Czyli nasze opowiadania XD
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Rejestracja Zaloguj

Szkoła na wesoło :)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum zUo Strona Główna -> Nasze Historie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Sob 18:05, 12 Kwi 2008 
Temat postu:

Ostatni rok...ostatni rok....
Juri biegła do szkoły wraz z fioletową wampirzycą.
- Szkołaaaaa!!! Już za rogieeem!!! Uwagaaaa!!!
Ciągnęła ją za sobą jak jakiś worek treningowy. Kanicie nie chciało się nawet ruszać z domu. Otworzyły drzwi do budynku i od razu zbiegły do szatni, a później wbiły sie na apel i dotarły do swojej klasy.
-...a teraz przedstawię wam naszego nowego nauczyciela, który będzie uczył klasę 4 c...- mówiła Pani Oliwia swoim twardym głosem.- fuahfk....
- Co, co?? Nie usłyszałam...- Kanita nadstawiła ucho. Popatrzyła się na Juri. Dziewczyna była przerażona. Patrzyła się w stronę scena, na która właśnie wszedł Kurogane.
- Ja go zabije....ja go zaraz zabije!!- wilkołak wstał i wybiegł z sali. Kanita poleciała za nią. Nie wiedziały jak to było w ogóle możliwe.- Ale poszedł na lekarza...przywalę mu to zaraz zobaczy jak mu sie wiedza medyczna przyda...
Apel skończył się po dwudziestu minutach. Kurogane wyszedł ostatni. Podszedł do dziewczyn i na dzień dobry dostał w zęby. Na szczęście wampirzyca przytrzymała dziewczynę. Inaczej, nie wiadomo czy Czarny mógłby przetrwać...
Dlaczego Juri tak bardzo na niego się wkurzyła?? A na Rysiance to było tak:

Juri poszła się umyć, kiedy to Kurogane postanowił ją odwiedzić w pokoju. Nie zastał jej, lecz koleżanki dziewczyny wciągnęły go do pokoju. Juri weszła w najmniej odpowiednim momencie...

Od tego momentu, jak wilkołak widzi Kurogane, wkurza się niemiłosiernie... zaczęła palić, choć wie o tym tylko Kosho, który robi to razem z nią w piwnicy. Przecież i tak na nic nie zachorują, bo i tak im się wszystko zregeneruje...

Wracając do szkoły....
W pierwszy dzień, Juri była spokojna. Jakoś przetrwała lekcję matematyki... może tylko dzięki Kanicie, która trzymała ją za rękę...Po trzecim dniu, wszystkie starania wampirzycy zostały zniszczone.
- Juri, do tablicy...- powiedział spokojnym głosem, udając, że patrzy do dziennika.
Dziewczyna spokojnie podeszła i zaczęła pisać wzór do zadania.
- Juri, co to ma być??
- d=k+g...aby zrobić debila takiego jak ty, potrzeba nam geja i kretynki...
Klasa nie śmiała się. patrzyła na reakcje Czarnego.
- Na korytarz...- powiedział cicho, ale stanowczo. Idąc w stronę drzwi zmazał to co było na tablicy jednym ruchem. Nikt się nie dowiedział co się stało na korytarzu, ale Juri już nie wróciła, a Kurogane przez 15 minut miał jeszcze ślady jej paznokci na rękach.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aqua dnia Sob 16:05, 26 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yoko.
Warlock
Warlock



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z mHroku.

PostWysłany: Sob 16:43, 26 Kwi 2008 
Temat postu:

- Jedynka do dziennika, siadaj. - Bea wzięła w paznokcie krwisto-czerwony długopis i wpisała dwudziestą ósmą ocenę. Podniosła się z wielkiego krzesła, poprawiła skórzaną spódniczkę i stanęła przodem do swoich uczniów. W każde czwartki, na czwartej lekcji miała trzecią klasę podstawówki. Dziewczyna wzięła do ręki metalowy.. pręt, który służył jej za wskaźnik.
W sali panowała cisza. Absolutna cisza. No bo w ciągu trzech dni już powstało wiele plotek na temat nowej nauczycielki gry na skrzypcach, która torturuje uczniów.
- Ja naprawdę.. staram się zrozumieć. Akceptuję to, że olewacie grę na skrzypcach, bo może wolicie grać na czymś innym. Ale proszę was, nie marnujcie mojego czasu.
Uczniowie zaczerpnęli powietrza.
- Ok, możecie nie umieć "Sarabande" Bacha. Ale żeby nie umieć "Lotu trzmiela".. To już przechodzi ludzkie pojęcie. Dziś mamy siódmy września.. - wampirzyca spojrzała na kalendarz znajdujący się na biurku. - Macie miesiąc, żeby nauczyć się grać "Lot trzmiela". Inaczej będę musiała porozmawiać z waszymi rodzicami, żebyście wzięli się wreszcie do roboty. Jakieś pytania.?
Nikt nie podniósł ręki.
- No to kto mi powie, jaką częstotliwość ma pusta struna G.?
Nikt się nie zgłosił.
- Kiedyś to ja się przez was zabiję... Dla waszej wiadomości to 196,0 Hz.... Idź do sali numer 45 i poproś o słownik teorii muzyki... - Bea zwróciła się do ucznia w pierwszej ławce, po czym usiadła za biurkiem. - Otwórzcie zeszyty i zapiszcie temat: podstawowe wiadomości z zakresu muzyki.
Po chwili chłopiec wrócił.
- Pan profesor powiedział mi, że słownik jest za duży i ma pani sama po niego przyjść.
- A... co to za profesor.?
- Pan od fortepianu..
- Siadaj. Jak wrócę i zobaczę, że nie siedzicie na swoich miejscach, zostaniecie po lekcjach i będziecie grać... Kilka godzin.
Bea wyszła z impetem z jednej sali i z takim samy impetem weszła do drugiej sali. Tam, wśród klasy zgromadzonej w kółku trzeciej (liceum) d, składającej się w 90 % z dziewczyn, siedział nauczyciel.
- Kto chce moje banany.? - odezwał się, odgarniając z twarzy czarne włosy.
- Pff.. żałosne.. - mruknęła Bea. W sali momentalnie zrobiło się cicho. Klasa wstała i chórkiem powiedziała:
- Dzień dobry pani profesor.
- Siadajcie... Trzecia d, tak.? - wampirzyca zmierzyła wzrokiem wszystkie blondyneczki, które pokiwały twierdząco głowami.
- Mam tu ten słownik dla ciebie, Beatriź... - Kosho się podniósł. - A swoją drogą, to chcesz też mojego banana.?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Sob 17:46, 26 Kwi 2008 
Temat postu:

Juri siedziała w swoim pokoju i oglądała telewizję. Obwinęła się swoim ulubionym kocykiem i wcinała lody pistacjowe. Dzięki braciszkom, którzy pamiętali o zakupach, miała przed sobą jeszcze dwa litry...
- Hej, Juri! Co ci jest??- Kosho wrócił z pracy z kiścią bananów
- A nic takiego...tylko, że się pożarłam z nauczycielem...
- To już wiadomo z którym...- mężczyzna podszedł do niej i siadł na łóżku.- Chcesz jednego?- pomachał jej przed nosem kiścią, lecz ona pokręciła przecząco głową.
Dzień był słoneczny, choć już zbliżała się jesień. Liście powoli żółkły, słychać było coraz mniej ptaków, a Shun, jak zwykle o tej porze roku, był bardzo smutny i ponury. Tłumaczył to godzinnymi wywodami na temat umierającej przyrody, źle wpływających zanieczyszczeń, zmian klimatu i innych takich pierdołach... Jednak na wiosnę, wszystko się zmienia. Jest szczęśliwy, a jego uśmiech kwitnie wraz z roślinkami w parku.
- Kiedy przyjdzie Shun??
- Pracuje daleko stąd, więc może być gdzieś tak za dwie godziny...
- A tak w ogóle to gdzie??
- Powiedział, ze będzie to ukrywać i powie nam w odpowiednim czasie...chcesz jednego??
- Mówiłam ci już, że nie...aaa- dziewczyna zauważyła papierosy w ręce brata.- to, zawsze chętnie wezmę...a nie czepiasz się, że palę?? Wcześniej to na mnie wrzeszczałeś, jak schodziłam tam na dół...a teraz to mnie częstujesz.
- Wiesz, że możesz stracić głos??
- Ahaa...znowu zaczynasz..- wsadziła mu łyżkę pistacjowych lodów do ust- wyliż dobrze...przecież wiesz, że takie pierdoły to możesz pociskać ludziom!!
Nic nie powiedział. Zamlaskał tylko i wyjął dziewczynie miskę z ręki. Podziubał troszkę i wsadził jeden wielki kawałek do ust.
- Nie jest ci zimno??- Juri popatrzyła na niego z ukosa i wyjęła miskę. Wilkołak miał minę, jakby jego mózg został zamrożony.- Dobrze się czujesz??
- Mno juszszszszszszsz....- połknął wszystko i jeszcze oblizał się- daj mi więcej...
- Spadaj!! Idź sobie do lodówki!!
Uśmiechnął się i poszedł do kuchni. Juri została sama. Postanowił coś ze sobą zrobić...

