Czyli nasze opowiadania XD
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Rejestracja Zaloguj

Szkoła na wesoło :)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum zUo Strona Główna -> Nasze Historie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mitsu
Drużyna Asafy



Dołączył: 26 Lut 2007
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: a żebym to ja wiedziała

PostWysłany: Wto 17:14, 27 Lis 2007 
Temat postu:

Dnia następnego, to jest niedziela tak dokładniej, gd cały las i cała halupa tonęła jeszcze we śnie w ciemnej i mrocznej piwnicy była niezbyt wysoka dziewczynka o kruczoczarnych, krótkich włosach. Jej aktualnym zadanie, które w tym momęcie bylo rangą najwyższej wagi hylo natychmiastowe opuszczenie swojego aktualnego miejsca zamieszkania w góra czasie do 3 godzin. Czyli do czasu nim ktokolwiek w tym domu się obudzi.

Plan byl jasny i nie zawierał zbędnych punktów.
1. 4:00 -->pobudka.
2. 4;12 --> poranna toaleta
3. 4:20 --. cichutkie i szybkie wbicie się do lodówki
4. 4:30 --. zniknięcie z pola widzenia
5. Znalezienie namiotu
6. 5:00 wyprowadzka

Jednakże ten plan doskonały miał jedną jedyną, maluteńką i ledwie dostrzegalną wadę. Kanita- bo tak miała na imię owa dziewoja nie przewidziała, że...
- Gdzie do C****** jest ten ^&&$%*(&% Namiot- rozdarła sie po godzinie poszukiwań, czego efektem bylo odfrunięcie wszelakiego ptactwa nocującego w promieniu 2 kilometrów od domu.
Z uwagi na to, że wyładowanie swej złosci nic jej nie dało, czarnowłosa postanowiła wrócić do poszukiwań.

9:00 polożenie--> Kanita w piwnicy, resztaśpi
10:00 polożenie nie uległo zmianie
11:00 prócz Waltera wszytsko tak jak było
12:00 Kanita nadal w piwnicy, z tą zmiana że Bea krząta już sie po kuhni.
12:30 Kanita opuszcza wykopaliska ze swym znaleziskiem.

- Kanita co ty wyprawiasz co?- Beatrix wląśnie wrzucała makaron do wielgacnego garnka nie patrząc się nawet na swoja siostrę,
- Nic- odparla czarnowłosa zdejmując pajęczynę z głowy -Mną nie musisz sie przejmować, zreszta i tak sie nie przejmujesz- dodała uśmiechając się na widok Bei czytajacej przepis na zupę pomidorową.
- Achaaaa- odparła tamta nieobecnie
- A i jescze jedno- dziewczyna wróciła sie - Przed wrzuceniem pomidorów trzeba je obrać ze skórki i zetrzeć a nie wrzucać całe- dodała po czym wyszła na zewnątrz.
- Wiedziałam ze cos z nimi jest nie tak- odpaarła Bea marszczac brwi.
Gdy Kanita wyszła na zewnątrz od razu do jej nozdrzy doleciał "zapach poranka" jak to sie mówi. Tak wiec ze zdwojoną energią przystąpiła do swej pracy, zaczynając od odnalezienia jak najlepszego miejsca na nowe zamieszkanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yoko.
Warlock
Warlock



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z mHroku.

PostWysłany: Wto 17:33, 27 Lis 2007 
Temat postu:

Bea nadal stała nad garnkiem ubrana w swą jakże gustowną pidżamę, składającą się z króciutkiej bluzki na ramiączkach oraz szortów. Stała tak sobie i jak przystało na prawdziwą panią domu, mieszała w garze jedną ręką, a w drugiej czytała przepis.
-Teraz zupa powinna mieć odpowiednią konsystencję i czerwoną barwę. Dla smaku można dodać śmietany.. - przeczytała i spojrzała do garnka. - No cóż. Czarny to też bardzo ładny kolor... Śmietana... gdzie w tym p********** domu jest śmietana.?
-Nie ma już. - mruknął Kosho, który właśnie wszedł do kuchni i ziewnął. - Dzień dobry, kochanie...
-Jakie znowu kochanie.?!
-Wczoraj wieczorem odniosłem jakoś wrażenie, że kontynuujemy zabawę w dom...
-No to odniosłeś mylne wrażenie. - dziewczyna udała się do lodówki w poszukiwaniu czegoś białego, co można dodać do zupy.
-Zastanawiam się... - wilkołak wziął sobie jabłko i rozwalił nogi na stole. - Remu demną nie mogisz...
-Co Juri robię.? - spytała Bea nadal pochłonięta szukaniem.
-Nie Juri... - chłopak przełknął. - Czemu ze mną nie chodzisz..
-O tu jesteś... - powiedziała cicho, wyciągając majonez. - Że co.?
-Więc.?
-Po prostu to nie jest to. - dziewczyna znów zaczęła się krzątać, szukając łyżki.
-Jesteś pewna.?
-Tak. W stu procentach.
-No to idę zadzwonić do Emi i powiedzieć, że możemy się dziś spotkać.. - w tym momencie słoik z majonezem wyleciał Bei z rąk i roztrzaskał się na podłodze.
-Nie.! - wrzasnęła dziewczyna.
-Co nie.?
-No... nie.. nie możesz dzwonić.!
-Czemu niby.?
-Bo... ee... linia komunikacyjna jest uszkodzona.
-Ah tak.? No to zadzwonię z komórki.
-Nie.! - wampirzyca pobiegła i stanęła przed chłopakiem, blokując mu drogę.
-Czemu.?
-Bo... możesz ich wszystkich obudzić...
-Bea... daj spokój... - Kosho minął dziewczynę i udał się na górę.
Beatrix stała na rozlanym wszędzie majonezie i kipiała ze złości. Poszła do salonu i wzięła książkę telefoniczną. Przejechała palcem po kartce, gdzie otworzyła i wybrała numer pierwszego lepszego chłopaka, którego znała.
-Masu.? Tu Beatrix.. Pamiętasz mnie.?.. To fajnie.. Czy twoja propozycja spotkania jest nadal aktualna.? Tak.? To świetnie... No to do zobaczenia. - rozłączyła się i z mściwą satysfakcją powróciła do tworzenia zupy "pomidorowej".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Wto 19:42, 27 Lis 2007 
Temat postu:

"Cokolwiek..."
Juri wstała o godzinie dziesiątej. Nie chciało jej się wychodzić z pokoju, a szczególnie, że nie była w swoim pokoju.
- Teraz mój ruch...- powiedział Kurogane patrząc w karty.
- Ty...ale my w pokera gramy, ty nie wyrzucaj kart...zaraz zagramy w remika, jak ci się to tak spodobało...
- E...tak..okej..no to mam...pokera...- pokazał dziewczynie karty. Rzeczywiście...poker pików...
- J-jak ty to robisz???- spytała Juri ściągając skarpetkę. Wampir był już w samych bokserkach...
- Jakoś mi teraz wyszło...
- No to teraz...na twoje życzenie...remik!!

*************************

Na szczęście chłopak odzyskał wszystkie swoje ubrania. Kiedy zeszli na śniadanie, minęli Lucka, który znów nie był w dobrym humorze.
- A tego co zaś gryzie??- spytała dziewczyna.
- A właśnie, Juri...- szepnął wampir zbliżając się do dziewczyny.- Dzisiaj pokażesz mi na co naprawdę cię stać w walce...
- Y..ale ja...
- Nie ma żadnych ale..będę na ciebie czekał o 10 na boisku szkolnym...przynajmniej będziesz miała wytłumaczenie dlaczego nie poszłaś w sobotę do szkoły...
- A skąd wiesz, że przegram??!!
Kłócili się tak cały czas podczas śniadania, które przygotowała Bea.

***************
Wystarczy słyszeć każdy szelest...
Juri w tym samym momencie obroniła atak chłopaka, który obszedł ją od tyłu. Jeszcze nie próbowała atakować, ponieważ nie chciała zmarnować siły. Wiedziała na co stać wampira, dlatego czekała na jego zmęczenie. W końcu zaatakowała z lewej strony, lecz on odparował cios i odepchnął od niej katanę. Dziewczyna, nie puszczając jej, poleciała za nią, ale opanowała jej ruchy i znów zaatakowała.

Zaczął padać śnieg. Cały betonowy plac nagle zabielił się od tych różnokształtnych płatków. Wszędzie była biel. Nagle krew bryznęła na ten piękny, śnieżnobiały obrus.

Juri opadła ze zmęczenia na kolana. Jej lewe ramie było w strasznym stanie. Każdy atak, którego nie zdołała obronić, przyjmowała na lewą rękę. Kurogane miał tylko lekko zraniony lewy bok, lecz jego prawa ręka była teraz cała z krwi.
- Wy...
- To ty wygrałaś...
Wilkołak nie wiedział o czym mówi chłopak.
- Umiesz poświęcić swoje własne ciało, choć wiesz, że to grozi śmiercią. Umiesz się bronić, a także dobrze atakować...wygrałaś...
- Hej...to ja tutaj ledwo oddycham, jakbyś nie zauważył...
Wampir podszedł do dziewczyny i uklęknął obok niej. dookoła nich tylko była czarna przestrzeń. Jednak po kilku minutach, to miejsce zostało zasypane tak samo jak całe boisko.
- Jeżeli ci to wyliżę...- powiedziała Juri pokazując na prawe ramię chłopaka- to ci się to szybciej zagoi...
On tylko pokiwał głową. Dziewczyna spokojnie wylizała głęboką ranę.
- Smaczną masz krew...niby nie jestem wampirem, a krew lubię...
- Czy...czy ta szyja boli cię dalej?- Juri odruchowo chwyciła się za miejsce ugryzienia.
- N-nie...no, może czasami- uśmiechnęła się.
W ich włosach było dużo śniegu. Przez czarne ubrania, teraz wyglądali jak drzewa przypruszone śniegiem. Czerwone oczy chłopaka błyszczały w świetle księżyca odbitym od śniegu. Dziewczyna wpatrywała się w te błyski z zadziwieniem. Zbliżyła się bardzo do chłopaka. Chwycił ją za szyję.
- Nie martw się...przestanie cię boleć...
- Kuro...gane...

**********************************

Kurogane niósł ją do domu. Straciła za dużo krwi jak na jeden tydzień. Ona powiesiła się na jego szyi i przytulała mocno do niego.
- Przynajmniej nie pójdziemy do szkoły...
- My??- szepnęła patrząc się na wampira.
- Powiemy, że będę się tobą opiekował...
- A...dobry pomysł...
- CO SIĘ WAM STAŁO!!!??- wrzasnęła Bea, gdy weszli do salonu w ośnieżonych butach. Tylko, że ten śnieg był czerwony...
- Oj, siostra, lubisz wrzeszczeć- powiedział zachrypniętym głosem Kurogane. Juri już spał w jego ramionach. Z jej ciała leciało najwięcej krwi...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yoko.
Warlock
Warlock



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z mHroku.

