłam po schodach. Kucnęłam na ostatnim stopniu i zaczęłam nasłuchiwać. Dochodziły do mnie strzępki zdań. Jednym z nich było rozpaczliwe wołanie ojca: "i co my teraz z nią zrobimy??". Usłyszałam jego szloch. Początkowo pomyślałam, że chcą mnie gdzieś oddać. Byłam dzieckiem, więc pierwszą myślą było to, że coś przeskrobałam i próbowałam sobie przypomnieć co. Zamiast tego pamiętałam jak przez mgłę, że zanim zasnęłam, rodzice się kłócili. Poczułam niepokój. Ponieważ byli w drugim pomieszczeniu, nie widziałam ich, więc weszłam do pierwszego i zza ściany popatrzyłam na nich. To, co tam zobaczyłam, pamiętam do tej chwili. Wujek i tata siedzieli przy małym stoliku, sącząc wódkę. Ojciec cały czas jęczał rozpaczliwie, a Cross, o wiele spokojniejszy, próbował go uspokoić. Naprzeciwko nich, pod ścianą, stała podłużna skrzynia z otwartym wiekiem. Ciekła z niej krew. Zauważyłam, że z jednej strony wystaje dłoń. Z przerażenia zaschło mi w ustach, a z gardła wydobył się jęk, którego na szczęście nie usłyszeli. Kiedy się uspokoiłam, zaczęłam znowu ich obserwować. Rozmawiali jakieś 10 minut, ojciec zdążył się już uspokoić i teraz mówił: "bracie, musiałem to zrobić. To było przykre, ale ona była dla nas, Egzorcystów, zagrożeniem. Cross tylko przytaknął. Przestał się odzywać i tylko w milczeniu pił. Potem wstali i wyszli drugimi drzwiami, prowadzącymi do ogrodu. Wstałam i podeszłam do skrzyni. Natychmiast rozpoznałam ciało. Jęknęłam na całą piwnicę, a moje piersi rozerwał szloch. Padłam na podłogę, pokryta łzami. Bo jak mogłam inaczej zareagować, widząc w skrzyni w domowej piwnicy własną matkę, nagą i całą zakrwawioną?? - tu Risa przerwała Po jej policzku pociekła łza. Po chwili zaczęła mówić dalej: - W piersi miała wypaloną wielką dziurę. Rozpoznałam, skąd pochodziła. Był to Feniks mojego ojca. Natychmiast zrozumiałam, o co chodziło ojcu. Leżałam na podłodze, zmarznięta, jednak nie przeszkadzało mi to. Nic nie czułam. Nagle poderwałam się i wybiegłam z domu. Biegłam w cienkiej koszulce i krótkich spodenkach przez las, z mokrą od łez i deszczu twarzą. Biegłam przed siebie. Nogi miałam jak z waty, jednak biegłam dalej, nie zważając na zimno i ból. Nagle wywaliłam się. Poślizgnęłam się i wpadłam w błoto. Potem straciłam przytomność. Obudziłam się chyba następnego dnia. Pamiętałam, co widziałam dzień wcześniej, ale byłam teraz jakby obojętna. Potem przyszedł do mnie tata, spytał się, jak się czuję. Nic nie odpowiedziałam. Jak zombie patrzyłam nieobecnym wzrokiem. Później przyszedł do mnie lekarz. Powiedział, że mam zapalenie płuc i kazał mi zostać kilka dni w łóżku. Tata troskliwie się mną przez ten czas opiekował. Marian wyjechał, zapewne uciekł. Nie odzywałam się w ogóle przez te dni. Ojciec sam zaczynał i kończył rozmowę. Raz powiedział, że mama została zabita przez Akumę. Wtedy coś się we mnie przebudziło. Krzyknęłam na niego, żeby się zamknął, i chyba nazwałam go psychopatą i mordercą. Potem nagle wyskoczyłam z łóżka i rzuciłam się na niego. Zaczęłam go bić po twarzy. Kompletnie nad sobą nie panowałam. Potem znowu straciłam przytomność. Kiedy obudziłam się, ojciec nie był już taki miły. Bił mnie i groził, że jeśli komuś powiem, co tu się naprawdę stało, to mnie zabije. Żyłam przez lata w strachu, do czasu, kiedy znalazłam Innocence. Miałam wtedy 15 lat. Uciekłam z domu, biorąc trochę kasy i właśnie Innocence. Dotarłam do chaty Fabiana,starego Egzorcysty, którego zawsze traktowałam jak dziadka, poprosiłam go, by nikomu nie mówił, że tu jestem, i żeby przekuł Innocence w broń. Zrobił dla mnie rękawice, po czym zaproponował gościnę. Ufałam mu, więc się zgodziłam. Przez ten czas trenował mnie. Dzięki niemu uzyskałam taki wysoki wskaźnik synchronizacji z Innocence. Po dwóch latach, kiedy Fabian był już na skraju śmierci, zawołał mnie do swojego łóżka i kazał mi iść do zakonu Egzorcystów.Nie chciałam go zostawiać, ale on nie przyjmował odmowy. Powiedział, że kiedy będę szczęśliwa, to on też będzie, i że sobie poradzi. Dalej odmawiałam, ale on był bardziej uparty niż ja. Powiedział: "chcesz mnie tak szybko wysłać na tamten świat? Starszym się ustępuje, nie wiesz o tym?" Przekonał mnie tym. Wyruszyłam do zakonu z ciężkim sercem. Niedawno usłyszałam o jego śmierci. Został zabity przez Akumę. Cóż, chyba każdego Egzorcystę to czeka...