***

W każdym centrum handlowym musi znajdować się jakaś dziwna fontanna. Długie, okrągłe, zawiłe...tam zazwyczaj siadała młodzież z różnych szkół... Większość wilkołaków. Dziewczyna siedziała tam tylko czasami. a jak już musiała, to tylko wtedy, jak nie miała co ze sobą zrobić. Wystarczyło za mocno się przechylić, żeby...
- Hej, ostrożnie!!- na szczęście chwycił ją chłopak, który siedział przy niej. Od razu było widać, że to wilkołak. Miał pionowe źrenice i piękne, szmaragdowe oczy. Jego włosy w kolorze palonego brązu (lekko rude w mocnym świetle), opadały na czoło. - mogłaś wpaść...
- D-dzięki...- Juri szybko siadła i oddaliła się troszkę od chłopaka.
- Mam na imię Hyde...
- Juri...dzięki za to...
- Nie ma sprawy...temu z mojej prawej, zdarza się to często...
- Hej, nie rób mi złej reklamy!!!- drugi chłopak był wyższy. Miał dłuższe, rude włosy i czarne oczy. podszedł do dziewczyny, uklęknął przed nią i podniósł jej dłoń.- Nazywam się Tetsu i w przeciwieństwie do mojego przyjaciela, jestem wampirem...- pocałował ją i odepchnął wilkołaka.- jesteś piękna jak gwiazdy na niebie...
Hyde pociągnął go za kurtkę i posadził po drugiej stronie.
- Stara śpiewka...- mruknęli jednocześnie z Juri.
- A więc...co robicie w tak oryginalnym miejscu??- dziewczyna usiadła po turecku na murze i zaczęła słuchać wywodów Tetsu i przerywników Hyde'a...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aqua dnia Sob 18:01, 26 Kwi 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yoko.
Warlock
Warlock



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z mHroku.

PostWysłany: Sob 19:12, 26 Kwi 2008 
Temat postu:

I tak sobie w trójkę siedzieli, śmiejąc się, gaworząc i chlapiąc Tetsu wodą z fontanny. I można by rzecz, że beztrosko im mijał czas. Lecz nagle coś się skotłowało wewnątrz Juri.
Miała złe przeczucia. Naprawdę złe przeczucia.
Gdyby to był film abstrakcyjno - fantastyczny, wejście do centrum handlowego spowiłby mrok, wszystkich by zamroziło, a każda sweet umarłaby bardzo efektownie; kiedy powoli, tlenione odwłoki ich włosów zaczęły by odpadać. Bo oto weszła ona. Beeaatriiixxx...
Juri bardzo nie chciała się teraz spotkać z wampirzycą. Mieszkając w jej domu przez parę miesięcy, mogła łatwo ocenić, w jakim Bea jest nastroju. A teraz nie była w najlepszym. I może by nawet nie doszło do spotkania trzeciego stopnia, gdyby Tetsu nie wstał i nie zaczął machać. I to nie do nikogo innego, jak to Bei.
- Co ty robisz, kretynie.?! - wilkołak zerwał się z miejsca.
- Jezu... No to mamy go z głowy.. - mruknął Hyde.
- Co masz na myśli.? - zapytała Juri.
Dostała odpowiedź. Bea podeszła do nich. Usiadła obok nich. A raczej na nich. Na Tetsu. Nie ważne. Zaczęli się wymieniać płynami, jakby to Shun określił. Po jakimś czasie, wampirzyca raczyła zauważyć pozostałą dwójkę. Uśmiechnęła się do Hyda, i spojrzała na Jurii. Ta miała minę... dziwną miała minę, dziewoja ta. Taką miała minę, żeee.. hm.. ludzkie usta nie są w stanie tego wyartykułować.
- T.. to wy się znacie.? - wydukała w końcu z siebie wyżej opisana.
- Oczywiście... - Beatrix się roześmiała.
- A... em... skąd.?
- Z Helsinga. I częściowo ze szkoły - Tetsu odgarnął włosy dziewczyny.
- A my się znamy przez mojego znajomego, Kosha. - powiedział Hyde.
- Kosha.?! Kosha Rozkosznego.? To mój brat...
- Serio...? Wyglądasz trochę jakby...
- Inteligentniej.? - oboje zaczęli się przyglądać Juri.
Po pewnym czasie wampirzyca oznajmiła, że musi już iść, bo zostało jej dużo sprawdzianów do poprawiania. Tetsu chciał ją odprowadzić, ale jego kochany koleżka Hyde przypomniał mu, ze mają jeszcze coś zrobić.


*****


Beatrix lubiła spaghetti. Szczególnie, jeśli sos był wymieszany z krwią. A jeszcze lepiej było, gdy ta krew miała grupę ORh-. No i tak się złożyło, że dziś miała okazję przyrządzić sobie właśnie to spaghetti.
Tak więc była w kuchni z Kurosiem, oboje odziani w cudowne fartuszki (Bezpieczeństwo i Higiena Pracy) krzątali się, słuchając w międzyczasie wiadomości.
- Relację z tego wydarzenia zda nam Toshiro May.. - przemówiła spikerka. Bea odwróciła się ze swoją miską, w której mieszała sos i spojrzała w telewizor. - Dziękuję, Agon. - pojawił się facet, stojący przez jakimś budynkiem. - Niewątpliwie to, co dzisiaj zaszło wstrząsnęło krajem, a na pewno warstwami rasowymi; mam na myśli wampiry. Dziś, o godzinie piętnastej, tutaj: w budynku telewizji, w trakcie próby do nowego programu telewizyjnego, został zastrzelony słynny biznesmen oraz prezenter: Lucjan Black i jego narzeczona, reżyserka Kaya Tatsuma. Bezapelacyjnie...
TRZASK.
Miska z hukiem rozbiła się o podłogę. Rodzeństwo jak zaczarowane wpatrywało się w ekran. Stali tak nie wiadomo jak długo, dopóki nie zrobiło się porządne zamieszanie. Najpierw pojawił się dziadek, ze swoją całą świtą i usilnie chciał coś powiedzieć do Bei lub Kurosia, ale nic do nich nie docierało. Potem było jeszcze większe zamieszanie. Przyszedł Walter, podał krew i wszyscy jakby odzyskali świadomość.
- ... bezpieczeństwo. Dlatego zaraz tu powinna być. - dokończył dziadek.
- Ale.. kto.? - zapytała zdezorientowana dziewczyna.
Wtedy rozległ się przeraźliwy hałas. Kurogane wyjrzał przez okno.
- Co tutaj do jasnej cholery robi helikopter.?
- Cooo.? - siostra szybko do niego podeszła.
Otworzyły się drzwi wejściowe do domu. Wbiegły jakieś dwa tuziny wojska, potem szybkim tempem wkroczyła Integra, a za nią ciągnął się dym z cygara (zaskoczenie.?).
- Czy ktoś mi wreszcie wytłumaczy, co tutaj się dzieje.?!!! - wrzasnęła czarnowłosa.
Zapanowała cisza, tylko Integra usiadła na kanapie i powiedziała swoim cynicznym głosem:
- Po prostu: jest przerąbane. Rząd kraju skapnął się, że wampiry stanowią zagrożenie. Nie jest was dużo, zaledwie cztery, duże skupiska, cztery miasta. Ale postanowili coś z tym zrobić. Helsing ma swoje wtyki wszędzie, więc mamy wiarygodne źródła: zostało zorganizowane wielkie polowanie na wampiry. I wilkołaki też. Zaczynają od góry, czyli od Helsinga. Najłatwiej było się dobrać do waszego kuzyna, w końcu osoba publiczna. Teraz pewnie będziecie wy, albo Amadeusz...
- Dlatego wyjeżdżam na... daleko. - wtrącił dziadek.
- A wam daję najlepszą ochronę. - kontynuowała kobieta. - Można powiedzieć, że nasza organizacja ma co do waszej rodziny wielki dług wdzięczności. Tą ochroną będzie Walter, trochę wojska i nasza tajna broń.
- Czyli.? - zapytał Kurogane.
- Ee... no własnie... Walter, gdzie ona jest.?
- Z tego co wiem, to na Bahamach...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Sob 19:52, 26 Kwi 2008 
Temat postu:

- Eee...i wy tu pracujecie??
Juri weszła do piekarni, w której pracowali Tetsu i Hyde. Ubrali fartuszki, w których wyglądali pociesznie i upaćkali się ciastem.
- Zachowujecie się jak dzieci...
Nagle zadzwonił czyiś telefon. Tetsu odebrał i od razu wrzasnął do obojga:
- Idziemy do domu Bei!!
- A po kiego??- Juri próbowała sie sprzeciwić, ale Hyde pociągnął ją do wyjścia. Powiedzieli szybko szefowi, o co chodzi i wybiegli ze sklepu.- Ej, ale ja nie chce tam iść!!- wyrwała się z uścisku i poszła w druga stronę.
- O co chodzi???Hej!!- Hyde znów ją pociągnął i tym razem nie puścił.- Dlaczego nie chcesz tam iść??
I tak właśnie doszło do wyczerpującej opowieści Juri, w czasie drogi do domu Beatriź.


- A nie pomyślałaś, że to one się na niego rzuciły??
Juri popatrzyła na Hyde'a
- Ty go bronisz!!...ale wiesz co...nad tym to ja nie pomyślałam...
- To pewnie nie była jego wina...a już miałem nadzieję, że zrobił coś gorszego...
- Nie wkurzaj mnie nawet...-Doszli do zamku Blacków. Dziewczyna od razu zauważyła helikopter i dużo ludzi w oknach.- A tak w ogóle... to co sie stało??
Weszli do środka i przecisnęli się..a w zasadzie zostali przepuszczeni do salonu. Tam byli już Kosho i Shun.
- Co wy tu...
- Siedź cichutko...- powiedziała Integra, wstając z kanapy.- Jak już jesteście wszyscy, mogę tłumaczyć...
Juri stanęła między Koshem a Kurogane. Mężczyzna patrzył się na nią. Ona nie zwracała na to uwagi. trzymała ręce przy sobie.
- Nasze istnienie jest zagrożone. Ludzie napadli już na trzy miasta, w których mieszkańcy są naszymi pobratymcami. Jak na razie radzimy sobie całkiem dobrze. Ale mamy już straty... Lucjan...był bardzo dobrym chłopcem. Radził sobie z żywymi...niestety skończyło się to tragicznie...
Dziewczyna, słysząc imię chłopaka, który tak często pomagał jej przy myciu naczyń, szukała jakiegoś kontaktu z bliskimi. Chwyciła kogoś mocno za rękę. Od razu wiedziała do kogo należy...
Integra mówiła dalej.
- Kurogane...przepraszam...
- Ale za co?
Szeptali między sobą kilka minut. W końcu wampir przytulił Juri, po czym oboje zaczęli wreszcie słuchać Integry...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yoko.
Warlock
Warlock



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z mHroku.

PostWysłany: Czw 21:06, 01 Maj 2008 
Temat postu:

- ...ochronę. - dokończyła Integra, puszczając kształtny i powabny dym z ust. Na chwile zapanowało milczenie, woń kubańskiego cygara roznosiła się po całym salonie, w którym wszyscy byli stłoczeni. Ludzie z Hellsinga sprawdzali wszystko, montowali jakieś dziwne rzeczy, Walter wykręcał szybko numery telefonów zapisane przez Integrę, dziadek sączył krew z kieliszka, Kurogane stał przytulony do Juri, Kosho starał się stłumić ziewnięcie, Shun miał niewzruszoną twarz, Kanita liczyła łaty na mundurach wojskowych. Bea, która razem z Tetsu siedziała obok dziadka, wstała, wzięła chłopaka za rękę i powiedziała pustym głosem:
- Ja.. pozwólcie, że pójdę do siebie...
Nikt nic nie powiedział.
Kiedy razem z mężczyzną znaleźli w pokoju dziewczyny, oboje usiedli na łóżku.
- Przykro mi. - odezwał się Tetsu swoim ciepłym głosem. - Ja naprawdę...
- Cicho. Nie rozmawiajmy o tym. - przerwała Bea.
- No tak. Jakbym cię nie znał... - zapanowało na chwilę milczenie. - Wiesz co, powinniśmy w dwójkę dostać po Oscarze... serio...
- Racja, racja. Ale w ogóle, to dziękuję. Tobie i Hydowi, że się zgodziliście.. - dziewczyna uśmiechnęła się krzywo, pokazując białe kły.
- Wiesz, starym przyjaciołom się pomaga.
- Ale dalej jestem pod wrażeniem, że Hyde się zgodził...
- Ja w sumie też. Ale stwierdziliśmy oboje, że to jak w sztukach, w których grał Hyde. Tam też się musiał wcielać w różne role. Teraz jest podobnie.. Rozumiesz o co mi chodzi.. Bo ja cię naprawdę bardzo lubię, ale..
- Ja wiem. - znów się uśmiechnęła. Teraz szczerze.
- Więc nie martw się, nie będzie to zagrażało mojemu związkowi z Hydem. A jeśli tobie ma to pomóc zdobyć tyle kasy... I jeszcze się z nami PODZIELISZ.. No to wiesz, nie ma problemu.. Lubimy pomagać. - czarnowłosy zachichotał.
- No tak, dziadek obiecał mi dużą kasę na osiemnastkę, pod warunkiem, że będę w związku z wampirem. No a ciebie jeszcze lubi... Kasę mam w kieszeni.
- A co z tamtym facetem.?
- Jakim.?
- No wiesz... TYM. Koshem.
Wampirzyca chciała odpowiedzieć, kiedy drzwi do pokoju się otworzyły i weszli Kuroś oraz Juri.
- Co się stało.? - zpaytała Beatrix.
- No bo wiesz.. - zaczął jej brat. - Ten twój skrzypek.. no..
- Nie żyje. - dokończyła Juri.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Pią 20:35, 02 Maj 2008 
Temat postu:

Dokończyła Juri i uśmiechnęła się promiennie
- No to teraz chyba nie ma problemu, żebyś z moim bratem...
- Nie, nie, nie...wychodzimy- Kurogane pociągnął ją na korytarz i zamknął drzwi do pokoju siostry. Usiedli na schodach prowadzących na drugie piętro. Wampir był wyżej od niej o kilka stopni.
- Co robiłeś w wakacje?- nagle Juri strasznie zainteresowała się tym, co Kuroś mógł robić z kolegami...w dodatku już dorosłymi.
- Nic...siedziałem w domu i pomagałem Bei i Walterowi przesadzać kilka drzew...
- Przesadzałeś te wielgaśne dęby?- powiedziała troszkę głośniej, lecz nie odwróciła sie do niego. Trzymała ręce na kolanach, miała spuszczoną głowę.
- Tak...
- A nie robiłeś nic z kolegami i koleżanka-
- Z nikim się nie spotykałem, jeżeli o to ci chodzi...
- Czyli nie robiłeś...no...tego...
- Nie...- mężczyzna zszedł niżej, tak, aby dziewczyna był między jego nogami. Zbliżył się do niej i odgarnął włosy- A czy ty tego chcesz?- szepnął jej do ucha i zaczął całować ją po szyi. Juri oparła dłonie na jego nogach i zacisnęła pięści. Kurogane jedną ręką chwycił jej tułów,a drugą lekko odchylał jej głowę. dłoń na tułowiu schodziła coraz niżej. Serce dziewczyny biło bardzo szybko. Jeszcze nigdy w życiu tak się nie czuła.
Nagle wszystko się skończyło...
- Co wy tu robicie??!!- Kosho wyszedł zza rogu. Wampir szybko obrócił głowę Juri w stronę jakiś drzwi i pokazywał palcem mówiąc:
- I tam właśnie spał jej dziadek, kiedy był w naszym wieku...
- Aha...opowiadacie sobie...- Juri była cała czerwona. Nie z powodu tego, że Kosho ich przyłapał i się nawet nie kapnął.- Wiecie może gdzie jest Bea?? Nie ma jej w pokoju...
- Nie mamy zielonego pojęcia...- wypaliła Juri nie patrząc w jego stronę.
- Może być w kuchni- powiedział spokojnie wampir.
- Aha, dzięki...- czarnowłosy zniknął z pola widzenia.
- Ała...- Juri chwyciła się za kark i uśmiechnęła się do chłopaka.- Troszkę za mocno obróciłeś mi głowę...- kiedy zauważyła, że ręka wampira leży na jej podbrzuszu, podskoczyła i szybko stanęła kilka metrów dalej od niego.- J-ja też poszukam Bei!!
Kurogane uśmiechnął się tylko i patrzył jak Juri leci w stronę schodów do salonu...

***

- Myślałaś, że nie wiem co robicie?? Co ty sobie wyobrażasz!!! Jesteś moją malutką siostrzyczką!!!
- Mmmm...c-co? Coś mówiłeś??- popatrzyła na niego jakimś dziwnym, rozmarzonym wzrokiem.- Kosho, ja mam siedemnaście lat...
- Serio??!! Jesteś już taka stara??!!- brat patrzył na nią z niedowierzaniem.- A no to chyba...
- Tak, mogę mieć własne życie, brawo, wygrałeś loda na patyku!! Przecież dobrze wiesz, że Kurogane to dobry wampir...sam chciałeś mnie z nim pogodzić po naszej kłótni...
- Czyli w ten sposób chcecie się pogodzić na stałe??!! On ci to zaproponował??!!
- Kosho, ty cioto, my już jesteśmy pogodzeni!!- podeszła do brata i przytuliła się- będzie dooobrzeee...
- Tak właśnie siostra!!- Kosho zmienił nastawienie o 180 stopni- Jesteś już dorosła!!
- No i właśnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yoko.
Warlock
Warlock



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z mHroku.

PostWysłany: Pią 21:25, 02 Maj 2008 
Temat postu:

Minęły trzy dni od śmierci Lucjana Blacka.
Wszystko zaczynało powoli wracać do normy. Tylko każdy nosił w sobie takie małe, ciężkie ziarenko. Ziarenko smutku.
Dworek Blacków był całą dobę osłaniany przez ludzi z Hellsinga, każdy (włącznie z Juri, Koshem i Shunem) dostał jakiś nadajnik, co miało się włączyć w razie jakiś podejrzeń, że ktoś kogoś chce zabić. Tajna Broń nadal nie wracała, z czego Integra była niesamowicie nie zadowolona.

Teraz Beatrix wracała do domu po wyczerpującym dniu pracy. Nie mogła się skupić na niczym, bo ciągle bolała ją głowa, a słuchanie przez osiem godzin gry na skrzypcach (często nieudolnej), w cale jej nie poprawiało nastroju.
Będąc w centrum handlowym, stojąc w drogerii i zastanawiając się czy wybrać czerwoną czy bordową szminkę, nagle ją olśniło. Poukładała w głowie wszystkie szczegóły i tak.. Zgadzało się.! Teraz tylko potrzebowała dwóch rzeczy, aby potwierdzić jej podejrzenia. Oczywiście gdyby się okazało, że ma rację to cały świat by się zawalił. Ale trzeba zaryzykować.
Wyszła z drogerii i udała się do sklepu obok. Kupiła to co potrzebowała i najbliższą taksówką pojechała do domu.
Wbiegła do swojego pokoju, poszła do łazienki, wróciła do swojego pokoju. Po pół godzinie już wiedziała. Teraz potrzebowała ostatniego potwierdzenia.
Zaczęło grzmieć i padać.
Wybiegła z domu, wzięła kluczyki do samochodu Kurosia i pojechała. Musiała zajrzeć w dwa miejsca.

No cóż. Skończone. Takie właśnie było życie Beatrix Black - SKOŃCZONE. Oczywiście z jej punktu widzenia. Mogła się przekonać, że wkurzona wampirzyca, znane nazwisko i pieniądze otwierają każde drzwi. Nawet te do gabinetu lekarskiego.
Z rozmachem zaparkowała przed brązowawo złotym domem. Przemoczona do suchej nitki, podbiegła do drzwi. Zadzwoniła. Otworzyła dziewczyna. Wampirzyca bezprecedensowo weszła do środka.
- Gdzie jest twój brat.? - powiedziała zdyszana.
- Bea.. co ty tu robisz.? jesteś mokrusieńka... - Kurogane podszedł do zmarzniętej dziewczyny.
- Nieważne. GDZIE JEST KOSHO.?!
Juri chciała odpowiedzieć, kiedy z góry zszedł czarnowłosy chłopak.
- Wydawało mi się, czy ktoś przy.. O, cześć Bea. Wyglądasz jak... co się stało.?
Dziewczyna podeszła do niego, szarpnęła za nadgarstek i zaprowadziła do kuchni.
- Co się dzieje.?
Beatrix nie zdążyła już odpowiedzieć, bo z jej oczu zaczęły kapać łzy. Kosho podszedł do niej, założył jej swoją bluzę i objął.
- Co się stało.? Beaa..
- Ja mam.... jest problem. Mamy problem. Bardzo poważny..
- ...
- Pamiętasz jak byliśmy nad morzem w wakacje.? Wtedy co się okazało, że nocujemy w tym samym miejscu.?
- No.. - chłopak nie za bardzo wiedział, o co może chodzić.
- No i jak wtedy poszliśmy na spacer. Spacerowaliśmy prawie całą noc. I okazało się, że nie mamy kluczy do naszych pokoi.? A recepcjonistka powiedziała, że wpuści nas tylko wtedy, kiedy wynajmiemy jakiś pokój... I jak był wolny tylko ten z dwuosobowym łóżkiem, pamiętasz.?
- Pamiętam. - Kosho nieznacznie się uśmiechnął.
- I zapewne pamiętasz, co wtedy się stało.
- Tak.
- Wpadliśmy.
- C-co.?!
- Jestem w ciąży... - dziewczyna powiedziała to tak cicho, że Kosho, który siedział obok niej, ledwo to słyszał. Wyprostował się i zapytał:
- Możesz powtórzyć.?
- Jestem w ciąży. Mam pewność. Właśnie wróciłam od lekarza.
- I.. wybacz, że tak spytam, jesteś pewna że to ja, a nie na przykład... Tetsu.?
- Tak. Tylko z tobą to robiłam. I to nie może być on, bo jest gejem. - Bea nawet nie wiedziała, że powiedziała to ostatnie zdanie na głos, zanim zdążyła ugryźć się w język.
Wilkołak się roześmiał.
- Co proszę.?! Bea, ty z nim CHODZISZ.!
- Tylko po to, zeby dostać kasę od dziadka. Nic pomiędzy nami nie ma. Po za tym, że go lubię.
- W głowie mi się to nie mieści... Prosze, powiedz, że to jakieś Mamy Cię, albo coś w tym rodzaju... - Kosho chwycił się za głowę.
W tym momencie do kuchni weszli Kurogane i Juri.
- Wszystko w porządku.? - zapytała dziewczyna.
- Tak, po prostu Bea ma zły dzień... - zaczął Kosho, ale wampirzyca mu przerwała.
- Jestem w ciąży.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Sob 0:18, 03 Maj 2008 
Temat postu:

- No nareszcie!!!- wrzasnęła Juri na cały dom, tak głośno, że nawet Shun ze swoimi super słuchawkami do gry w L2, słyszał.- Bę-dę cio-cią, bę-dę cio-cią- skandował wilkołak i kręcił się wokół własnej osi.
- A skąd wiesz, że to akurat ja z nią...
- Innego wyjścia nie ma, bo Tetsiak jest gejem.- powiedziała dziewczyna, na co Kurogane pokiwał głową.
- Tylko ja o tym nie wiedziałem??- jęknął wilkołak padając na krzesło obok Bei.
- Czyli, że niby co teraz??
- Jak mniemam, Bea dalej chce przejąć spadek po dziadku, więc będzie chodzić z Tetsu i wmówi staremu, że to z nim ma dziecko...ale w takim przypadku, stary będzie żądał ślubu...- wydedukował wampir stojąc nad siostrą.
- Czyli i tak źle, a tak do dupy...- wycedziła Juri.

***

Raz za czas człowiek musi iść do szkoły. Ale czemu akurat w dzień oddawania sprawdzianów??
- Juri, zostajesz po lekcjach...
- Dobrze, profesorze Black...
Juri dostała 3 ze sprawdzianu. Kurogane zamknął klasę od środka, po tym jak ostatni uczeń wybiegł z niej. Wilkołak opierał się o biurko, mając tylko nadzieję, że nie powtórzy się sytuacja ze schodów... Bardzo jej się to podobało, ale jakoś nie mogła się do tego przyzwyczaić.
- Co się stało??
- A no bo dzień przed się pogodziliśmy...i tak troszkę...khem, khem...
- Więc spróbuję przyzwyczaić cię do tego, że jestem w klasie...jutro przyjdziesz do mnie na korki. zobaczymy czy potrafisz sie skupić na zadaniach...
- A-ale...
- Nie ma żadnego ale. Jutro Bea i Kosho będą u ciebie, Kanita jest na jakichś zajęciach dla maniaków gier komputerowych, dlatego też nikt nam nie będzie przeszkadzał.- Nie wiedziała dlaczego, ale od razu miała skojarzenia. Zaczerwieniła się i szybko odwróciła głowę, żeby on tego nie zauważył.
- Dobra, będę jutro...- poczłapała do drzwi i szybko wyskoczyła z klasy.

***

Weszła do jego pokoju. Nie było go. Usiadła grzecznie przy biurku. Przyszła prosto ze szkoły, dlatego też miała na sobie nowy mundurek. Bardzo krótka spódniczka, lecz góra była całkiem normalna. Rozłożyła jakieś materiały i czekała na mężczyznę.
- O, już jesteś...- Kurogane wszedł po cichu i zamknął za sobą drzwi na zamek. Dziewczyna szybko wstała i odwróciła się. Stał dwa metry od niej z jakimiś dziwnymi książkami. Miał na sobie białą koszulę, rozpięte dwa guziki przyciągały jej uwagę. Od incydentu na schodach, zaczęła na niego zupełnie inaczej patrzeć...
- No to co robimy??- obróciła się do biurka.- Już nie będę zadawać pytań w stylu"co robiłeś na wakacjach"...
- A co ty robiłaś na wakacjach??- Kurogane był zawsze bardzo złośliwym wampirem...
- Tak samo jak ty...nic...- odwróciła sie z powrotem do biurka i poszperała w jakichś zadaniach. - No to od czego za...- nagle zacięła się. Wampir zrzucił wszystko z biurka i posadził na nim Juri. Popatrzyła mu w oczy. Kiedy ją chwycił za ręce, dostała gęsiej skórki. Przeraziła się jego spojrzenia.
- Boisz się mnie?- szepnął do niej, patrząc jej w oczy.- Właściwie, to zawsze omijałaś moje spojrzenie.
Długo nie odpowiadała. W momencie kiedy puścił jej ręce, chwyciła go za koszulę tak mocno, że jeden z guzików odpadł.
- Czasem bałam się twojego wzroku...to tak jak ze świeczką...bawisz się, a jak ogień oparzy, pragniesz kontynuować zabawę...- przyciągnęła go do siebie i pocałowała.
- Jesteś pewna tego co chcesz zrobić??
Dziewczyna nawet nie zdążyła odpowiedzieć. Przytrzymał jej ręce i zaczął całować po szyi. Podgryzał ją lekko, przy czym wilkołak wydawał dość nieartykułowane jęki. Powoli roztargała jego koszulę paznokciami. On podniósł ją i rzucił na łózko.

Co chwilę wypowiadała jego imię, tak jakby nie była pewna, gdzie jest. Miała przymknięte oczy, oddychała bardzo szybko. Czuła go wszędzie. Raz za czas lizała go po ramieniu lub po szyi. Włosy miała sklejone od potu. Raz odgarnął jej grzywkę i spojrzał na nią. Nie bała się go...już nigdy się go nie będzie bać...

***

- Łaaaah!!!- ziewnęła Juri na cały pokój.- O rany...ale tu zimno...- miała na sobie tylko koszulę Kurosia. Popatrzyła na zegarek i szybko zaczęła się ubierać w porozrzucane po całym pokoju ciuchy.- Kurogane, wstawaj!!!
- ...mmm...- podparł się na ręce i popatrzył w stronę dziewczyny.- gdzie się tak śpieszysz??
- Przecież pierwsza lekcja to matematyka.. z tobą!! I mięliśmy pisać sprawdzian...
- Tylko że ja miałem najpierw napisać zadania.- pociągnął ją za rękę i przytulił się do niej.- A która jest godzina??
- Za piętnaście...

***

- Dzisiaj nie będzie sprawdzianu...- Kurogane usiadł przy biurku, Juri siedziała w pierwszej ławce razem z Kanita. Była wykończona.- Co ci się stało, Juri??- zapytał poważnie, tak jakby nie wiedział.
- Wie pan... spałam tylko półtorej godziny... jestem troszkę zmęczona.
- Mówiłem ci, że postaram się, żebyś przyzwyczaiła się do tego...Dobra, robimy zadanie 8 ze strony dwudziestej...- wstał i zaczął powoli chodzić po klasie. Nagle jedna uczennica, której nowy nauczyciel strasznie się podobał, zgłosiła się.
- Proszę pana...ja tego nie rozumiem...- powiedziała swoim słodkim głosikiem. Juri, widząc to, zgłosiła się szybko. Kiedy wampir podszedł do niej, pociągnęła go za krawat i szepnęła do ucha.
- Ja też tego nie rozumiem, panie profesorze...- po czym popatrzyła się w stronę wkurzonej sweet dziewczynki. Kurogane zauważył to i w końcu nie pomógł Juri.
- Dobra... chciałbym, żeby zostały po lekcjach wszystkie dziewczyny oprócz Kanity...