PostWysłany: Czw 17:04, 29 Lis 2007 
Temat postu:

Beatrix stała w kuchni i zamaszystymi ruchami mieszała zupę tak, że prawie ją wylewała na boki. Co jakiś czas odgarniała do tyłu swoje loki, które nijak się nie chciały ułożyć. Rozległ się szczęk zamka w drzwiach wejściowych i ciężkie kroki. Po chwili w wejściu do kuchni stanął Kurogane z śniegiem w włosach. Skinieniem głowy przywitał się z siostrą i usiadł przy stole, nalewając sobie soku.
- Nie mam siły.... Baba z historii przeżywa chyba jakieś załamanie osobowości... - mruknął i wypił łyk.
- Aha. Fajnie. - Bea miała dziwnie wysoki i nerwowy głos, i nie odrywała się od garnka.
- Co jest.? - wampir zmarszczył brwi.
- A co ma być.?!
- No dziwnie się zachowujesz...
- Wydaje ci się.!
- Chodzi o tego idiotę Kosha.? - chłopak nie dawał za wygraną.
- A co.?
- No bo widziałem jak się dzisiaj kłóciliście, a po za tym, to ja nie po...
Znów rozległ się szczęk zamka i po chwili do kuchni wszedł Kosho. Na widok Kurogane jakby się zmieszał. Wampir tylko się odezwał spokojnym głosem.
- Pamiętaj, co ci mówiłem w szkole.
- Pamiętam. I masz rację. - Kosho odwrócił się i poszedł po schodach na górę.
Kiedy zupa zaczęła niebezpiecznie wrzeć, Kurogane oświadczył, że jego siostra nie będzie raczej dobrą kucharką i zaczął ewakuować się z kuchni.

***Pół godziny później***
Z salonu dobiegał dźwięk telewizora, który oglądał Kurogane. Shun jeszcze nie wrócił ze szkoły, tak samo jak Juri. Kanita szwendała się nie wiadomo gdzie, a Kosho nadal siedział na górze. Lucek zaś, miał próby nagraniowe do nowej reklamy szamponu do włosów, a potem jakieś spotkanie. Natomiast nasza cudowna Bea, po doprowadzeniu kuchni i garnków do względnego porządku, zajęła się robieniem zupy w proszku. Kiedy skończyła, zawołała chłopaków. Usłyszała jak Kosho schodzi po schodach, ale nie idzie do kuchni, tylko kieruje się w stronę przedpokoju. Zdziwiona wampirzyca poszła zobaczyć jaki jest powód tego, że wilkołak rezygnuje dobrowolnie z posiłku. Stanęła w progu i ujrzała chłopaka z torbą na ramieniu.
- Co ty do cholery jasnej robisz.? - zapytała zdumiona.
- Wyprowadzam się. Nie będę wam przeszkadzać. - tu spojrzał na Kurogane, który również oderwał się od swoich zajęć.
- Ale... - Bea już chciała jakoś zaprotestować, ale chłopak jej przerwał.
- Ja.. My... Tak będzie lepiej.
- On ma racje. - teraz to był Kurogane. - Idź już.
Wilkołak odwrócił się i wyszedł bez słowa.
Beatrix stała i przez długą chwilę wpatrywała się w zamknięte już drzwi. Widziała, że jej brat uważnie ją obserwuje. Wreszcie spytał:
- Nie będziesz płakać.?
- Nie. - dziewczyna się odwróciła i podeszła do brata. - Bo doskonale wiem, że on wróci.
- Nie byłbym taki pewny...
- Ale ja jestem tego pewna. On wróci DO MNIE. - po tych słowach się odwróciła, ale zatrzymała się i dodała - I jeszcze jedno... Następnym razem nie mieszaj się w moje życie.
- Ale ja nie jestem ślepy i wiem jakby się to skończyło.
- Daj spokój. A po za tym, to od kiedy interesuje cię moje życie.?
- Zawsze interesowało.
- Daruj sobie.
- Mówię prawdę, ale może ty tego nie widziałaś.
- Kurogane... - Bea odwróciła twarz, żeby ukryć łzy w oczach. - Daruj sobie wymuszoną litość.
I zostawiając zupę na gazie, która po piętnastu minutach się spaliła, pobiegła do swojego pokoju.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Pią 17:39, 30 Lis 2007 
Temat postu:

- Kurogane, ja bym sobie poradziła...
Chłopak przyszedł do szkoły po Juri. Ona czuła się już lepiej, ale czasami przechylało ją w jedną albo w drugą stronę. Nie mogła utrzymać równowagi już od niedzieli.
- Nie poradziłabyś sobie- powiedział wampir chwytając ją mocno za rękę.- trzymaj się mnie...
- Co tam u ciebie??
- ...nic ciekawego...Bea pokłóciła się z Koshem, ja Kosha wywaliłem z domu, a Bea mi nie wierzy, że to dla jej dobra...
- Ej no...bez przesady. Mój brat nie jest taki, że lata za każdą panienką. Jak już coś go trafi to tego się trzyma...no chyba, że chce kogoś wkurzyć...
- No to mnie chce wkurzyć swoim zachowaniem...
- Eh, Kurogane...wy obaj jak dzieci się zachowujecie, a pośrodku was stoi Bea...

***********

- Przełącz na coś innego...proszę...
- Ale to są najważniejsze piłkarskie rozgrywki!!- wydarli się razem Kurogane i Shun
- A co mnie to obchodzi?? Wystarczy wam jak zobaczycie wynik końcowy...
- Nie!!
- No to ja sobie idę- Juri powolutku wstała opierając się na zdrowej ręce.- prysznic zajęty do odwołania, zrozumiano??
- Taa jes!!- wydarli się. Bea siedziała patrząc w telewizor bez żadnych uczuć czy nawet zainteresowania.