Proszę wybaczyć zmiany historii Risy, ale ta wersja jest lepsza...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Nie 0:11, 25 Sty 2009 
Temat postu:

Wrócili późnym wieczorem. Został jeden dzień. Komui zaczął już przygotowywać jadalnie, największe pomieszczenie w Zamku, na wielki bal wymyślony przez Fil. Yuu szedł za nią. Patrzył się na jej piękne, długi włosy. Kochał nawet to, jak lekko stawia stopę na podłożu. Prosiła go jeszcze wiele razy, aby jej zaśpiewał. Obiecał jej, że będzie to robić kiedy tylko zechce. Jak wróci za dwa lata. Nagle odwróciła się do niego i uśmiechnęła się lekko. Poczekała, aż do niej dojdzie, ale on ją po prostu ominął. Kanda chciał zacząć się odzwyczajać. nie wytrzymałby 2 lat tak daleko bez niej. Komui zabronił mu kontaktować się z nią przez golemy, nawet przez telefon. Uważał, że zepsułoby to całą jego pracę. Sam nie wiedział jak ma przetrwać przez bal. Będzie z nią tańczyć, ale myślami spróbuje być gdzie indziej. Nie wie czy to w ogóle mu się uda, czy powstrzyma się. Jednak spróbuje.
- Zobaczymy się jutro na balu.- wymamrotał szorstko i poszedł w stronę swojego pokoju. Kiedy dziewczyna już go nie widziała, przebiegł szybko przez cały korytarz, a wchodząc do pokoju zatrzasnął za sobą drzwi. Oparł się o nie plecami i stoczył na ziemię. Siedział przez chwilę, po czym położył się i nie ruszał przez kilka chwil.
Filippa próbowała myśleć, że po prostu ma mu zrobić niespodziankę na balu. Że ma czekać na chwilę, aż wejdzie na salę. To były tylko złudzenia. W głębi duszy wiedziała, że chce się już od niej odseparować. może ona też powinna zastosować takie metody? Nie. Ona tak nie umie. Kanda zawsze był zgorzkniałym i lodowatym facetem. Jemu przychodzi to na pewno z łatwością, nawet jeżeli chodzi o nią.
- Co tu robisz Fil?- odwróciła się i zobaczyła Komuiego w jakiś wstążeczkach. Uśmiechnął się do niej. Od pewnego czasu stała przed schodami jak słup soli, dlatego tez zainteresował się jej sytuacją.
- Musisz go tam wysyłać, prawda?- zacisnęła pięści.
- Muszę. wiesz dobrze, że misje są dla niego najważniejsze. Nie zrezygnuje z niej. Ja mu na to nawet nie pozwolę.
Odwróciła się do niego plecami i poszła w górę schodów. Zatrzymała się na środku. Patrzyła w dal
- Miej nadzieję, że wróci.
- Nie potrzeba już...więcej...nadziei...- powiedziała to ze spokojem w głosie. Poszła dalej w swoją stronę.

***

Bal miał zacząć się o godzinie dwudziestej. Kobieta nawet nie zeszła zobaczyć sali. Lena przyniosła jej sukienkę od Komui'ego. Przy sukience leżała kartka.

"Zawsze jest nadzieja"