I tak też sie stało. Juri nie popatrzyła się w jego stronę ani razu. Nagle, zaczął mówić do wszystkich wzdychających dziewczyn.
- Dziewczyny, chciałem prosić was, żebyście nie pytały o pomoc, jeżeli na prawdę jej nie potrzebujecie. Nie zaczepiajcie mnie na przerwach i nie wzdychajcie już tak...moja narzeczona robi się zazdrosna...
Szybko odwróciła głowę i spojrzała na mężczyznę. Opierał się o jedną z ławek i popatrzył na nią z uśmiechem. Wszystkie dziewczyny, wkurzone, złe i wściekłe myślały, co on może widzieć w takim małym chucherku. Wziął ją za rękę i postawił przed sobą. Oparł obie dłonie o jej ramiona.
- Jeżeli komukolwiek powiecie, napiszecie, wspomnicie o tym, że Juri jest moja...znaczy...jest moją narzeczoną... to nogi wam z dup powyrywam.- mówiąc to uśmiechnął się wesoło, a wyraz jego spojrzenia dał silniejszy efekt.
Kiedy wszystkie dziewczyny wyszły, wampir uklęknął przed Juri.
- Mówiłeś serio??
- A dlaczego miałbym nie mówić serio? Chciałem to zrobić wczoraj...ale nie mogłem się powstrzymać... wiesz, te mundurki...A więc...
- Zdania nie zaczyna się od "A więc"
- Nie jestem polonistą. A WIĘC... Wyjdziesz za mnie?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aqua dnia Sob 22:05, 03 Maj 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yoko.
Warlock
Warlock



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z mHroku.

PostWysłany: Pon 19:15, 05 Maj 2008 
Temat postu:

- Zainteresowania repertuarowe Yehudi Menuhina obejmowały oprócz powszechnie znanego repertuaru skrzypcowego, także pozycje mniej popularne, jak również zupełnie nieznane, m.in. Koncert skrzypcowy Roberta Schumanna, odkry... - Bea siedziała za biurkiem i dyktowała, piłując sobie paznokcie.
- Przepraszam, może pani wolniej.? - zapytał chłopak. Była to czwarta klasa, znów sami faceci. No, tylko tym razem wszyscy o rok od niej młodsi. Na pierwszej lekcji bardzo entuzjastycznie zareagowali na strój dziewczyny, ale po pięciu minutach doszli do wniosku, że jednak nie chcieliby się z nią spotkać sam na sam w ciemnej uliczce.
- No to słuchaj szybciej... Na czym skończyliśmy.?
Jeden z uczniów podniósł rękę.
- Tak.?
- Mam pytanie.. - wyżej wymieniony wstał.
- Tylko szybko..
- Dlaczego nie ćwiczymy z klasą fortepianową.?
- Co masz na myśli.?
- No bo zawsze mieliśmy lekcje łączone, ćwiczyliśmy różne utwory...
- Chcesz mi powiedzieć, że mam prowadzić lekcje z tym kretynem.? - wypaliła Bea. Kilku uczniów wymieniło spojrzenia.
Chłopak, który stał, stwierdził, że lepiej jak usiądzie i będzie zapisywał dalej notatkę. Nie chciał znów dostać metalowym wskaźnikiem po dłoniach.
Rozległo się brzęczenie telefonu Beatrix. Przeprosiła uczniów i odebrała.
- Słucham.
- Dzień dobry. Pani Beatrix Black.? - zapytał jakiś męski głos w słuchawce.
- Tak. Z kim mam przyjemność, bądź nieprzyjemność.?
- Max Evans, ginekolog. Dzwonię w sprawie ostatniego badania, które przeprowadzał doktor Thompson...
- Ja pana bardzo przepraszam, ale nie mogę teraz rozmawiać. Mogę oddzwonić później.?
- Oh, oczywiście. Ale najlepiej byłoby, gdyby pani przyjechała osobiście.
- To coś ważnego.?
- Ważnego.? Cholernie ważnego... To jak, mam na panią oczekiwać.?
- T- tak.. przyjadę za dwie godziny. - dziewczyna rozłączyła się i wróciła do klasy.


Teraz siedziała w gabinecie lekarskim doktora Evansa i nerwowo stukała paznokciami w swoją torebkę, a lekarz znajdujący się za biurkiem, oglądał jakieś kartki z wynikami, mrucząc do siebie.
- Tak jak myślałem. - powiedział spokojnym głosem i spojrzał Bei głęboko w oczy. - Nie jest pani w ciąży.
- Co.?! Jak to.?
- Więc.. jakby to powiedzieć. Nasza klinika zawaliła i ja jako właściciel, jestem zobowiązany naprawić wszystko...
- Nadal..
- Doktor Thompson, który badał panią ostatnio.. cóż.. bądźmy szczerzy.. przechodzi załamanie nerwowe po rozstaniu z narzeczoną i.. nawalił się w cztery dupy.
- Hmm... aha.
- I jego ee.. ciekawe interpretacje badań, ekhem, pozostawiają wiele do życzenia. Na przykład, mogłem się dziś dowiedzieć, że pan Thompson uważa niektóre kobiety za mężczyzn.. Ale wracając do tematu. Nie jest pani w ciąży. - lekarz uśmiechnął się i odgarnął do tyłu brązową grzywę, odsłaniając kły.
- Ale.. jest pan pewien.? Ja robiłam test..
- Wie pani, testy nie zawsze są skuteczne...
- Jest pan trzeźwy.?
- Proszę.?
- No, czy jest pan trzeźwy.
- Oczywiście. Chuchnąć.?
- Ee.. obejdzie się.
- Więc... - Evans wstał, podszedł do Bei, stałą za nią, położył dłonie na ramionach i nachylił się. - Jak mogę to pani wynagrodzić.?


- Matko.! Bea.. nie wierzę, że zaatakowałaś lekarza.. - mruknął Kosho. Znów zebranie i debata. Dziewczyna zwołała wszystkich Wtajemniczonych i własnie oznajmiła, że jednak nie spodziewa się bachora.. znaczy dziecka.
- A ja wierzę. - odezwała się Juri.
Na chwilę zapanowało milczenie.
- Zaraz, zaraz... - zaczął Kuroś. - Ale z was kretyni... - zaczął się śmiać.
- O co ci chodzi.? - spytała Bea.
- No bo wiecie.. sami się przyznaliście, że to robiliście... ha ha ha... - śmiał się jeszcze tak przez chwilę, po czym uśmiech spełzł mu z twarzy. - Momencik... - wstał z fotela, podszedł do Kosha, który stał pod ścianą i chwycił go za kołnierz koszuli. - Coś ty zrobił mojej siostrze, co.?!
Obie dziewczyny wywróciły oczami, a potem wampirzyca zrezygnowana zaproponowała:
- Idziesz ze mną zrobić herbatę.?
Juri tylko pokiwała głową i razem poszły do kuchni, gdzie musiały do siebie raczej głośno mówić, żeby przekrzyczeć Kretynów (Kosha, Kurosia i Kanitę, która się dołączyła, bo nie mogła nigdzie znaleźć myszki do laptopa).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Śro 17:31, 21 Maj 2008 
Temat postu:

(po kiego jej myszka do laptopa? xD)

W szkole było jeszcze bezpiecznie. Większość nauczycieli była wampirami lub wilkołakami. Taka pani z angielskiego nie miała nic do gadania. Od kilku dni wszyscy słyszeli o walkach w stolicy i w innych krajach. Jednak szkoły były takim miejscem, w którym schronić mógł się każdy. Czy to człowiek czy nie.
Juri musiała dostać się do pokoju nauczycielskiego. przecisnęła sie przez tłumy uczniów przy tablicy informacyjnej, na której wywieszano już informacje o zmarłych na "polu bitwy" w stolicy. Już od kilku dni nie było tam informacji o jakichkolwiek zastępstwach... Zapukała grzecznie i czekała na wezwanie Czarnego.
- Napisz mi zwolnienie z pozostałych lekcji...
- A po co??
- Musze iść do Bei...mam do niej ważną sprawę...a z resztą. Mam na zadanie opisać pracę nauczyciela muzyki. Swojego brata nie zamierzam opisywać, ponieważ nawet nie chcę wiedzieć co on tam robi z tymi uczniami...
- A już myślałem, że chodzi o co innego...
- A walnięty jesteś... to napiszesz mi to zwolnienie czy nie??