***************

Juri wyszła spod prysznica zawinięta w wielki ręcznik. postanowiła przejść te parę kroków do swojego pokoju. Jednak już przed drzwiami łazienki on na nią czekał.
- Ło rany boskie!! ale żeś mnie wystraszył!
- Przepraszam- powiedział Kurogane podchodząc do dziewczyny. -...za rękę też- popatrzył się na blizny i strupy, które były na jaj ręce. Ręcznik z prawej strony też powoli stawał się czerwony.- Krwawisz ciągle...
- No..troszke...mogę iść się ubrać czy tak mam tu stać aż się na śmierć wykrwawię??
- Może ci pomóc??
- NIE!!
- Dobrze,spokojnie...
- Opatrzysz mi tylko ten bok...ale to zaraz!! i czekasz tutaj!!

****************

Kiedy rana została opatrzona Juri postanowiła odwiedzić Kosha. Wzięła więc laskę, taką dla dziadków, ale i tak wampir poszedł razem z nią. Został jednak przed spalonym domem. Tam właśnie mieszkał Kosho.

Gdy dziewczyna wystarczająco długo porozmawiała ze swoim bratem(minęły trzy godziny), powoli zeszła po gruzach.
- Co mu powiedziałaś?- zapytał Kurogane i tak niezbyt zaciekawiony.
- Żeby wreszcie pomyślał...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yoko.
Warlock
Warlock



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z mHroku.

PostWysłany: Pią 23:00, 30 Lis 2007 
Temat postu:

Minął już drugi dzień od wyprowadzki Kosha i Bea zaczynała się coraz bardziej denerwować. Chłopaka nie było w ogóle w szkole, a z tego co usłyszała "przypadkiem" od Kurogane i Juri, dowiedziała się że mieszka on w ruinach domu.

Kiedy zadzwonił dzwonek kończący lekcje, wampirzyca przedzierała się przez tłum rozwrzeszczanych i niewyżytych pierwszaków, żeby dobić się do szatni. Dorwała się do swoich rzeczy i tempem ekspresowym opuściła budynek szkoły.

Kiedy popatrzyła na zwęglone resztki domu, gdzie ocalało jedno pomieszczenie, ale mimo to, nie dało się go użytkować; gdy zobaczyła ogromne płatki śniegu spadające z nieba, przeszedł ją dreszcz. Lecz dumna jak zawsze, z uniesioną głową, kroczyła przez zwęglone szczątki.
Szybko znalazła Kosha, ponieważ znajdował się on tam, gdzie kiedyś była kuchnia. Spał rozwalony na bluzie i przykryty kurtką i jakimiś innymi częściami garderoby. Beatrix zatrzymała się na progu i sięgnęła do swojego plecaka. Wyciągnęła dwa koce, podeszła do chłopaka i przykryła go. Po pewnej chwili klepnęła go w mocno w ramię. Wilkołak obudził się i spojrzał na Beę.
- Czego tu chcesz.?!
- Nie bądź dziecinny.
- Idź stąd...
- Kosho...
- Wynocha.! - teraz chłopak stał na nogach z dziwnym wyrazem twarzy. Dziewczyna podeszła do plecaka i z bocznej kieszeni wyciągnęła katanę.
- Zmuś mnie. - powiedziała cicho.
Kosho wśród sterty ubrań odnalazł swój miecz i szybkim tempem zbliżył się do Beatrix. Zaatakował szybko i boleśnie, bo po paru sekundach z boku dziewczyny zaczęła tryskać krew. Lecz ona nie dawała za wygraną i starała się odeprzeć ataki, które były tak szybkie, że ona sama nie miała możliwości zaatakować. Kosho popełniał błędy, bo nie wszystko robił dokładnie, cięcia zbyt płaskie, zbyt nerwowe ruchu. Przez dziurawy "dach" wpadał śnieg. Ich walka bardziej przypominała coś w stylu tańca. W końcu nadarzyła się okazja do zadania ciosu, lecz Kosho w odpowiednim momencie złapał za nadgarstek dziewczyny i wbił katanę w jej brzuch...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Pią 23:22, 30 Lis 2007 
Temat postu:

- Kurogane...ty podajesz rzeczy, a ja mówię ci ich nazwę...
Para była właśnie w hipermarkecie. Juri, z powodu ran, nie mogła ani pchać wózka, ani brać niczego z półek. Tak powiedział wampir...
- Tam to wysoko jest!! Dosięgniesz, co nie??
- No nie, nie dosięgnę...- chłopak wyciągnął przed siebie rękę i wyjął jakiś słoik z dżemem.
- A no właśnie...to teraz idziemy na mięsny- dziewczyna oblizała wargi i powoli podążała za chłopakiem do działu mięsnego, który miał wysoki asortyment.

***********

Po zakupach, pojechali do domu. Tak właśnie. Kurogane w tym roku dostał prawo jazdy, dzięki czemu woził wszystkich w te i na zad.
- Włączysz radio?
-...
- Proszę...
Wampir włączył urządzenie. Nagle w aucie rozbrzmiała muzyka.
- Może odwiedzimy Kosha?? Damy mu trochę jedzenia...
- Dobra...

*************

- Kurogane!!!
Dziewczyna próbowała powstrzymać wampira przed atakiem na Kosha. Wilkołak odrzucił ciało ledwo żyjącej dziewczyny i rzucił się na chłopaka. Zaczęli ze sobą walczyć na śmierć i życie. Kosho zachowywał się jak jakiś świr. Kurogane drasnął go kilka razy, ale nie pomogło to sytuacji. Juri podbiegła do krwawiącej wampirzycy i próbowała zatamować krew wydobywającą się z jej rany w brzuchu.

Śnieg wciąż padał. Tym razem roztapiał się bardzo szybko i łączył z krwią, która płynęła strugami z ran obu chłopaków.