Sukienka ta była kawałem dobrej roboty. Cała czarna, bez pleców, na jedno ramię. Ubrała ją szybko i przygotowała się na imprezę. Uczesała włosy i zostawiła rozwiane. Buty miała jeszcze od swojego ojca, który zaopatrzył ją w takie rzeczy przed pierwszym wyjazdem. Buty o wysokiej szpilce. Miała 168 centymetrów wzrostu, więc nawet w takich butach była mniejsza od Kandy... Właśnie...Kanda. Nie widziała go cały dzień. Musi się przyzwyczaić do tego uczucia. Uczucia pustki.
O godzinie 19:30 poszła do Risy. Dziewczyna miała na sobie seksowną czerwoną sukienkę, w której Fil nawet by się nie zmieściła. Risa była filigranową osóbką, za to Filippa miała troszkę uwydatnione krągłości kobiece.
- Super sukienka!- mruknęła dziewczyna podchodząc do Risy.- Już się tak nie poprawiaj, idziemy na dół.
Drzwi otworzyli im dwaj przystojni mężczyźni. Jeden z nich rzucił im nawet oczko, ale dziewczyny nawet się na niego nie popatrzyły. Kiedy weszły do sali, od razu słychać było balową muzykę. Tak będzie przez piętnaście minut, a potem puszczą jakichś dziecinnych wyjców. Ale nie było się czym przejmować. Można tańczyć do wszystkiego. Po bokach były ustawione stoły z przekąskami i napojami. Tam ruchem kierował jeden z egzorcystów, którego Fil jeszcze nie znała. Nagle wśród tłumu zauważyła Yuu. W ręku trzymał kieliszek szampana. Miał lekko przymknięte oczy, a włosy spływały mu po ramieniu. Wypił resztę napoju. jedna kropla spłynęła mu po ustach, wprost na policzek. Dziewczyna zarumieniła się. Mężczyzna był ubrany w czarny garnitur. nie miał krawatu. Za to jego biała koszula miała rozpięte dwa pierwsze guziki, co jeszcze bardziej spowodowało nagły przypływ krwi do policzków Filippy. Po krótkiej chwili on też ją zauważył. Ze zdumienia upuścił kieliszek, który rozbił się z trzaskiem, którego nawet nikt nie usłyszał. Ich oczy spotkały się. Rozstanie z nią będzie naprawdę trudnym zadaniem dla Kandy. Podszedł do niej powoli, z wyciągniętą ręką, tak, jakby dalej miał w ręku kieliszek.
- Mógłbym panią prosić do tańca?- Nigdy by mu nie odmówiła. Chwycił ja na wysokości bioder. ona zarzuciła mu jedną rękę na ramię, a drugą trzymała jego dłoń. Trwało to dosłownie 15 minut. Później wkroczył DJ Komui i zaczął zmieniać płyty. nie pocałowali się ani razu. Yuu próbował oderwać od niej wzrok, ale nie potrafił. W tym momencie był za słaby. Nagle dziewczyna szepnęła mu, że musi po coś iść na górę. Poszedł razem z nią.
W całym zamku panowała ciemność. Chwyciła go za rękę. Nie miał już na sobie marynarki, zostawił ją na dole na krześle. Kiedy przytrzymała jego rękę, popatrzył się na nią. Nie ruszył się z miejsca, choć kobieta go ciągnęła.
- O co chodzi, Yuu?- ona także ledwo powstrzymywała się przed rzuceniem się mu na szyję. Jednak to on się przełamał. Puściła go. Zaczął do niej podchodzić powoli. Fil cofnęła się do ściany. Nagle szybkim ruchem chwycił ją jedną ręka za głowę, drugą za biodro. Nachylił się nad jej ustami i przez chwilę tylko wąchał jej szyję.
- Nie mogę... wytrzymać...- mięśnie na jego szyi napięły się, co kobieta wyczuła swoimi palcami. Zaczął ją całować. powoli i delikatnie. Jednak Kanda nigdy delikatny nie będzie. Kiedy odnalazł jej usta, rzucił się na nią jak głodny wilk. Nagle podniósł ją szybko i dobiegł do swojego pokoju, który był o wiele bliżej od jej. Zamknął za sobą drzwi. Wczoraj o tej porze, myślał jak się jej pozbyć. Teraz zastanawiał się jak sprawić jej przyjemność. Fil rozpięła mu koszulę. Jak zwykle, była cała rumiana. Kanda to uwielbiał. Ściągnięcie jej sukienki zajęło mu kilka sekund. wystarczyło ściągnąć jedno ramiączko, a ubranie zsunęło się po niej jak woda po kaczce. Obwinęła się nogami na jego biodrach, a on przyparł ją do ściany. Całował ją już wszędzie gdzie tylko mógł. Gdy wypowiadała jego imię, to jeszcze bardziej go pobudzało. W końcu położył ją delikatnie na łóżku. Teraz nie miał złamanej ręki. Miał bardzo dużo siły, a z każdym ruchem, miał coraz większa ochotę na Filippę. Dziewczyna trzymała go za plecy, które już wielokrotnie zadrapała paznokciami. Jęczała coraz głośniej. W końcu Kanda zrozumiał, ze ją wykończył. Popatrzył się na nią i przytrzymał jej ręce. nie mogła nimi poruszyć. Znów zaczął ją całować. Nie mięli siebie dość. Nie na tą noc. Zamierzali wykorzystać te chwile do końca.

***

Jednak musieli zejść jeszcze na bal. Przecież to była inicjatywa Fil, aby zrobić takiego typu imprezę. Ubrali się pośpiesznie, pomagając jeden drugiemu.
Niedługo musieli się rozstać...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:40, 25 Sty 2009 
Temat postu:

Dzień imprezy

Risa obudziła się rano i ze zdziwieniem zauważyła, że Laviego obok niej nie ma. Stwierdziła, że coś mu wypadło. Wstała, ubrała się i spóźniona zeszła na śniadanie. Przy stoliku siedzieli Allen i reszta, ale Laviego wśród nich nie było. Przywitała się i usiadła z nimi.
- Widzieliście może Laviego? - zapytała, zabierając się do jedzenia.
- Właśnie się zastanawialiśmy, gdzie jesteście obydwoje. Myśleliśmy, że się zapomnieliście... - powiedziała Lena i posłała jej znaczące spojrzenie.
- Pójdę do Komui'ego i zapytam, czy zlecił mu jakąś misję - postanowiła Risa i kontynuowała posiłek, plotkując z przyjaciółmi.