***

- Bea, dlaczego ty tu masz tak cicho??- Juri siedziała z tyłu klasy i obserwowała prowadzoną lekcję. Dzieci miały co najwyżej osiem lat, a musiały nadążyć za dyktującą Beatrix, w tempie błyskawicznym. W sali była cisza jak makiem zasiał. Jedyne co było słychać, to stukający ołówek wilkołaka. Dzieci nauczyły się pisać tak, że nie słychać było tego w ogóle. ci, którzy popatrzyli się na nią w tym momencie, dostali po głowie linijką od nauczycielki.
- Bea to sa dzieci!!
- To nie są dzieci- wrzasnęła- to jest młodzież!!
- To nie są roboty takie jak ty!! Daj im spokój!! niech coś powiedzą!! Oni w ogóle umieją mówić, kretynko??!! Zastraszyłaś je na amen!!
- Co się tu dzieje??- do sali wskoczył Kosho a zanim jego uczennice w wieku 16 lat.- O rany!! Siostrzyczka przyszła i mnie odwiedziła!!- przy tulił Juri, a ona wbiła mu do reki ołówek.
- Uspokój się! My tutaj debatujemy!!
- A nad czym??- siadł między wampirzycą a swoją siostrą. Tak zaczęła się bitwa, na której mogło być więcej ofiar niż w stolicy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yoko.
Warlock
Warlock



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z mHroku.

PostWysłany: Nie 22:43, 25 Maj 2008 
Temat postu:

- No ale ja ciebie nie rozumiem... przecież nic ci się nie stało.. - mruczał pod nosem Tetsu, wrzucając jabłko do skrzynki.
Bea właśnie powiedziała, że bolą ją palce, po rzucaninie, która miała miejsce w piątek. Właściwie, nie wiadomo, kto zaczął. Ale w ruch poszły ołówki, linijki, cyrkle, książki... i co najdziwniejsze - po raz pierwszy (i jedyny chyba) w historii, wampirzyca i Juri ze sobą współpracowały. No i taka współpraca skończyła się tym, że koszula Kosha, która była biała, już nigdy chyba taka nie będzie. Bo podobno krew nie schodzi do końca z ubrań.
- Wiem, wiem... Tylko mnie bolą. Co ja ci na to poradzę...
- Ale ciebie zawsze coś boli, kiedy trzeba zbierać jabłka w sadzie. - zauważył Kuroś, z głupkowatym uśmiechem.
Bo.. oto nastała jesień. Złote liście mieniły się pięknie na drzewach, te ciemniejsze leniwie spadały na ziemię.
Posiadłość Blacków nie ograniczała się jedynie do ogromnego dworku. Wliczały się do tego również duży ogród, zarówno z przodu domu, jak i z tyłu. Na samym końcu wydeptanej ścieżki, znajdował się sad, w którym było pełno drzew posadzonych w równych rządkach. Można powiedzieć, że tradycją rodzinną, było zbieranie jabłek co roku.
Tym razem, było pełno osób do pomocy. Kurogane zadzwonił po Juri (Kosho był już wcześniej i razem oglądali jakiś mecz), Kanita po Shuna (tylko teraz gdzieś się w lesie zapodziali), a Bea zadzwoniła po Tetsu (tak czy siak mieli iść do Hyda).
No i tak im mijało słoneczne, niedzielne popołudnie. Dosyć leniwie.

Zaczynało się ściemniać. Owoce już dawno zostały zebrane, teraz wszyscy siedzieli przy ognisku. No cóż, inteligentny pomysł Kosha, któremu było zimno.
Nagle nastąpiło kilka zdarzeń. Tetsu chciał coś powiedzieć, ale zerwał się bardzo silny wiatr, który ogłuszająco huczał. W międzyczasie ktoś wrzasnął, rozległy się kroki, strzał i dźwięk przecinanego powietrza.
Beatrix na początku nic nie widziała, bo miała pełno piasku w oczach, które zaczęły łzawić. Po paru chwilach obraz wrócił do normy. Widok zasłaniały jej plecy Waltera, który powiedział ostrym tonem:
- Panienko, proszę wrócić do domu i najlepiej się gdzieś schować.
- Co się stało.?! - wampirzyca wstała i rozglądnęła się dookoła. Wszyscy milczeli. W końcu Kurogane chwycił siostrę za rękę i pociągnął dosyć mocno. - Co się stało.? Czemu milczycie.. PUŚĆ mnie, Kurogane.!
- Rusz dupę i nie marudź. - mruknęła Juri.
- Nie.. gdzie jest w ogóle Tetsu.?! Co to tam leży.?! - dziewczyna wskazała palcem w las. Między drzewami leżało jakieś ciało.
- To oni, panienko. Panicz Tetsu.. jest tu. - Walter wskazał na kupę popiołu.

Potem Beatrix już nie pamiętała, co się stało. Znów był wielki huk, wylądował helikopter, wyszło z niego pełno żołnierzy, którzy otoczyli błyskawicznie dom, a za nimi do Waltera podbiegła wysoka blondynka, która miała bardzo dobrze rozwiniętą klatką piersiową. Rzuciła się mężczyźnie na szyję, ucałowała go, a potem jakby się opanowała, podeszła do Bei, skłoniła się i powiedziała:
- In the name of God, impure souls of the living dead shall be banished into eternal damnation. Seras Victoria melduje się na polecenie Hellsinga.
- A oto nasza tajna broń.. panienka Victoria. - powiedział Walter z uśmiechem. - Teraz szybko wracajmy do domu. Bea.. rusz się...


Od śmierci Tetsu minęły już cztery dni. Hyde, kiedy się o tym dowiedział, od razu wyjechał do rodzinnego kraju. Miał prawo czuć się zagrożony.
Kosho stwierdził, że Tajna Broń Hellsinga, jest bardzo Fajną bronią. Juri jakoś próbowała uświadomić mu, że Victoria jest dla niego po prostu za stara, on się nie chciał słuchać.
Teraz Beatrix chowała teczkę pełną papierów do swojej torebki. Konferencja nauczycielska dawno się skończyła, ale wampirzyca i jeszcze jedna nauczycielka musiały zostać trochę dłużej, aby uzgodnić szczegóły wycieczki.
- Ale miałaś racje, dużo roboty z tym było... Podwieźć cię.? - zapytała nauczycielka historii, zapinając zieloną kurtkę.
- Nie, dzięki. Przejdę się. - Bea zawiązała pasek w płaszczu i założyła torbę na ramię. - No to do jutra.
- Na razie.
Dziewczyna wyszła ze szkoły i otuliła się szczelniej fioletowym szalem, bo zawiało chłodne, nocne powietrze. Przechadzała się tymi mniej uczęszczanymi uliczkami, jakoś nie śpieszyło się jej do domu. Nagle usłyszała za sobą głos:
- Seniorita...
- Si.?
- Buenas tardes - z zaułku wyłonił się młody mężczyzna. Wyglądał jak mieszkaniec okolic Morza Śródziemnego. Zdjął kapelusz i ukłonił się nisko.
- De que se trata.? - zapytała chłodno dziewczyna.
- O.. nie przypuszczałem, że panienka tak dobrze będzie znała hiszpański. Mogę potowarzyszyć.? - wyciągnął rękę i uśmiechnął się.
- Egh.. teraz to mi jest obojętne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Nie 17:55, 01 Cze 2008 
Temat postu:

- You feel it...you got it...explosion...- Juri nuciła sobie piosenkę podczas dwudziestominutowej przerwy. Chciała wyjść na zewnątrz, ale ktoś pociągnął ją za rękę. Tym ktosiem był oczywiście Kurogane.
- Co ty tak nucisz??- spytał się, biorąc ją pod rękę.
- A no bo Bea znalazła jakiegoś starego hiciora... i puszcza go cały czas. Nawet taki dzwonek ma w komórce...
- A od kiedy przebywasz z Beą?- dziewczyna nic nie powiedziała, tylko przytuliła się do jego ramienia.
- Gdzie idziemy?
- Dyrektorka załatwiła pokój dla nauczycieli- nieludzi. W szkole już zaczęli nas rozdzielać. Będzie źle...- otworzył przed nią jakieś drzwi i popchnął ją lekko do środka. Pomieszczenie było piekielnie jasne. Tak, jakby dyrektorka chciała wszystkich spalić. Dziewczyna usłyszała stukot klucza zamykającego drzwi.- musimy pogadać...