- Zaraz ci to zatamuje!! Nie ruszaj się!!
Nagle Juri poczuła ból w prawym boku, taki, jakby rana znów jej się otwarła. Jednak zrobił to Kosho. Zbliżył się do własnej siostry i szepnął jej do ucha:
- Ona jest moja!
W tym momencie Kurogane przebił mu prawy bark. Krew trysnęła na obie dziewczyny. Z rany wystawały dwie cząstki złamanej kości. Wilkołak zaczął wrzeszczeć z bólu.
Wampir podniósł ranną siostrę i szepnął jej:
- Mówiłem, że wiem jak to się skończy.
Beatrix już nic nie powiedziała.
Zostawili Kosha na pastwę losu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yoko.
Warlock
Warlock



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z mHroku.

PostWysłany: Pią 23:36, 30 Lis 2007 
Temat postu:

Bea próbowała się skoncentrować tak, jak uczył ją Walter. Oczyścić swój umysł. Mimo tego, że była wampirem od urodzenia, ciężko jej szła sztuka regeneracji. Nigdy nie mogła odpowiednio się skoncentrować. Teraz myślała tylko o jednej rzeczy. Starała się poświęcić na to całą swoją energię. Po chwili poczuła lodowate uczucie w miejscu, gdzie miała przebity brzuch i po chwili rana zaczęła się zabliźniać. Kurogane, który nadal niósł Beę na ręku zauważył to i się zatrzymał.
- Bea.. co ty robisz..?!
- Puść... mnie.. - powiedziała nie mając już siły.
- Weź nie rób sobie jaj. - tym razem to była Juri. Wampirzyca zaczęła się miotać, aż w końcu brat postawił ją na ziemi.
- Rozumiem, że chcesz o własnych siłach iść do domu, tak.? - zapytał.
Ale Bea mu nie odpowiedziała, tylko powoli odwróciła się na pięcie. Zrobiła parę kroków i znów się przewróciła.
- Gdzie ty idziesz kretynko.! - zawołał chłopak i chciał ją wziąć za rękę, lecz ona ciągle się miotała, więc zaczęli się szarpać.
- Ja... on.. tam sam.. nie może... - Bea ledwo co mówiła. W końcu rana jej pękła i upadła bezwładnie na ziemię.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Pią 23:49, 30 Lis 2007 
Temat postu:

Kurogane szybko podniósł siostrę i wsadził ją do samochodu. Juri powiedziała jej, że wilkołaki też szybko się regenerują, siadając z przodu, koło kierowcy.

*********

Kiedy dojechali do domu, Kanita razem z Shunem czekała na obiad, który miał być już półtorej godziny temu. Lecz gdy zobaczyła stan swojej siostry, od razu odechciało jej się jeść.
Shun opatrzył Juri i wziął się za głęboką ranę Beatrix. Przy tym miał o wiele więcej roboty.
- Niech pije dużo...- Shun zawahał się- ...krwi...
- Dobrze...- Kurogane uważnie słuchał. zostanie w domu razem z obydwoma dziewczynami...jak Bea wydobrzeje, to nie wie jak to przetrzyma.
- Ja pójdę na górę- powiedziała dziewczyna patrząc na Beę- jak widzę jak się męczy, patrząc na mnie, to aż mi jej żal...
- Kurogane idź za nią...- po chwili powiedział Shun- może zemdleć na schodach...chyba jej w końcu zrobimy transfuzję...
Wampir poszedł za dziewczyną. Zobaczył ją opartą przy jednej ze ścian. po ścianie płynęły łzy. Chłopak podszedł do dziewczyny i zaczął ją pocieszać, lecz to jeszcze pogorszyło sprawę.
Gdy ona odwróciła się w jego stronę, przytulił ją mocno.
Juri zaczerwieniła się, choć nie chciała i wtuliła się w wampira. Tak stali przez kilka minut.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mitsu
Drużyna Asafy



Dołączył: 26 Lut 2007
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: a żebym to ja wiedziała

PostWysłany: Sob 16:45, 01 Gru 2007 
Temat postu:

Kanita po godzinie nie wytrzymała i poszła do swojego pokoju. Nie mogła tak siedzieć i tylko patrzeć jak wszyscy biegają wokól jej siostry, a ona sama nie wie co ma ze sobą zrobić. Postanowiła poprostu usunąć się w cień i chociaż im nie przeszkadzać. Gdy doszła do swojego pokoju i zamknęła za sobą drzwi mimo,że przez cały czas starała sie od tego powstrzymać to jednak po chwili po policzku spłynęły jej łzy. Oparła się o drzwi, po czym osunęła się na ziemię. " Dlaczego zawsze jak coś sie dzieje nigdy mnie nie ma. Dlaczego zawsze gdy jestem potrzebna jestem gdzieś indziej. Przecież widziałam jak Bea pospiesznie wychodzi ze szkoly. Moglam się domyśleć gdzie idzie" czarnowłosa ze smutkiem popatrzyła się przed siebie, " W cholere ze mną, żeby nawet własnej siostry nie potrafić ochronić..., chociaż z drugiej strony tą swoją mała katanką mogłabym sobie najwyżej sama w oko dziubnąć". Siedziala tak jeszcze przez pewnie czas, po czym wstała i podeszła do okna. Na dworze pdadał śnieg, wszystko wyglądało tak jakgdyby nic się nie stalo. Nawet ślady krwi zostały już przysypane. Stala tak i patrzyła się w las. W pewnym momęcie sama dokładnie nie wiedząc czemu oderwała swój wzrok od drzew. Jej uwagę ni z tąd ni z owąd przykuło łóżko, wydało jej sie dosć dziwne że w takim momęcie myśli o akurat tym meblu jednak po chwili sobie przypomniała.... Podeszłą bliżej gdzy na schodach uslyszała czyjeś kroki, to był Shun. Dziewczyna rzuciła się pod łóżko wytaszczajac za sobą niewielkie drewniane pudełko, po czym prawie w locie złapała swój kapelusz i niczym kotka wyskoczyła z pokoju przez okno. Na polu od razu uderzył w nią zimny, zimowy wiatr i szybko pożałowała że nie wzięła ze sobą plaszcza, jednak mimo to dalej biegła przed siebie jak zwykle w las zastanawiając sie czy to już nie jest aby przypadkiem rutyną żeby za każdym razem gdy ktos wchodzi po schodach ona uciekała z domu...

Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Sob 17:12, 01 Gru 2007 
Temat postu:

- Bea...niedługo święta...
- Tak...Juri...
Dziewczyny, o dziwo siedziały w jednym pokoju. Juri już właściwie była zdrowa. Shun pomógł jej znakomicie.
- I mam problem...
- Oh, niesamowite...
- Co lubi...Kurogane??
- Aaaa to tutaj o to chodzi...- dziewczyna podrapała się po głowie- No wiesz...on jest chłopakiem...
- No nie gadaj?? Teraz to się zadziwiłam...
- No a ty jesteś...dziewczyną...prawda??
- Ej, co mi ty tutaj insynuujesz??
- Eh...no to co innego...
- nom??
- Kurogane nie wierzy w nic. Tylko w swoją siłę. Dla niego tylko to może uchronić rodzinę...- Bea nagle się zatrzymała i pomyślała przez moment.- może mu kupisz jakiś amulet...czy coś??
- Hmm...zastanowię się...- powiedziała spokojnie Juri i poszła do kuchni, aby przynieść Beatrix coś do picia.

************************

- Mikołajki klasowe!!!
- Nawet mi nie mów...- Kurogane był wkurzony tym wszystkim co dzisiaj działo się w klasie.
- Fajnie przecież było...
- Może sobie zrobimy własne mikołajki?- zaproponował chłopak podchodząc bliżej do wilkołaka.
- Bardzo dobry pomysł!! to...
- Spotkajmy się na polanie...wieczorem...wreszcie ci pokaże...
- To co mi miałeś pokazać, gdy Kosho...- dziewczyna nagle się zamknęła.
- Ta...
- A więc...czekam na polanie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yoko.
Warlock
Warlock



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z mHroku.

PostWysłany: Sob 19:37, 01 Gru 2007 
Temat postu:

Beatrix podniosła się i z salonu, w którym leżała przez ostatnie dwa dni, postanowiła pójść do siebie do pokoju. Jej rana jakoś nijak nie chciała się zagoić i za każdym prawie razem, się otwierała. Dziewczyna powoli stąpała, stopień po stopniu. W połowie schodów prawie wpadła na Kanitę, która niosąc jakieś pudełko, schodziła na dół.
- Coś się stało.? - spytała Bea.
- Nie, czemu.?
- Wyglądasz na przybitą..
- Wydaje ci się...
Starsza wampirzyca przytuliła się do swojej siostry i powiedziała:
- Dziękuję.
- Ale.. za co.? - Kanita była zdezorientowana.
- Za to, że przynajmniej ty nie latasz w okół mnie, jak koło jakiegoś dziecka..
I bez słowa udała się na górę.


Był wieczór i było już ciemno. Za oknem padał deszcz ze śniegiem. W domu panowała potworna cisza, bo nikogo nie było. Kanita gdzieś wyszła z Shunem, Juri pewnie szwęda się z Kurogane, Lucek zabrał Ruri z Hari na kolację mikołajkową, a Walter wziął parę dni wolnego, żeby odwiedzić swojego chrześniaka na drugim krańcu kraju. Jedynie Bea siedziała sama przy stoliku, wpatrując się już którąś godzinę w świeczkę. Czuła się taka stara i miała ochotę z kimś porozmawiać. W urodziny wszyscy o niej zapomnieli, to jakoś zaakceptowała; ale żeby ją zostawić samą w mikołajki.. Już zadowoliłaby się Juri, bo przynajmniej jest z kim się pokłócić. W pewnym momencie, jej rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Dziewczyna wstała i zeszła na dół tak szybko, jak mogła.
Z rozmachem otworzyła drzwi i ujrzała całego przemoczonego Kosha. Na jej widok padł na kolana i w milczeniu pochylił głowę. W prawej ręce trzymał katanę, na której się opierał.
- Szach mat. - powiedział wypuszczając miecz z ręki. - Przepraszam.
- Ale...
- Przepraszam. - nadal nie podnosił głowy. Krople wody rzęście spływały po jego włosach i twarzy. Spodnie były już przemoczone od klęczenia na śniegu. - Teraz weź tą katanę i przebij mnie jeśli nie mogę być częścią twojego życia.
- Wydaje mi się, że sam doskonale potrafisz pokierować swoim życiem. - powiedziała Bea, która bardzo starała się na obojętność. Uklękła przed chłopakiem odsunęła katanę w bok i rzuciła się mu na szyję. - Nigdy więcej mi tego nie rób.. Nigdy więcej nie odchodź. - powiedziała mu cicho do ucha, po czym uderzyła w twarz z otwartej ręki.
Oboje weszli do domu i wampirzyca wzięła się za opatrywanie ran chłopaka. Beatrix doszła do wniosku, że jej brat jest naprawdę świetny, jeśli chodzi o walkę na katany. Przemyła rany chłopaka, które były w takim stanie, że zaraz mogło się tam dostać zakażenie, usiadła obok niego i nie odezwała się ani słowem. Jak przez cały wieczór i całą noc, którą przesiedzieli obok siebie w milczeniu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Sob 20:07, 01 Gru 2007 
Temat postu:

Juri czekała na wampira, siedząc na śniegu. Na polanie już wszystko się topiło. Było po prostu za ciepło. Nagle dziewczyna usłyszała szum skrzydeł dość dużego ptaka. Usiadł na gałęzi drzewa, przy którym siedziała dziewczyna. Był to krogulec. Wpatrywała się w ptaka jak w lustro. Miał piękne, brązowe pióra i wielkie szpony, którymi mógł udusić każdą ofiarę. Po chwili zleciał z gałęzi. Wtedy wilkołak tylko mrugnął, a przy niej pojawił się Kurogane.
- O w dupe...
- Standardowa reakcja...- powiedział wampir śmiejąc się. Usiadł przy dziewczynie i popatrzył w dal.
- Powinno więcej padać...
- Jedziemy już za miesiąc w góry ze szkołą...jeżeli nie będzie padać, to będzie źle...
- Przyniosłem dla Ciebie prezent...nie wiem, czy ci się spodoba...- chłopak wyciągnął z kieszeni skórzane karwasze.- tak żebym cię nie ranił już po rękach.
- Dziękuję- dziewczyna uśmiechnęła się i pocałowała wampira w policzek.- Ja dla Ciebie też mam prezent- wyciągnęła z tylnej kieszeni złoty medalion, niewielki, ale piękny. Był na cienkim, stalowym łańcuszku.- ze srebra nie mógł być... To jest medalik szczęścia...- chciała powiesić mu go na szyi, ale wampir ją zatrzymał.
- Wolę go mieć na ręce...- obwiązał dwa razy dookoła nadgarstka i trzymał mu się porządnie.- Dziękuję...to może...sprawdzimy, czy to mi przynosi szczęście, a czy karwasze, tobie ochronę??
- Znaczy się??
- Walczymy!- uśmiechnął się, ciągnąc dziewczynę na większe pole.
Wyciągnęli swoje miecze i zaczęli walczyć. Przez pewien moment, Juri było ciężko, ponieważ nie przyzwyczaiła się do tych jakże cudownych rękawic. Ale po chwili wyczuła, że Kurogane nie walczy na poważnie. Po kilku minutach wybiła mu miecz z ręki. Wampir podszedł do dziewczyny powoli, ona trzymała mocno miecz w dłoniach, ale kiedy wampir przechylił ostrze na prawą stronę, nie mogła nic zrobić. Chłopak zbliżył się jeszcze bardziej i pocałował ją. Juri zaczerwieniła się i upuściła katanę, aby chwycić chłopaka.
- Chyba jednak ten medalion przynosi mi szczęście- powiedział po chwili Kurogane z uśmiechem i znów pocałował dziewczynę.

**********************

- Ciekawe co tam u Bei...- Juri szła przodem, a za nią, ze wszystkimi rzeczami, szedł Kurogane.
- Myślę, że ma się dobrze...zaraz i tak zobaczymy.
Otworzyli drzwi do domu. Tam czekała ich wielka niespodzianka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yoko.
Warlock
Warlock



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z mHroku.

PostWysłany: Sob 20:28, 01 Gru 2007 
Temat postu:

Beatrix siedziała obok Kosha, kiedy wybiła godzina druga w nocy. Siedzieli przy zgaszonym świetle i nawet Shun nie zauważył ich, kiedy przeklinając na koty, zaczął wchodzić po schodach. Lecz kiedy po raz drugi otworzyły się drzwi i weszli Juri z Kurogane, ich obecność w pokoju nie została puszczona mimochodem. Juri stanęła w progu i zaniemówiła, natomiast Kurogane spojrzał na nich i powiedział z ulgą.
- A jednak... wróciłeś...
Kosho wstał i stanął przed wampirem, patrząc mu w oczy. W jego ślady poszła Bea, stanęła z Koshem i chwyciła go delikatnie za rękę. Wilkołak kiwną głową i razem z wampirzycą udał się na górę. Chciał wejść do pokoju Kurogane, żeby tam zasnąć, ale Beatrix pociągnęła go do swojego.
W milczeniu położyli się koło siebie i zanim Bea zasnęła, Kosho powiedział:
- Dziękuję.
Dziewczyna uśmiechnęła się i zamknęła oczy.



Kiedy Kosho się obudził, Bei już nie było koło niego. Spojrzał na zegarek i była trzecia po południu. Przebrał się w czyste ubrania, które tu zostawił i zszedł na dół. Natknął się na Kurogane.
- Gdzie poszła.?
- Jest na cmentarzu. - odpowiedział wampir. - Dziś jest rocznica śmierci jej rodziców.

***

Beatrix siedziała na ławce przed grobem jej rodziców. Siedziała sama, bo chciała, a po za tym Kanita powiedziała, że to miejsce jeszcze bardziej ją dołuje. Wampirzyca wpatrywała się w napis na nagrobku " Alucard Black " i próbowała sobie przypomnieć twarz ojca. Z każdym rokiem przychodziło jej to coraz trudniej. Bała się tego, że kiedyś zapomni. A z drugiej strony doskonale wiedziała, że nie może ciągle rozpamiętywać. Wzięła do ręki swoje skrzypce i zaczęła grać najsmutniejszą piosenkę jaką znała. Nie mogła pohamować łez. Po pewnym czasie, kątem oka zobaczyła zbliżającego się Kosha. Chłopak usiadł koło niej i odezwał się.
- Powiedziałem, że cię nie zostawię...
I znów siedzieli na śniegu w ciszy, przerywanej przez dźwięk skrzypiec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mitsu
Drużyna Asafy



Dołączył: 26 Lut 2007
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: a żebym to ja wiedziała

PostWysłany: Sob 21:10, 01 Gru 2007 
Temat postu:

" Jak to jest szkoła na WESOŁO to ja jestem chyba święta"


Kanita nie poszła na cmentarz, nawet nie miała takiego zamiaru, przynajmniej napewno nie teraz. Poprostu nie była jeszcze na to gotowa aby tam iść i tak poprostu spojrzeć na nagrobki swoich rodziców, dla niej te rany mimo wielu lat choc na codzień niewidoczne nadal się nie zabliźniły i poświadomie dziewczyna czuła, że tak naprawdę to chyba nigdy to nie nastąpi.
Jak zwykle w takich przypadkach wolała powłóczyć się po parku, w którym chyba w jako jedynym w okolicy było jeszcze jasno. Uśmiechnęła się gdy pierwsze płatki śniegu zaczęły muskać jej twarz, powoli zaczynało robić się ciemno, a przez to i jednocześnie chłodno. W końcu postanowiła wrócić do domu okrężną drogą, gdyż nie za bardzo miała ochotę iść ruchliwą ulicą wśród tylu roześmianych i zganianych za prezentami ludzi.
Idąc tak przez zabloconą ścieżkę zastanawiała sie dlaczego w sumie jej... ich życie tak dziwnie sie potoczyło. Przecież tak naprawdę nic nie wskazywało, ze jej i Bei dzieciństwo tak szybko sie skończy, a jednak. Szła tak już przez dłuższą chwilę gapiąc się w ziemę. W pewnej chwili popatrzyła sie przed siebie i stanęła jak wryta. Znajdowała się na niewielkiej polanie, pieron wie gdzie. Obróciła się dookoła własnej osi jednak nadal nie mogła sobie przypomnieć miejsca w którym się teraz znalazła, co gorsza drogi powrotnej też nie znała. Przez chwilę myślała żeby poprostu zamienić się w kruka i polecieć gdzieś w którymś kierunku jednak nawet w tej postaci nie wiedząc w którą stronę się kierować nie oddaliłaby sie zanadto, a nawet jeśli to w niewiadomo jakim kierunku i równie dobrze mogłaby jeszcze bardziej sie zagubić.
- Cholera- mruknęła pod nosem zrobiwszy parę kroków i znowusz stając.
- No to się ładnie władowałam- uśmiechnęla się ponuro rozumiejąc że tę noc będzie musiała spędzić pod chmurką i czując, że wiatr wzmaga się coraz bardziej.
Śnieg zaczął padać mocniej więc dziewczyna ruszyła w stronę lasu aby jej poprostu nie zasypało, gdy uszła parę kroków nagle za sobą usłyszała szelest, odwróciła sie gwałtownie jednak niczego, ani nikogo nie zauważyła. Powoli znów ruszyła w dalszą drogę jednak odgłos się powtórzył i była zmuszona drugi raz przystanąć.
- Kto to?- zapytała sie bardzie sama siebie, bo na odpowiedź jakos nie liczyła zabardzo. Do jej uszu doleciał odgłos jakby ugniatanego śniegu, a zza krzaka wyszedł dardzo duży ryś jak go czarnowłosa sama określiła.
- O rysiu- powiedziała na głos uśmiechajac się niepewnie.
- Boshe dlaczego te koty w dzisiajeszych czasach są takie duże- jęknęła znowu, po czym powoli zaczęła sie cofać co nie okazało sie dobrym pomysłem gdyż owy ryś okazał sie głodnym rysiem.
- Fuuuuuuucccccccckkkk- wrzasnęła Kanita po czym rzuciła sie przed siebie starając się ominąc wyrastające przed nią choinki.
- Czy musiałam spotkać jedynego rysia w tym lesie i to na dodatek głodnego, takie zwierzęta powinny być w ZOO a nie hasać sobie jak zajace na łące- mówiła do siebie biegnąc po śniegu. W końcu doszła do wniosku, że ryś tak łatwo nie odpuści, a ona sama dłużej już nie da rady i zamieniła się w czarnego kruka, po czym wzniosła się wyżej tak aby znaleźć się poza jego zasięgiem.
Usiadła da dużej gałęzi jakiejś sosny, aby odpocząć i wróciła do swojej dawnej postaci. Teraz było już naprawdę ciemno, więc dziewczyna postanowiła, że na dzisiaj wędrówkę sobie poprostu daruje. Rozłożyła się na gałęzi i wsadziła rękę do swojej skórzanej, czarnej torby w poszukiwaniu drewnianego pudełka. Gdzy je znalazła powoli otworzyła i wyjęła duży, prosty, srebrny krzyż na długim łańcuszku, również srebrnym. Podniosła go na wysokość swojej głowy i patrzyła się na niego lekko oświetlonym przez blask księżyca, który był akurat po jej prawicy. Uśmiechnęła się pod nosem przypominajac sobie od kogo go dostała, " Cza by się w końcu nauczyć nim posługiwać" przeszło jej przez myśl, po czym poczuła ze oczy powoli zaczynają jej się kleić. Zaczęła ogarniać ją senność, w końcu lekko przysnęła.
- A co panienka robi tak samotnie na drzewie i to w dodatku w lesie- usłyszała nagle czyjś głos i natychmiast zerwała sie na równe nogi, jednak zbyt gwałtownie i straciła równowagę. Choć starała się w jakikolwiek sposob uratować, to z góry wiadome było to że jej się nie uda i prosto z gałęzi zaczęła spadać w dół. W pewnym momęcie poczuła jak ktoś łapie ją za rękę, spojrzała sie w górę...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum zUo Strona Główna -> Nasze Historie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 10, 11, 12  Następny
Strona 7 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
MSHandwriting Theme Š Matt Sims 2004
phpBB  © 2001, 2004 phpBB Group
Regulamin