Jednak Komui także nic nie wiedział o Lavim.
- Dzisiaj nikomu nie zlecałem misji ze względu na imprezę - powiedział. - Nie zostawił ci jakiejś wiadomości?
Spuściła wzrok.
- Nie... Zaczynam się martwić. Może coś mu się stało?
Komui położył jej dłoń na ramieniu.
- Pewnie przygotowuje ci niespodziankę i wróci na samą imprezę. Nie martw się. Pomożesz mi z tymi dekoracjami?
Risa pokiwała smętnie głową.

***

- Cholera... Gdzie jest ta dziura??
Lavi był już cały zmarznięty. Od kilku godzin szukał Bretaouille na mapie, siedząc na swoim młotku. Dwa razy już okrążył wieżę Eiffla.
- Chyba muszę kogoś zapytać - pomyślał i zszedł na ziemię.
O 17 wg czasu angielskiego (i 16 francuskiego) w końcu dotarł. Z wysokości z trudem dostrzegł mały, zniszczony znak z nazwą miejscowości. Przystanął na młotku i zaczął się rozglądać, szukając wieży kościelnej. Dostrzegł dwie - jedna blisko, druga bardzo daleko. Postanowił najpierw sprawdzić tą bliższą. Zobaczył wychodzących z kościoła ludzi. Zszedł na ziemię i podszedł do jakiegoś dziadka:
- Przepraszam, czy jest tu dzisiaj jakiś pogrzeb?
Dziadek zaprzeczył, więc Lavi mruknął pod nosem "Dzięki", po czym z powrotem wzbił się w powietrze, ignorując zdumione okrzyki ludzi. Zmierzał do drugiego kościoła. Dotarł tam po 10 minutach. Tym razem trafił. Z kościoła wychodziła procesja, niosąca trumnę. Dostrzegł nawet rudą czuprynę Crossa. Zszedł na ziemię tak, by nikt z procesji go nie dostrzegł i zaczął za nią podążać. Po jakichś 10 minutach doszła do cmentarza. Lavi nie był głupi i nawet nie spróbował tam zaatakować Crossa. Zresztą chodziło nie tylko o inteligencję - to była kwestia szacunku do nieboszczyka (pomimo wszystkiego, co zrobił za życia).
Pogrzeb trwał pół godziny. Przez cały ten czas Lavi siedział ukryty za drzewem, obserwując Crossa. Po uroczystości ludzie poszli do zaparkowanych wcześniej pod kościołem samochodów, zmierzając prawdopodobnie na stypę. Zauważył, że Cross powiedział coś do towarzyszy i poszedł w kierunku lasu zapewne za potrzebą. To była szansa Laviego. Wyskoczył zza drzewa i pobiegł w kierunku Crossa. Stanął za nim, kiedy ten rozpinał rozporek.
- Cross! - krzyknął wystarczająco głośno, by go wystraszyć, i na tyle cicho, by nikt inny go nie usłyszał.
Marian aż podskoczył w miejscu. Odwrócił się. Przez chwilę patrzył na Laviego, zaciskając powieki, jakby szukał w pamięci jego twarzy.
- Ach, to ty! Kochaś mojej bratanicy! - powiedział szybko. - Mógłbyś mi dać chwilę? Muszę się odlać - powiedział, po czym z powrotem się odwrócił i sięgnął ręką w kierunku zamka. Lavi położył mu rękę na ramieniu. Cross zdziwiony odwrócił się i już otworzył usta, by zapytać, o co chodzi, gdy nagle poczuł na swojej twarzy prawego sierpowego. Odrzuciło go tak, że walnął twarzą o drzewo. Kiedy już się pozbierał, Lavi wyciągnął młotek i powiedział wojowniczo:
- Teraz będziemy walczyć. Zemszczę się na tobie i na twoim braciszku za to, co zrobiliście Risie.
Cross popatrzył na niego jak na wariata.
- Żartujesz sobie, chłopcze??
- Nie, nie żartuję!! - krzyknął Lavi, tracąc nad sobą panowanie. Widząc powątpiewanie w oczach Crossa, zaczął go okładać pięściami. Cross znowu uderzył się głową o drzewo.
- Mam nadzieję, że już mi uwierzyłeś - mruknął rudzielec i pochylił się nad nim. - To jak, będziemy walczyć czy mam cię dalej przekonywać?
Cross, pomimo rozciętej wargi i wielkiej śliwy pod okiem, wciąż wyglądał na pewnego siebie. Pokiwał niechętnie głową. Lavi uśmiechnął się i wstał. Oddalił się od niego na kilkanaście kroków. Cross podniósł się, otarł krew z twarzy i wyciągnął pistolet z kabury. "Judgement", wyszeptał wciąż niechętny do walki, po czym przyzwał grób Marii. Lavi wiedział, jak silna jest Maria, ale był pewny siebie. Czuł w sobie wielką siłę - zemstę. Był pewien, że wygra.