***

- Kosho, chodź na chwilkę do kuchni!!- wrzasnęła z dołu, układając ciasteczka na talerzu, które i tak zrobią większy nieporządek. Shun już siedział na dole i popijał mleko. ostatnio opowiadał coś o braku wapnia, słabych zębach i kościach...zostawmy rozmyślania Shuna w spokoju...
- co-jest-sio-stra.- wydukał czarnowłosy siadając przed wielkim talerzem czekoladowych ciastek.
- wyprowadzam się... do takiego mieszkanka w centrum...jest nawet blisko naszego domu...
- Serio mówisz??- powiedzieli chłopcy chórem.
- no dobra...ale Kurogane ma się tobą zajmować, okej?- powiedział Kosho wcinając dwudzieste ciasteczko.
- A skąd...- zaczerwieniła się i opuściła głowę.
- Masz pójść na studia!!- powiedział srebrnowłosy machając przed nią palcem.- Najpierw nauka potem dzieci...
- O czym wy już gadacie??!!- bracia zaczęli się śmiać i przytulili swoją małą siostrę.

***

-... a jak spróbujesz ją zostawić- Beatrix zaczęła grozić bratu- to cię ukatrupię własnymi rękami...choć to jest Juri...
- dobrze siostrzyczko...- siedzieli razem na kanapie przed telewizorem. Bea leżała na ramieniu Czarnego, a on głaskał ją po włosach. Kanita spała z drugiej strony z laptopem pod pachą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mitsu
Drużyna Asafy



Dołączył: 26 Lut 2007
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: a żebym to ja wiedziała

PostWysłany: Pon 22:24, 21 Lip 2008 
Temat postu:

Jednak nawet taki ktoś, bądź takie coś jak Kanita musi się w końcu obudzić i zacząć żyć, funkcjonować, egzystować w normalnym, realistycznym, świecie. Choć wampirzyca nie za bardzo to lubi, to jednak musi, tak wiec wyrwana z bajecznego snu o magicznych lasach, jeziorach, stiege na Aden i Dion równocześnie i "draconiku" fioletowa panna stanęła na równe nogi zastanawiając się jak spędzi dzisiejszą sobotę- jedyny dzień w tygodniu, w którym nie używała swojego najlepszego przyjaciela- komputera i starała się nadrobić zaległości z całego tygodnia.
Podłączyła więc swojego laptopa do gniazdka, aby jutro z powrotem powrócić do swojego stylu bycia, po czym poszła do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. W domu nie było nikogo prócz niej, więc korzystając z okazji postanowiła włączyć sobie muzykę sądząc, że kanapki znacznie lepiej przygotowuje się w jakimś rytmie. Nie patrząc się czego ostatnio słuchała, gdyż minęło parę "wieków" odkąd ostatnio używała swojej wieży, puściła pierwsza płytę jaka się w niej znajdowała. Jak wielkie było jej zdziwienie, kiedy nie usłyszała zwykłej muzyki z L2 tylko zupełnie coś innego. Powoli, bo przecież od razu nawet wampir nie kontaktuje po takim szoku sejsmicznym zaczęła i kontaktować, i poruszać się w rytm muzyki co przyszło jej z dziwną łatwością. Po chwili doszła do wniosku, ze pamięta niemal wszystkie kroki i grzechem byłoby ich nie wypróbować, i sprawdzić tym samym czy jeszcze coś potrafi. Wywijając więc nogami we wszystkie strony zrobiła parę kółek po kuchni. Jednak nawet najlepszemu tancerzowi i najlepszej tancerce może zdarzyć się błąd, tak i teraz Kanitka usiłując utrzymać równowagę strzeliła prawe "kopyto" zbyt w prawo i runęła jak długa na ziemię, strącając przy tym jakiś śmieszny wazon z półki.
- Kurdeee- mruknęła, widząc jak wazonik nieubłagalnie zbliża się ku ziemi. Jednak nagle zatrzymał się w miejscu. Wampirzyca spojrzała się w górę, obok niej stał Kosho z wazonem w ręku.
- No Nitka- powiedział uśmiechając się szeroko - Może nie jest- z Tobą jeszcze aż tak źle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Nie 16:27, 27 Lip 2008 
Temat postu:

- Czeeeeść!!!- wrzasnęła Juri włażąc do kuchni, zupełnie nie przejmując się Koshem i Kanitą.- Gdzie jest twoja nadęta-jak-balon siostra??
- Ostatni raz widziałam ją tydzień temu jak siedziała na kanapie z jakimś latino- mówiąc ostatnie słowo gibnęła biodrami, udając taniec latynoski.-... ale poczekaj... może to dzisiaj było??- gadała jeszcze coś sama do siebie, a wilkołak po prostu poszedł zobaczyć do salonu.
- D-dzień dobry...- wymamrotał, kiedy zobaczyła Beę i jej nowego "chłopaka", czy jak to inaczej można było nazwać...
- Witaj.- mężczyzna był bardzo przystojny. Uśmiechnął się wesoło, popijając czerwone wino.
- Mogę ją porwać na chwilę?- dziewczyna chwyciła wampirzyce i pociągnęła do pokoju obok.
- O co ci chodzi?- Beatrix wyrwała się z uścisku i wypiła resztki wina.
- Dyrektorka prosi o nasz zespół na jakieś tam święto...
- to co do mnie z tym?
- Ty jesteś właściwie...liderką grupy- trzeba było nakłamać. Tylko ona mogła nawrzeszczeć na wszystkich, żeby zebrali się do kupy.
- Dobra, nie gadaj pierdół... co zamierzasz śpiewać?- w tym momencie na twarzy Juri objawił się promienny uśmiech.
- Where The Wild Roses Grow!
- No ty żeś chyba zwariowała??!! A gdzie ci znajdę faceta z tak niskim głosem??
-...
- On tam jest nauczycielem...
- Ale ja go przekonam!
- A tak w ogóle... od kiedy ty słuchasz takiej muzyki?
- ja nie Kosho! Słucham wszystkiego!
Wyszła z domu i pobiegła w stronę miasta. Ominęła Kosha i Kanitę, którzy tańczyli. Tego jednak nie dało się określić i ogarnąć. Wampirzyca latała w kółko, a jej brat na kuckach latał za nią. cokolwiek to znaczyło, musiało coś znaczyć. Może Kosho bardziej pasuje do tej zwariowanej L2-owatej dziewczyny? Ale to by było bezsensu! Nawet hun czułby się nieswojo. choc on tam wiele do gadania nie ma. Od dwóch tygodni siedzi w lesie. możliwe, że wróci tylko na weekend i znów wyjeżdża... do jakiegoś Białowieskiego Parku Narodowego? Żaby oglądać?Zapuścił się chłopak, zapuścił. Włosy sięgają mu już ramion, a jego młodzieńczy zarost wygląda jak broda starucha. Teraz łaził gdzieś po mieście, szukając roślinek i zwierzaczków do ocalenia... trzeba się za niego wziąć..


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aqua dnia Nie 16:42, 27 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum zUo Strona Główna -> Nasze Historie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 10, 11, 12  Następny
Strona 11 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
MSHandwriting Theme Š Matt Sims 2004
phpBB  © 2001, 2004 phpBB Group
Regulamin