*Pół godziny później*

- No, no - mruknął pod nosem Cross, niosąc ciało Laviego. - Takie chucherko, a walczyło nieźle.
Doszedł do rzeki i porzucił ciało nad jej brzegiem.
- Teraz w końcu mogę się odlać - powiedział i poszedł w stronę lasu.

***

Lavi nie wrócił ani na obiad, ani do czasu imprezy. Risa udawała przed wszystkimi, że się nie przejmuje, chociaż tak nie było. Była na niego wściekła, że wywinął jej taki numer. Cieszyli się na ten bal, na który jej przyjście wisiało na włosku przez kontuzję, a teraz będzie podpierać na nim ściany... Mógł jej przecież zostawić jakąś wiadomość! Zrozumiałaby go!
Chwilę nawet myślała, żeby w ogóle na niego nie iść, ale potem zmieniła zdanie. Wyobraziła sobie zemstę na Lavim, kiedy ten mocno spóźniony przybiegnie na salę i zobaczy ją tańczącą z innym Egzorcystą... Ucieszyła się na samą myśl. Wyjęła z szafy swoją ulubioną, czerwoną sukienkę, sięgającą do kolan, i po chwili namysłu skróciła ją tak, że teraz sięgała do połowy ud. Zadowolona z siebie, poszukała jeszcze swoich czerwonych szpilek na bardzo wysokim obcasie, a kiedy je znalazła, wskoczyła radosna pod prysznic, zapominając o Lavim.

O 19:30 przyszła po nią Filippa. Upewniwszy się ostatni raz, że wygląda świetnie, zeszła razem z nią na salę. Straciła szybko pewność siebie. Poczuła się pusta i samotna bez Laviego. Odrzucając propozycje tańca od innych Egzorcystów, usiadła sama przy stoliku i pijąc drinka, obserwowała z zazdrością tańczących Kandę i Fil. Tłumiąc rozczarowanie, w końcu przyjęła propozycję tańca od jakiegoś przystojnego Egzorcysty, z którym nigdy wcześniej nie widziała się na oczy. Tańczyła przytulańca, ignorując swojego partnera. Robiła to właściwie tylko dla zabicia czasu. Obserwowała przez jego ramię innych Egzorcystów. Zauważyła, że Kanda i Fil gdzieś zniknęli i chyba nawet domyślała się, w jakim celu, i że Allen siedzi z Lenalee przy stoliku i się zaśmiewają. Znowu poczuła gorycz rozczarowania. Nie zauważyła nawet, że jeden z poszukiwaczy wbiegł na salę, a potem wrzasnął z całych sił:
- Lavi! Znaleźliśmy Laviego! Chyba jest martwy! - ostatnich słów już nie wykrzyczał, tylko wyłkał. Usłyszeli je wszyscy, gdyż od razu zamilkli.
Przez chwilę panowała kompletna cisza, przerywana tylko przez jęki poszukiwacza. Risie wydawała się wiecznością. Nie zdawała sobie sprawy z tego, co robi, i wybiegła z sali. Słyszała jeszcze swoje imię, wykrzykiwane przez kilku Egzorcystów, ale zignorowała to. Wybiegła z Zakonu i zobaczyła jadącą do góry dorożkę. Poczuła ukłucie w sercu. Była to dorożka, jakiej zakon używał do transportu rannego lub martwego Egzorcysty. Martwego... Nie, tylko nie martwego! Nie!!!
- Lavi!!!! - słyszała swój głos jak przez mgłę. Upadła na kolana i zaczęła łkać. Kiedy zobaczyła, że dorożka jest w połowie wzgórza, podniosła się i dobiegła do niej na tyle szybko, na ile pozwalały jej wysokie obcasy. Krzyknęła do dorożkarza:
- Co z nim???
Ten tylko wzruszył ramionami. Wskoczyła do dorożki. Kiedy go zobaczyła, poczuła ten sam straszny ból, jakiego doznała, kiedy zobaczyła swą martwą matkę. Lavi leżał otulony kocem. Jego twarz, jedyna część ciała wystająca spod koca, była pełna szram, z których obficie płynęła krew. Nie dawał najmniejszych oznak życia. Z gardła dziewczyny dobył się rozpaczliwy jęk, a z oczu trysnęły łzy. Uklękła przy nim i położyła mu głowę na brzuchu. Łkała i płakała, a pojazd wciąż posuwał się wolno do przodu. W końcu wstała, wyjrzała przez otwarte okno i wrzasnęła do dorożkarza:
- Możnaby szybciej?? On umiera!!!
Jakby na zawołanie usłyszała jego cichy szept:
- R... Ri....sa...
Mówił w ten sam sposób, jak zawsze. Risa myślała, że śni. Spojrzała wolno w stronę Laviego. Zobaczyła, że ma na wpół otwarte oczy i ledwo dyszy.
- Prze...pra...szam... - wystękał. Podeszła do niego.
- Żyjesz! Ty żyjesz! - poczuła wielką radość. Po jej twarzy popłynęły łzy szczęścia. Chwyciła tylko Laviego za dłoń i pocałowała go w czoło.
- Wyjdziesz z tego, zobaczysz...
Lavi pokiwał wolno głową, po czym, nieco uspokojony, zamknął oczy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Pon 1:26, 26 Sty 2009 
Temat postu:

Po kilku chwilach dobiegła do nich Fil razem z Kandą. Kobieta, jak już usłyszała co się dzieje na sali, popłakała się i pobiegła jak najszybciej do brata. Dwie beczące dziewczyny to już naprawdę za dużo jak na jednego pokiereszowanego faceta. Yuu odciągnął obie, mówiąc, że teraz na pewno potrzebuje chwili odpoczynku. Od razu przytuliły się do mężczyzny, co bardzo go zdziwiło. Zaczął pocieszać obie, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów, dodatkowo przeklął w duchu Komui'ego, że musi wyjeżdżać w takiej chwili i jeszcze na taki szmat czasu. Risa przeżyła to jeszcze mocniej. Fil była już przyzwyczajona do wybryków brata. Kiedyś Lavi postanowił się wybrać do lasu na grzyby, jednak bardzo dziwnie brzmiało to w jego ustach. niedawno otrzymał swój wspaniały młotek, dlatego tez chciał go wypróbować. Pierdyknął nim tak, że ledwo dało się odratować jego lewa nogę. Blizny po zmiażdżeniu kości nosi po dziś dzień. Jednak to nie była najgorsza rana, jaką zrobił sobie samodzielnie. Czasem zabierał także Fil na swoje tajemnicze wyprawy do lasu, o których ojciec nie wiedział ani słowa, póki nie stało się coś nieprzyjemnego. Uczcie się na błędach Rudzielca. Jeżeli niedźwiedź ma do wyboru mięso i miodek, albo mięso w miodku, co miał w przypadku rączki Laviego w soczyście słodkim płynie, Misio zawsze wybierze mięso. A Komui dalej się zastanawia, dlaczego Lavi ma opaskę na oku... To akurat były pszczoły. Dużo pszczół. Choć szukanie w lesie Kubusia Puchatka i zbadanie działalności młota, były traumatycznymi przeżyciami, najgorsze było szukanie Siedmiu krasnoludków. Jaskinia zawaliła się, a braciszek stracił przytomność na dwa tygodnie. Nie dość wylanych łez. Musiał jeszcze sobie zaszkodzić.
Yuu zaprowadził je do sali szpitalnej. Chłopaka już dawno wzięli na stół operacyjny. Sam Komui miał przeprowadzić operację. Po dwóch godzinach wywieźli go na OIOM, gdzie mogła wchodzić tylko bliska rodzina. Uznali, że wszyscy we trójkę mogą wejść. Fil zasnęła przy swoim bracie, trzymając go za prawą dłoń. Risa patrzyła się w okno, tak jakby tam mogła znaleźć jakikolwiek ratunek. Niestety, Kanda musiał już jechać. Nie obudził dziewczyny, między palce włożył jej pewien lista, a pudełko wręczył Risie, mówiąc, żeby dała jej to po jej przebudzeniu. Wyjechał późną nocą. nie żegnając się z nikim. Nikomu nic nie mówiąc. To sprawiłoby tylko jeszcze większy ból.

***

Dziewczynę obudziła Risa. Wsadziła jej do ręki pudełko i wyszła z pokoju, w którym już nie było Laviego. Przenieśli go na normalny oddział. Na kolanach leżał jakiś list. podniosła go powoli i od razu poznała pismo Yuu. Otworzyła list zaadresowany do niej i zaczęła czytać najszybciej jak się dało.

Kochana Fil,
Przepraszam cię, że nie pożegnałem się z tobą stosownie. W tym liście chciałbym opowiedzieć ci wszystko, co zostało niedopowiedziane, czego jeszcze o mnie nie wiesz, a już dawno powinnaś wiedzieć. Przepraszam cię za kłamstwa i za to, że nie miałem odwagi. Obiecuję dzwonić do ciebie. ukradłem jednego golema, który ma kontakt z twoją kuleczką. Mam głęboko gdzieś zasady Komui'ego. nie pozwolę mu więcej na coś takiego.

Pochodzę z Japonii. jak pewnie dobrze wiesz, Japonia jest w posiadaniu Earla. Jestem jednym z tych, którzy przeżyli jakoś atak. Pochodzę z bardzo surowej rodziny, jednak dobrze ich wspominam. Zginęli na moich oczach. miasto paliło się żywym ogniem. Akumy atakowały z każdej strony. Myślałem, że umrę. Po chwili zaatakowała mnie własna rodzina. Miałem wtedy 12 lat. Żyję tylko dzięki Komui'emu. Obiecałem mu walkę przeciwko Earlowi. Wiem też, że jedna osoba z mojej rodziny także przeżyła. Nie spocznę, póki jej nie znajdę. Jak ja poznasz, na pewno polubisz. Nic więcej nie mogę ci o niej powiedzieć.

Chciałem także wspomnieć na temat mojego tatuażu. Miałem go już do dzieciństwa. Dzięki niemu regeneruję się bardzo szybko. Pewnie wczoraj nie zauważyłaś, ale po twoim ciosie mieczem nie było już nawet śladu. Nawet gdybyś przedziurawiła mnie, trzy dni później byłbym zdrów. Jednak ta moc ma swoje limity. Kiedyś, gdy walczyłem z noah, limit się wyczerpał. Jednak, tak jak moje ciało, sam limit się zregenerował, jednakże tatuaż już nie zniknął. Dlatego od razu mówię- nie martw się o mnie. wrócę cały i zdrowy, a przede wszystkim przyjdę i uduszę Komui'ego i Laviego też.

Żeby cie pocieszyć i żebyś nie przejmowała się moja przeszłością, napiszę co zrobię z tobą, kiedy wrócę.

Wyjedziemy bardzo daleko, nikt nas tam nie znajdzie. Tam, znajdziemy mały kościółek, w którym weźmiemy ślub. Pierścionek jest już gotowy, trzymasz go w dłoni. Wykonany przez mojego przyjaciela, który był kiedyś jubilerem, ale miał takiego trafa, że dostał kiedyś innocence. Ale dosyć o nim. Potem będzie noc poślubna. Wtedy ci nie odpuszczę. W pobliżu małej mieścinki zbuduje nam dom. Będziemy żyć jak normalna rodzina. Po dziewięciu miesiącach urodzisz nasze pierwsze dziecko. Pierwszy najlepiej byłby syn, pilnowałby młodszej siostrzyczki jak oka w głowie. Synek miałby oczy po tobie. Uśmiech także. Nasza córka byłaby tak piękna jak jej mamusia. Nie będzie się mogła odgonić od adoratorów.

Będziemy żyć wszyscy razem. Bez cierpienia. Bez żalu. Bez bólu. Jak normalna, kochająca się rodzina. Wiem, że moje pomysły brzmią niedorzecznie, lecz marze o tym z całego serca. Zawsze jest nadzieja. Nigdy nie mówiłem ci jak bardzo cię kocham. Nigdy nie mówiłem o swojej przeszłości. Jeszcze raz, bardzo przepraszam i obiecuję, że jak wrócę będę śpiewał ci codziennie, abyś mogła spokojnie zasnąć przy moim boku. Kocham cię. Nie potrafię wyrazić tego słowami, lecz kiedy wrócę...

Wrócę na pewno.


Ostatnie słowa było najciężej przeczytać. Kartka już była cała mokra. Dziewczyna płakała, czytając cały list od początku. chciała zapamiętać każdej jego słowo, wchłonąć w swój umysł i nigdy o tym nie zapomnieć. Otworzyła małe czerwone pudełeczko i zobaczyła najpiękniejsze dzieło, jakie można było stworzyć ludzkimi rękami. Jego przyjaciel był prawdziwym artystą. Pierścionek, który wręczył jej Kanda przez Risę był stworzony ze srebra. Delikatne pnącza metalowej rośliny dokładnie obwinęły się wokół jej palca serdecznego. Na samej górze jaśniała wyrzeźbiona rubinowa róża o średnicy jednego centymetra. Widać na niej było takie szczegóły jak pręciki kwiatu. Kobieta bała się, że złamie któryś z nich, jednak materiał był tak twardy, że to było prawie niemożliwe. Przytuliła do siebie kartkę papieru i zaczęła płakać.

Zawsze jest nadzieja.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aqua dnia Pon 1:27, 26 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:16, 26 Sty 2009 
Temat postu:

Stan Laviego był stabilny, choć jeszcze nie odzyskał przytomności. Risa wiedziała, że wyjdzie z tego. Wiedziała to już wtedy, gdy na chwilę się obudził i ją przeprosił. Nie wiedziała tylko, za co...
Siedziała przy jego łóżku, obserwując jego twarz. Spodobała jej się od razu, wtedy, kiedy zobaczyli się po raz pierwszy. Zaczęła wspominać. Przypomniała sobie to, jak go wtedy potraktowała, a potem przeprosiła. Jak spędzali razem miło czas. Jak próbował ją wykorzystać. Wtedy to nie było przyjemne, ale teraz uśmiechnęła się na samo wspomnienie. Potem wyjechali na Hawaje i spotkali małą różową landrynkę, która od razu znienawidziła Laviego. Chyba tylko chwilowo, bo była u niego kilka razy w szpitalu. Potem ich pierwszy raz. Nieśmiałość czarnowłosej została przełamana. Mogła zaufać już mężczyznom.
Położyła mu głowę na brzuchu i zamknęła oczy. Musiała przysnąć, bo kiedy się obudziła, za oknem było już ciemno. Spojrzała na zegarek. Była już 20:00. Spała 5 godzin. Westchnęła i spojrzała na Laviego. Dalej miał zamknięte oczy. Pocałowała go w czoło i wyszła z sali. Poszła do pokoju Fil. Zapukała. Czekała jakieś 2 minuty, po czym drzwi się otworzyły. Przed sobą miała Filippę, która przez te 2 minuty nieudolnie spróbowała ukryć ślady łez. Risa wypowiedziała tylko jedno słowo:
- Płakałaś?
Równie dobrze mogła obrazić ją albo Kandę. Z oczu dziewczyny trysnęły łzy. Nigdy nie były ze sobą w świetnych relacjach, więc jakie było zdziwienie Risy, kiedy Fil przytuliła się do jej piersi. Zakłopotana, zaczęła ją nieudolnie pocieszać i klepać po plecach. Po kilku minutach, kiedy dziewczyna wylała już wszystkie łzy, opanowała się, wytarła ręką oczy i zakłopotana tak samo jak Risa, popatrzyła na nią i uśmiechnęła się słabo. Risa odwzajemniła uśmiech. Nie wiedząc, co powiedzieć, szepnęła:
- Tragedie zbliżają ludzi.
Fil pokiwała wolno głową, po czym, nie wstydząc się już, przytuliła się do przyszłej bratowej.

***

- Dobra, widziałeś go wczoraj? Gdzie?
Komui rozmawiał z poszukiwaczami, szukając jakichkolwiek tropów w sprawie Laviego. Chciał dowiedzieć się, z kim walczył. Przypuszczał, że to kolejny atak Noah. A może zemsta Laviego na Mikku za Risę?
- Leciał do Francji? Ktoś był wczoraj we Francji? - zapytał rozpaczliwym głosem.
Poszukiwacze popatrzyli po sobie, po czym jeden z nich powiedział nieśmiało:
- J... Ja byłem, Komui-san.
- Widziałeś go?
Poszukiwacz kiwnął głową.
- Gdzie?
Zastanowił się.
- Chyba w Bretaouille.
Komui zamarł. Przestraszył się jeszcze bardziej, gdy usłyszał:
- Widziałem, jak pytał jednego staruszka pod kościołem, czy się tu nie odbywa pogrzeb. Nie zdążyłem go zapytać, po co mu to, bo natychmiast się oddalił.
Komui poczuł, że mu niedobrze. Odwrócił się i zasłonił usta dłonią.
- Cz... Czy coś się stało, Komui-san?
Komui popatrzył na poszukiwaczy, po czym wyszeptał:
- Wyślijcie list gończy. Za generałem Crossem. - powiedział, po czym wyszedł wolno z pokoju. Ignorując okrzyki zdumienia, poszedł do Laviego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Pią 21:48, 01 Maj 2009 
Temat postu:

Filippa nie miała co robić. Dosłownie. Odwiedzała raz za czas swojego brata, porozmawiała z Risą. To by było na tyle. Bez Kandy, życie w Centrali nie miało sensu. Najchętniej pojechałaby do niego i została tam wraz z nim. Postanowiła zatrudnić się do działu wychowywania młodych Egzorcystów. Małe dzieci, który nie wiedziały jeszcze co potrafią, musiały zostać najpierw wyuczone i wychowane. Biedne dzieci odebrane od matki po wykryciu innocence... Na szczęście ona brała się za te starsze. Czasem, gdy słuchała ich rozmowy, wiedziała o kim mówią. Kanda stał się sławny. Zabijał na wschodzie tyle potworów, iż stał się bożyszczem nastolatek. Nikomu nie powiedziała, że go zna, ba, że jest jego narzeczoną. Słuchała z uśmiechem westchnień kilku uczennic, po cichu śmiejąc się z nich. Tak jakby widziała siebie rok temu...
Tydzień był do przeżycia. Lavi już trzymał się dobrze. Zawsze był twardy. w dzieciństwie przeżył wystarczająco dużo, aby przetrwać takie draśnięcia. To wystarczyło, aby miał łeb jak sklep.
- Wie pani, dzisiaj nauczyłam się używać mocy do innych celów niż mordowanie królików!- jej ulubiona uczennica- fanka Yuu, która miała podobną moc do niej.
- Wspaniale, Kaska!! Mam nadzieję, że jest to coś pozytywniejszego niż kręcenie karku...
- Ależ oczywiście! Przenoszę je z powrotem do ich domku!
- To już jest prawdziwy postęp!
Nagle coś im przerwało. Do biblioteki wbiegła Risa, sapiąc tak jakby biegła przez cały zamek.
- Złapali go!!
- Kogo?

***

Bez niej jak bez ręki. Ciągle widzę te durne białe kwiaty... Czemu jej nie ma przy mnie? Nie chcę tego widzieć... Chcę być normalny. Może się to wydawać niemożliwe, ale właśnie przy niej nie widzę tych białych kwiatów. Rozumiesz, staruszku? Dlaczego wmawiałeś mi, że ich tu wcale nie ma? Jednak odnalazłem miejsce, gdzie to jest możliwe. Przy niej. Dlatego też nie odbieraj mi możliwości normalnego życia. chce z nią być. chcę mieć z nią dzieci. Wiem, że to jest możliwe, chociaż jestem zwykłym tworem twojej wyimaginowanej wyobraźni. Ale ja istnieję. I chce żyć. Nie jestem maszyną do zabijania, którą można tylko wykorzystywać jak zwykłego zabójcę.
Zrozum mnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum zUo Strona Główna -> Nasze Historie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
MSHandwriting Theme Š Matt Sims 2004
phpBB  © 2001, 2004 phpBB Group
Regulamin